wtorek, 30 stycznia 2018

Przegląd prasy. Kłótnie zamiast "Miłości w Zakopanem". Jutro koniec Kasprowego?

Rzeczpospolita donosi, że "Tatrzański Park Narodowy zażądał o Polskich Kolei Linowych demontażu kolejki linowej. Dał na to kilka dni. Termin mija 31 stycznia."

Zakopane narciarską stolicą Polski? Wolne żarty!

Zakopane stolicą kłótni i swarów? Jak najbardziej tak!

Oczywiste jest, że kluczowym słowem w artykule jest to: "zagraniczny", rzecz jasna inwestor. Nie jest on obecnie lubiany ani przez rząd, ani przez TPN, ani przez starostę tatrzańskiego. Ale to przecież gminy były podmiotami, które formalnie nabyły akcje PKL-u, po czym (z braku pieniędzy) oddały finansowanie i władzę "obcemu". A rząd te akcje sprzedał. A teraz próbuje się z każdej strony nielubianego inwestora podgryźć.
- Trzeba było nie sprzedawać - można rzec. - I nie byłoby problemu.

Druga kwestia dotyczy prawnej definicji nieruchomości. Nieruchomość to grunt i wszystko co z nim trwale jest związane. Przy czym prawo mówi, że wszystko, co na gruncie, należy do właściciela gruntu. Wyjątkiem jest prawo wieczystego użytkowania, gdzie budynki i budowle postawione na gruncie należą do wieczystego użytkownika. Rzepa podaje: "Sytuacja prawna gruntów (...) jest złożona, ale pewne jest, że są one własnością przede wszystkim Skarbu Państwa i PTTK."

 Dalej czytamy w Rzepie: "Pakiet większościowy PKL należy do funduszu Mid Europa. Pomógł on spółce zrealizować szereg inwestycji, a teraz zamierza wprowadzić ją na giełdę." Czytam to ze zdumieniem. Nie wiem o jakich inwestycjach mowa, ale - delikatnie mówiąc - publicznie ich nie widać. Chyba, że mowa o ... przyszłych inwestycjach, bo na razie fundusz nie postawił żadnego wyciągu, nie zmodernizował też żadnego, ani nie zainwestował w żadną trasę. Ot, eksploatuje dokładnie to, co kupił. W coraz gorszym stanie technicznym.

W całym tym bajzlu brakuje chyba jakiejkolwiek chęci zawarcia kompromisu, jak to zwykle zresztą w Zakopanem bywa. Nie działają już trasy na Gubałówce, Nosalu i Butorowym. Jeśli do tego teraz dojdzie jeszcze Kasprowy, będziemy mieli do czynienia z narciarską klęską. Spory o rację, własność i kasę doprowadzają do tego, że nikt tej kasy nie podnosi z ziemi

Myślę, że przedstawiciele każdej strony tego sporu pod Tatrami powinni się walnąć w łeb, i to solidnie.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Męski punkt widzenia. Wielki triumf pięknej Karoliny

Najpierw Karolina Woźniacka zasłynęła tą gołą - acz bardzo artystyczną - sesją:


Tymczasem na niwie sportowej niedawno byliśmy dumni z sukcesu trenującej pod Poznaniem Andżeliki Kerber. A teraz swój wielki triumf odniosła Karolina. Brawo. Wielki tenis oparty jest na dziewczynach o polskich korzeniach:

niedziela, 28 stycznia 2018

Recencja. Nocne jazdy na Soszowie. Po sztruksiku

PRZERÓB

Nocna jazda trwa aż 4,5 godziny w czasie od 17:00 do 21:30. Dobry narciarz jest w stanie w ciągu godziny zjechać 7-8 razy. Waszemu znamienitemu autorowi ze względu na zakończenie "treningu" przed 21:00 oraz ze względu na konieczną przerwę na drobny posiłek udał się cykl: 15 zjazdów - przerwa - 11 zjazdów. To oznacza prawie 30 km na nartach, w dłuższym czasie nieco mniej niż w Szczyrku, ale bardzo przyzwoicie. Oznacza to też, że uparty narciarz jest w stanie bez większych problemów zjechać ponad 30 razy. Zwłaszcza, że po wyssaniu dużej grupy klienteli przez Szczyrk, na soszowskich nocnych jazdach jest w miarę pusto, a po 20:30 niemal kompletnie pusto.

OŚWIETLENIE

Nie ma co mówić, jest znakomite. Wszystkie trzy trasy są doprawdy doskonale oświetlone. Nie ma żadnej różnicy, czy jeździ się tam za dnia, czy w nocy.

