czwartek, 31 maja 2018

To zaszczyt mieć w mieście ektraklasową drużynę. Ale ten zaszczyt kosztuje

Za Interią:

"Wsparcie udzielone przez samorządy w 2017 roku:

Górnik Zabrze - 34,5 mln zł
Piast Gliwice - 12,6 mln zł
Wisła Płock -  10,7 mln zł
...
Legia Warszawa -  0,6 mln zł
Lech Poznań -  0,01 mln zł
Wisła Kraków - 0 zł
Cracovia - 0 zł"

Dodatkowa informacja: liczby stanowią pomoc bezpośrednią, nie ma w tym zestawieniu między innymi:

  • kosztów budowy obiektów sportowych;
  • kosztów udzielania preferencyjnych stawek wynajmu;
  • kosztów przenoszenia praw do sprzedaży nazwy stadionu na klub (Legia! - wydawałoby się , że tak poszkodowana w zestawieniu);
  • innej nieformalnej pomocy (sponsoring przez spółki miejskie, państwowe, itp.).
Jednak piłka nożna to biznes z licznym gronem chętnych do zagospodarowania korzyści oraz jednocześnie z usamorządowieniem lub upaństwowieniem kosztów działalności. W sumie: biznes z uspołecznieniem i nacjonalizacją ryzyka.
Wsparcie udzielone przez