TRASY

Soszów oferuje wieczorem trzy trasy: czerwoną jedynkę - 900 m, czerwono-niebieską piątkę - 1200 m oraz niebieską - 1300 m długości. W zasadzie w dzień na razie też, bo w tym sezonie skupiono się najpierw na naśnieżaniu tych oświetlonych tras, a reszta nadal jest zamknięta, w tym piękna trójka. Soszowskie trasy nie nadają się na każdego narciarza. Wszystkie są co najmniej po trochu sportowe. Wszystkie ciekawe: z zawijasami, zakrętami i różnorodne. Wszystkie zawierają jakieś utrudnienia lub co najmniej zwężenia. Soszowskie trasy są zbudowane na trawersach stromizny górskiej na końcu doliny i - mimo że właściciele wycisnęli z nich maksimum długości i szerokości - standardowo nie są szersze niż 20-30 m, a końcowy dojazd do wyciągu z łatwiejszych tras - to wyjątkowo łagodna, ale bardzo wąska ścieżka. Z kolei dojazd z czerwonej - to dość ekstremalna, choć szeroka, ścianka. Powinna ona w zasadzie być oznaczona, jako czarna.

WARUNKI

Po prostu znakomite, choć aktualnie jest dość ciepło. Ale mimo tego trasy nie uległy nadmiernemu "zrąbaniu". Do tego dochodzi znakomite przygotowanie tras przed wieczorem. I fakt, że otwarte trasy są naprawdę solidnie naśnieżone. O takich atrakcjach, jak szczyrkowskie przetarcia i leżące luźno kamyczki, nie ma mowy. Narty na Soszowie na pewno nie ucierpią. A pomysł z zamykaniem tras na godzinę w celu poprawy ich jakości, zmienił znaczenie jazd nocnych w tym miejscu. Wreszcie! - chciałoby się powiedzieć.

CENA

Nocna jazda kosztuje 45 zł, czyli 10 zł za godzinę. Cenę można uznać za mocno promocyjną, zwłaszcza wobec mocnej reprezentacji dobrych narciarzy właśnie wieczorem. 

MANKAMENTY

Wspinanie się z nartami po stromej drodze i stromych schodach z parkingu, ale w tym miejscu ciężko to będzie zmienić. Jest tam po prostu zbyt ciasno. No i trudny dojazd. Obecnie jest ciepło i droga jest czarna, ale solidną zimą bez łańcuchów lub 4x4 może być ciężko. No i górka jest jaka jest: dość krótka. Tego też nie da się zmienić. No i te zwężenia.

Historia contra polityka. Kary za "polskie obozy śmierci". Czy za Morela też?

Salomon Morel - komendant obozu Zgoda (1945)
W Rosji nie można negować bohaterstwa Armii Czerwonej. Grozi za to więzienie. Tymczasem w Polsce "Sejm przyjął w piątek nowelizację ustawy o IPN, która wprowadza karę grzywny lub karę do trzech lat więzienia za słowa "polskie obozy śmierci". Ustawa trafi teraz do dalszego procedowania w Senacie." (źródło: ARTYKUŁ - INTERIA). 

Całkowicie rozumiem dbanie o "polską rację stanu". W końcu mistrzami w takiej narracji są Amerykanie, którzy przez lata oficjalnie i nieoficjalnie cenzurowali Hollywood, co zaowocowało bajkami o zawsze bohaterskiej postawie amerykańskich żołnierzy, którzy ginęli za ojczyznę z uśmiechem na ustach. 

Ale po drodze są fakty. Oczywiście jeżeli fakty historycznie nie pasują do bieżącej polityki, to na pohybel faktom. Ale one nadal są. I w świecie otwartej informacji nie da się od nich uciec.

Primo: Obóz Zgoda (dziś Świętochłowice) został założony przez Niemców, ale swój rozkwit przeżywał ... po wojnie. Śmiertelność była bardzo wysoka (IPN oszacował liczbę ofiar na 1855 osób). Oczywiście można przyjąć narrację, że obóz prowadzili komuniści, ale - nie da się tego ukryć - byli to polscy komuniści. A komendant - sadysta - Salomon Morel - był też obywatelem Polski. Tej komunistycznej, ale jednak Polski. Po latach nawet odznaczonym jakimś medalem. Gdy jednak zrobiło się gorąco wokół jego osoby, zwiał do Izraela, gdzie spokojnie dożył swoich dni.

Secundo: Obóz w Łambinowicach. Też kwitnący po wojnie. Tamże miała miejsce historia podobna do Jedwabnego, gdzie zamknięto więźniów w podpalonym baraku.

Tertio: Oświęcim-Brzezinka. Tu jest znacznie "lepiej" dla naszej historii. "Po wyzwoleniu obozu NKWD utworzyło na jego terenie dwa obozy przejściowe dla jeńców niemieckich. Obóz w Oświęcimiu funkcjonował przypuszczalnie do jesieni 1945, natomiast drugi z nich – założony w obrębie byłego KL Auschwitz II-Birkenau w Brzezince – do wiosny 1946. W obozach tych przebywało około piętnaście tysięcy osób. Ich komendantem był sowiecki pułkownik o nazwisku Masłobojew." - podaje Wikipedia. Nie zmienia to faktu, że obozu nie zamknięto w maju 1945 roku, lecz działał on nadal jeszcze niemal przez rok!

sobota, 27 stycznia 2018

Nocna jazda w Austrii. Dwa przykłady

PLANAI - HOCHWURZEN

Sam ośrodek chwali się następująco:

„Auf der Hochwurzen in Schladming wird die Nacht zum Tag gemacht. Zieh deine Schwünge in die frisch präparierte, 3 km lange Piste Nr. 33. Genieß  das einzigartige Ambiente und die guten Sichtverhältnisse, für die die moderne Flutlichtanlage sorgt.

Für alle, die am Tag noch nicht genug Zeit auf der Piste verbringen konnten, bietet das Nachtskifahren ein ganz besonderes Ambiente. Auf der breiten und frisch präparierten Piste  im Schein des Flutlichts ist es ein ganz besonderes Gefühl, seine Schwünge in den Schnee zu ziehen.”

Kluczowych słów tłumaczyć chyba nie trzeba. Mowa o naprawdę pięknej i długiej trasie, w dodatku bardzo dobrze oświetlonej.

SEMMERING HIRSCHENKOGEL

"Mała" górka w miasteczku uzdrowiskowym Semmering. Tylko 90 km od Wiednia i 460 km od Katowic. Taka mała alternatywa dla pobliskiego Stuhlecku, gdzie jest i wysoko, i są bardzo długie zjazdy (do 6 km). Ale za to Hirschenkogel jest właśnie słynny z nocnych jazd oraz ... nocnych zawodów o jakieś tam puchary świata.
 
 

Zmącony spokój Pani Labiryntu



Mężczyźni mają dobre zdanie na własny temat

„Simon Caruthers zawiązywał krawat przed lustrem w mikroskopijnym przedpokoju swego mieszkania przy Meadow Street. Wygładził kołnierzyk i przyjrzał się sobie z cichą satysfakcją. Tak, na pewno był przystojnym mężczyzną.”

Hazard jest niebezpiecznym nałogiem – niezawodność systemu

„Na stole leżała kartka pokryta cyframi i kabalistycznymi znakami. Caruthers uniósł papier i przebiegł go wzrokiem. Zmarszczył brwi. Tak, możliwa była pewna dowolność.
Istniało prawdopodobieństwo, że taki układ mógł się pojawić, nawet duże prawdopodobieństwo... Mógł, ale nie musiał.
Raz jeszcze przyjrzał się kartce i ze zniechęceniem położył ją na stole. Spędził cztery godziny nad tym wariantem swego niezawodnego systemu, który miał mu przynieść sto tysięcy funtów w zakładach piłkarskich totalizatora sportowego. Ale w systemie nadal były luki.
– Boże – powiedział Caruthers – dlaczego akurat mnie to spotyka? Przecież jestem inteligentny... naprawdę inteligentny. Nie wiem, czy nie jestem najbardziej zdyscyplinowaną
intelektualnie indywidualnością, jaką udało mi się w życiu spotkać. I nic z tego. (…)
Chciał jeszcze popracować nad niezawodnym systemem, ale nie Było już na to czasu.”

Wątek obyczajowy – kobiecy instynkt

„Lee ożenił się bardzo młodo. Po pewnym czasie jego żona uciekła z innym...
– To się zdarza – mruknął Alex. –
Nie wiedziałem tylko, że Scotland Yard interesuje się tymi sprawami. Pozostawiłbym takie ciekawostki pokojówkom i prywatnym detektywom.
– Nie zawsze. W pewnych okolicznościach my także chcemy dużo wiedzieć. Otóż uciekła z innym, otrzymała rozwód, wyszła za mąż za tamtego i urodziła mu dziecko, chłopca.
– Wzruszające. – Joe przymknął oczy. Znowu zaczęła ogarniać go senność.
– Ale tamten nie był widocznie dobrym człowiekiem, bo opuścił ją i zniknął w dalekich krajach, pozostawiając ją tu wraz z dzieckiem bez środków do życia. Działo się to oczywiście przed wojną.
– Kręte są ścieżki miłości. – Joe z trudem otworzył oczy i uśmiechnął się przepraszająco. – Teraz musisz powiedzieć coś zupełnie niezwykłego, Ben, inaczej położę się na twoim służbowym dywaniku, zwinę w kłębek i usnę. W ciągu ostatnich trzech dni spałem w sumie pięć godzin.
– To straszna rzecz: żądza zysku! –
Parker rozłożył ręce.
– Płacisz za swoje zachcianki, jak inni płacą za swoje. Ale posłuchaj: otóż ta eks żona profesora Lee, który wówczas nie był jeszcze profesorem, lecz tylko obiecującym, młodym naukowcem, złamana doświadczeniami swego burzliwego życia, postanowiła odejść z tego świata. Przed popełnieniem samobójstwa napisała długi list do byłego małżonka, polecając mu ni mniej ni więcej, tylko opiekę nad dzieckiem tego drugiego człowieka, z którym od niego uciekła.
– A Lee, oczywiście, wziął malca do siebie, prawda?– Alex ożywił się nieco. – Kobiety mają nieomylny instynkt w takich sprawach. Gdyby nie była pewna, że nasz profesor jest człowiekiem o gołębim sercu, nie popełniłaby samobójstwa. Musiała mieć absolutną wiarę w to, że Lee dotąd ją kocha i że zajmie się dzieckiem.”

Cytaty z Joe Alex. Zmącony spokój Pani Labiryntu

Recenzja. Nocne jazdy SMR. Mimo wad i tak najlepsze w Polsce

PRZERÓB

Nocna jazda trwa 3 godziny w czasie od 18:00 do 21:00. Wjazd i zjazd dla dobrego narciarza przy braku kolejek to kilkanaście minut (gondola jedzie ok. 8 min.). Mnie w czasie 3 godzin udało się zjechać 14 razy, po 7 każdą trasą. Przy czym trasą niebieską narciarz przejedzie ok. 2,5 km za każdym zjazdem, czerwoną z dojazdówkami - ok. 2 km. Można więc w krótkim czasie zjechać na nartach w jeden wieczór ponad 30 km łącznie. To dobry, można wręcz rzec, że bardzo dobry wynik. Podobne wyniki można osiągnąć na Złotym Groniu w Istebnej dzięki szybkiej kolei, ale to typowa młócka na krótkiej (800 m), choć szerokiej i dobrze przygotowanej, trasie.

OŚWIETLENIE

Używając słów potocznych "d... nie urywa", ale jest przyzwoite. Jest na większości dystansu jednostronne, co jak na naprawdę szerokie trasy (zwłaszcza niebieską) w warunkach czystego nieba okazało się wystarczające, natomiast w warunkach ograniczonej widoczności może się nie sprawdzić.

TRASY

I tu tkwi clou programu. SMR wieczorem oferuje najlepsze trasy w Polsce. Bardzo szeroka i bardzo długa niebieska jest w dodatku ciekawa: z zakrętami, zawijasami, zróżnicowana. Z kolei czerwona to naprawdę solidny kawałek ostrej jazdy. Wg opinii napotkanych narciarzy "białczańskich", na Kotelnicy miałaby ona oznaczenie czarnej, a niebieska - czerwonej. Obie trasy mają dyferencję ponad 400 m. Zastanawiam się, gdzie szukać choć podobnej wieczornej jazdy? W Polsce: może na Czarnej Górze. Tamże jednak oświetlona jest tylko czerwona o długości 1600 m. To gdzie jeszcze? Białka ma wiele oświetlonych tras, ale primo: w porównaniu ze Szczyrkiem to polany; secundo: tam nie ratrakują tras przed nocną jazdą, więc radocha jest ograniczona. W Alpach? Oświetlone trasy to rzadkość, dużo funu oferuje Hirschenkogel w Semmering, ale to wyjątek. Zdarzyło mi się niegdyś korzystać z nocnej jazdy obsługiwanej długą gondolą (ok. 2,5 km) w Hochwurzen. Tamże bardzo długa i bardzo szeroka trasa jest chyba jeszcze lepsza, niż te szczyrkowskie.

WARUNKI

Przez pierwszą godzinę rewelacyjne. Niestety po godzinie "zrąbaniu" uległa zdecydowanie bardziej zatłoczona niebieska, po dwóch - czerwona. Na niebieskiej pojawiły się muldy, na czerwonej - oblodzenia i przetarcia. Ale i tak nadal jazda była wyśmienita.

TŁOK

Gondole jeździły pełne do 20:30, ale i tak o zatłoczeniu porównywalnym z dzienną jazdą nie było mowy. Czas oczekiwania - minimalny i czasem potrzebny na oddech. W końcu mowa o bardzo sportowych trasach o solidnej długości.

CENA

Nocna jazda kosztuje 49 zł. Za 30 km sportowej jazdy jest to cena raczej umiarkowana.

MANKAMENTY

Nadal śniegu jest chyba trochę mało. Przygotowanie tras na starcie wydawało się perfekcyjne, ale po czasie wyszły jednak wady. W końcu mowa o nowo profilowanych trasach, czyli świeżo rozkopanym gruncie. Ponadto tłok na niebieskiej jest dość solidny. No i te muldy na końcu tej trasy. Do tego nadal błoto na parkingu. I brak solidnej restauracji samoobsługowej przy dolnej stacji. I mankament nietypowy: koniec czerwonej jest zlokalizowany na 200 m przed dolną stacją, gdzie tak naprawdę trzeba zdjąć narty, przejść przez drogę, zapiąć znów narty i ścieżką dojechać do mety. Ale myślę, że te mankamenty znikną najdalej za rok.

czwartek, 25 stycznia 2018

Europejska ekstraklasa finansowa

Europejska ekstraklasa finansowa. Oto TOP 20:

  • Manchester United 676,3 mln euro rocznych przychodów, 
  • Real Madryt 674,6 mln euro, 
  • FC Barcelona 648,3 mln euro, 
  • Bayern Monachium 587,8 mln euro, 
  • Manchester City 527,7 mln euro, 
  • Arsenal 487,6 mln euro, 
  • Paris Saint-Germain 486,2 mln euro, 
  • Chelsea 428 mln euro, 
  • Liverpool 424,2 mln euro, 
  • Juventus 405,7 mln euro, 
  • Tottenham Hotspur 355,6 mln euro, 
  • Borussia Dortmund 332,6 mln euro, 
  • Atletico Madryt 272,5 mln euro, 
  • Leicester City 271,1 mln euro, 
  • Inter Mediolan 262,1 mln euro, 
  • Schalke 04 230,2 mln euro, 
  • West Ham United 213,3 mln euro, 
  • Southampton 212,1 mln euro, 
  • Napoli 200,7 mln euro, 
  • Everton 199,2 mln euro.  

Mały przegląd wydarzeń

Davos

Szczyt ekonomiczny w Davos i relacje z niego uświadamiają nam, że ... jest to świetne, choć bardzo drogie i bardzo elitarne, miejsce na uprawianie narciarstwa zjazdowego. Zwłaszcza wobec świetnej zimy w Alpach, co można zaobserwować po dachach, na których spoczywają dosłownie metry śniegu. Oto mapa tras w ośrodku Davos-Klosters:


Walka z faszystami

Media zawsze pełne były tak zwanych "wrzutek", gdzie ktoś (często celowo) wrzucał na ruszt jakiś temat, a potem on żył już własnym życiem. Teraz, co dziwne, "wrzutkami" żywi się też polityka i politycy, czyli - wydawałoby się - ludzie niepodatni tak łatwo na manipulacje. Tymczasem polscy politycy tłumaczą się z działalności grup faszystowskich w Polsce i nagle wzięli się za ich zwalczanie. Primo: to przecież margines naszego życia. Secundo: w każdym społeczeństwie trafiają się wykolejeńcy i idioci. Tertio: w rożnych krajach Europy niemal legalnie działają różne stowarzyszenia quasi-faszystowskie (Łotwa), a wielu krajach (Włochy) grupy kibicowskie (Lazio) nie kryją takowych sympatii. Quatro: walka w styczniu z grupami świętującymi urodziny Adiego może być "kupiona" tylko przez ludzi nieświadomych faktu, że najsłynniejszy (bo wcale nie najgorszy, Stalin był o wiele "skuteczniejszy") zbrodniarz świata urodził się przecież ... 20 kwietnia!

Oto, co czytamy w sieci: "Na prawdziwego przywódcę fanów Lazio wyrósł Paolo Di Canio, były piłkarz rzymskiej drużyny. Ku radości kibiców ten napastnik po zdobywanych golach pozdrawiał kibiców faszystowskim gestem."

Gdybyśmy mieli takiego Paolo Di Canio w Polsce, wybuchłby z tego światowy skandal, różne unijne komisje prowadziłyby śledztwo, a UEFA rozważałaby wykluczenie polskich drużyn z pucharów. A we Włoszech ... cisza. W końcu Lazio to klub Mussoliniego. Mają prawo!
 


Matematyczki niebyt okiełznane

Nauczanie matematyki grozi ... seksskandalem. Jak "podaje" Fakt, nauczycielka matematyki chciała wysłać swojemu ukochanemu niezbyt ubrane zdjęcia z wanny, popełniła błąd i ... udostępniła je wszystkim znajomym (to znaczy facebookowym znajomym), w tym swoim uczniom. Mamy więc nasz matematyczny seksskandal, nie jesteśmy gorsi od Ameryki, gdzie inna nauczycielka (matematyki, a jakże) została aresztowana pod zarzutem molestowania seksualnego trzech uczniów. Ofiarami byli dwaj 16-latkowie oraz jeden 17-latek.

W końcu, jak twierdził niejaki Einstein: "Nie przejmuj się, jeżeli masz problemy z matematyką. Zapewniam Cię, że ja mam jeszcze większe."

Sprawą zajęła się policja, aczkolwiek moim zdaniem taki ludzki błąd matematyczki może jej ... tylko przysporzyć sympatii uczniów. Pokazała ona obok belferskiego także inne, jakże ludzkie oblicze. 



sobota, 20 stycznia 2018

Cichym ścigałam go lotem

Prawdziwy artysta nie potrzebuje zbyt wiele czasu na stworzenie dzieła

"- Napisałeś o tym powieść? Kiedy?
- W ciągu ostatnich dwu tygodni.
- Jak się nazywa?
- „Cichym ścigałam go lotem..." - powiedział Joe i zarumienił się lekko, przewidując następne pytanie.
- Boże... - Karolina westchnęła. – A z czego znowu wzięty jest ten tytuł?
- Z „Eumenid...”
- Z Aischylosa! Każdy twój bestseller profanuje w tytule jakąś bliską mi osobę."

Autor poprzez narratora skromnie na swój temat

"Miał wszystkie dane po temu: znał znakomicie życie, był nieprawdopodobnie inteligentny, a szybkość kojarzenia faktów i idei pozwalała mu przecież z taką zdumiewającą łatwością odkrywać ponure tajemnice, wobec których Scotland Yard, wraz z całym swoim potężnym aparatem naukowym i tysiącami współpracowników, stawał bezradny jak dziecko."

Coś, co niestety od lat (od momentu wprowadzenia nowoczesnej edukacji) jest już nieaktualne

"- Co za zdumiewający kraj: Anglia! - powiedział półgłosem, pochylając się w stronę jej małego, różowego ucha. - Kelnerzy cytują Rzymian i bawi ich to, że nikt z gości tego nie zauważa!"

Rozmowa przez telefon

"- Tak, oczywiście, że przyjadą. Będę za piętnaście minut. To znaczy - wyjadę za piętnaście minut.
- ...
- Trudno, muszę się ogolić. Nie umiem myśleć, kiedy jestem niewykąpany i nieogolony.
- ...
- Tak, ale wy nie musicie myśleć. Policja nie myśli: policja działa i strzeże spokoju obywateli.
- ...
- No dobrze, dobrze. Tylko jeden drobiazg: podaj mi adres. Londyn to dość duże miasto i jeżeli będę pytał we wszystkich napotkanych po drodze domach, czy ktoś przypadkiem nie umarł tej nocy, może mi to zająć trochę czasu..."

Umarł. To się zdarza każdemu

"- Wiem. Bardzo bogaty pan w średnim... no, powiedzmy, w późnym średnim wieku, mający rozmaite interesy i zamiłowania do studiów nad nocnymi motylami. Był nawet profesorem honoris causa w Oxford, prawda? Umarł. To się zdarza każdemu. Miał zapewne dosyć życia i pozostawił list samobójczy, w którym tłumaczy motywy swojego kroku. To też zdarza się niejednemu.
- Ba... - Parker uśmiechnął się z mimowolną złością. - Zostawił, tak, ale nie jeden list samobójczy, tylko dwa. I w dodatku każdy z nich zawiera zupełnie inny motyw tego, jak powiadasz, kroku. A to, o ile wiem, nie zdarza się tak często, prawda?
- No, nareszcie! - Joe wstał. Cała senność zniknęła z jego zachowania, jak gdyby nagłe ktoś wylał mu na głowę kubeł zimnej wody. - Wiedziałem, że masz coś w rękawie, stary, rutynowany oszuście."

Prosta arytmetyczna różnica

"Jeżeli to zdjęcie jest zrobione niedawno, to pani Bedford musi być o wiele młodsza niż jej mąż.
- Jest młodsza o trzydzieści lat. - Parker wyjął z bocznej kieszeni marynarki swój notes i rzucił okiem, żeby sprawdzić, czy dane, jakie podał, są dokładne.
- Tak, trzydzieści, nawet trzydzieści jeden. Ona ma dwadzieścia siedem, a on miał pięćdziesiąt osiem...
- Shakespeare umiałby z tej prostej arytmetycznej różnicy uformować dramacik, w którym byłoby pięć razy tyle trupów, ile mamy w tym pokoju."

Cytaty z: Joe Alex. Cichym ścigałam go lotem


Świat finansów co parę dekad wymyśla coś, aby zabrać ci pieniądze!

Interia przypomniała wątek popularnych za komuny książeczek mieszkaniowych. Szwindel był następujący: ludzie przez lata odkładali ciężko zarobione środki na takie właśnie książeczki z przeznaczeniem na cele mieszkaniowe w przyszłości (najczęściej dla dzieci i wnuków), po czym po "transformacji" środki te "dzięki" inflacji nagle wyparowały. Po prostu zastosowano prosty numer: zapomniano o indeksacji. W efekcie po latach odkładania znaczącej części pensji właściciel takiej książeczki mógł za zgromadzony wkład kupić ... kilka piw, i to jak dobrze poszło.

Jak pisze Interia, rząd nie zdecydował się na ingerencję w ewidentny szwindel banków, gdyż (cyt.):
"Z kolei w roku 1990 wprowadzony został przepis, który wykluczył sądowe dochodzenie waloryzacji wkładów, także tych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych. Miało to chronić system bankowy przed załamaniem w trakcie transformacji ustrojowej."

Wątek "ochrony systemu bankowego przed załamaniem" mówi coś również Polakom współczesnym. Jest powszechnie używany przy okazji teoretycznej (teoretycznej, bo pewnie, tak jak budowa stadionu Ruchu, nigdy nie będzie miała miejsca) akcji rozliczenia banków za kredyty denominowane we franku szwajcarskim. 

Tak się jakoś dziwnie składa, że w naszej kochanej Rzeczpospolitej nie znalazł się jeszcze żaden rząd, który chciałby zadrzeć ze światem banków i finansów. Odwaga Victora Orbana jest dla naszych polityków czymś rodem z powieści science fiction. Każdy (podkreślam: każdy) rząd prędzej, czy później wymięka, idzie na jakiś zgniły kompromis (czytaj: przyjmuje warunki podyktowane przez banki) i zaczyna lansować narrację o "zagrożeniu systemu bankowego". Jest to zjawisko bardzo interesujące.

Nie da się ukryć, że problem kredytów denominowanych nieco zmienił optykę naszych polityków po ... repolonizacji (czytaj: upaństwowieniu) systemu bankowego. Przy okazji pewnie znaczenie ma też fakt, że książeczki mieszkaniowe wydawał bank PKO!

Przy okazji nasuwa się refleksja, że świat banków i finansów co jakiś czas wymyśla jakiś fajny pomysł (czytaj: szwindel), aby dobrać się do naszych pieniędzy. Można to nazwać strzyżeniem baranów, przy czym w stadzie podaż jest niestety niemal zawsze godziwa.

Z rynku światowego warto przypomnieć:
  • kryzys finansowy (po bańce na rynku akcji) z lat 20. XX w.;
  • skasowanie przez banki szwajcarskie pieniędzy tam zdeponowanych w czasie II wojny światowej;
  • bankę internetową zakończoną "szczęśliwie" przez rozpoczętą w 2001 r. wojnę z terroryzmem;
  • bańkę nieruchomościową w Hiszpanii i Irlandii;
  • szwindel przy totalnie przewartościowanym debiucie Facebooka;

A z rynku polskiego:
  • książeczki mieszkaniowe skasowane przez inflację;
  • sprzedaż samochodów poprzez loterie (lata 90.);
  • opcje walutowe w przedsiębiorstwach (2008 r.);
  • kredyty denominowane we franku szwajcarskich dla ludności (2008 r.);
  • polisolokaty oferowane przez banki zamiast depozytów (temat sprzed kilku lat), które po czasie ... rozpłynęły się we mgle. 

Charakterystycznym zachowaniem ludności jest też skłonność do oszczędzania latami, po czym za namową przystojnego i ładnie ubranego doradcy władowanie wszystkich oszczędności na przykład w ... cudowną lokatę w prywatną spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością o jakże pięknej i budzącej zaufanie nazwie: Amber Gold.

W tym miejscu warto rzucić radą: Polaku, pilnuj swoich pieniędzy. Nie dowierzaj doradcom klienta. Zakładaj różne, w tym także negatywne, scenariusze zdarzeń w przyszłości. Nie zakładaj, że dzisiejsza sytuacja się nie zmieni. W ogóle to tak po prostu: myśl! Nikt po drugiej stronie w świecie banków i finansów nie chce twojego dobra. Banki to nie przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. To przedsiębiorstwa nastawione na zysk dla akcjonariuszy. Jeśli będą mogły na tobie zarobić, zrobią to z użyciem najbardziej bezwzględnych metod, jakie jesteś w stanie sobie wyobrazić. I z tą świadomością możesz z nimi usiąść do stołu i negocjować jak równy z równym, a nie jak baran z wilkiem!

Artykuł Interii znajdziesz TUTAJ!


8 lat i jak zmienił się Zachód!

TV Kino przypomina właśnie "starą" ekranizację z 2010 roku powieści Agaty Christie Morderstwo w Orient Expressie.

To, co ewidentnie rzuca się w oczy w "starej" wersji to:
  • liczne wątki religijne, w tym dziękczynna modlitwa Poirota za bycie katolikiem;
  • w kadrze często obecny jest krzyż;
  • iście biblijnie "rozprowadzony" wątek zemsty;
  • niemal równie religijny dylemat moralny Poirota, który miota się, czy odstąpić od ... prawdy;
  • pokazane starcie cywilizacyjne Zachodu ze Wschodem poprzez scenę kamieniowania niewiernej żony w Stambule.
Przyznam, że nie widziałem jeszcze "nowej" wersji i jestem ciekaw, czy te wątki nadal pozostały?!

czwartek, 18 stycznia 2018

W Breslau też problemy. Dlaczego więc wszyscy czepiają się Ruchu?

Onet pisze następująco o problemach finansowych Śląska Wrocław:

"Na koniec 2017 roku władze Wrocławia prolongowały Śląskowi termin spłaty 5-milionowej pożyczki, którą teoretycznie klub powinien oddać do końca grudnia. Śląsk ma na zwrot tych pieniędzy kolejny rok.

– Gmina Wrocław jest zainteresowana zamianą tej pożyczki na kolejne akcje, które by objęła, ale nie ma na to zgody Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego, które jest mniejszościowym właścicielem – potwierdza Barbara Zielińska z biura prasowego wrocławskiego urzędu miasta.

W międzyczasie odsetki od tych 5 milionów wzrosły tak, że klub w sumie do oddania ma 8,71 mln zł, czyli już niewiele mniej, niż pożyczył sześć lat temu. Wierzycieli Śląska jest oczywiście więcej – pieniądze pożyczał mu m.in. Stanisław Han, współwłaściciel blokującego zamianę długu na akcje Konsorcjum."

Po tej lekturze nasuwa się mała refleksja:
– Dlaczego media, PZPN, Komisja Licencyjna oraz inni komentatorzy czepiają się od pewnego czasu tylko chorzowskiego Ruchu, podczas gdy w innych klubach ... problemy są podobne. Prawdopodobnie (a może przede wszystkim) nawet w Legii. Problemy finansowe ma Lechia Gdańsk, miliony w klubie utopiło miasto Zabrze, interes "życia" na GKS-ie robi miasto Katowice. Pół ligi nie płaci w terminie. Ale na tapecie jest jeden klub.

Czy to przypadkiem nie przykrywka dla problemów innych i zwykła pokazówka, aby udowodnić, że coś się robi i o problemie pisze?

Fajny prezent pani minister, szkoda, że dla ... nikogo

"Projekt o niższym ZUS dla małej działalności gospodarczej został dopracowany - poinformowała w czwartek minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz.

(…)
Jak mówiła w grudniu ub. r. w wywiadzie dla PAP Emilewicz, tzw. projekt "Mała firma - mały ZUS" uzależnia składki ubezpieczeniowe, fundusz pracy oraz składki zdrowotne od wysokości uzyskanych przychodów. Przedsiębiorca, który nie uzyskuje równowartości dwuipółkrotności minimalnego wynagrodzenia, będzie miał naliczaną obniżoną składkę. Jeśli przychody nie przekraczają 2,5 tys. zł, będzie płacił tych połączonych składek nie więcej niż 800 zł. Obecnie musiałby płacić 1300 zł. Przedsiębiorca będzie miał wybór - nie musi decydować się na taki system rozliczania."

Pani minister Emilewicz sprawia wrażenie naprawdę fajnej i - co chyba ważniejsze - kompetentnej babki. Ale ten jej prezent, jest skierowany doprawdy do ... nikogo. To i tak lepiej, niż efekt podniesienia kwoty wolnej od podatków, która dla absolutnej większości podatników została rok temu obniżona, bądź zlikwidowana. A w tym przypadku chyba nikt nie poinformował pani minister, że przy przychodach (zaznaczam: przychodach, nie dochodach, a to nie to samo) w wysokości 2,5 tys. zł nikomu nie opłaca się prowadzić biznesu. 

Takich przedsiębiorców praktycznie nie ma, o ile mówimy o prawdziwych przedsiębiorcach. 

Jedynymi beneficjentami prezentu pani minister mogą być bowiem tylko pseudoprzedsiębiorcy. Albo po prostu oszuści, albo dzisiejsze pracownice Lidla bądź Biedronki, którym pracodawca może zasugerować przejście na samozatrudnienie przy niższych kosztach pracy. Ale czy o to w tym pomyśle chodzi?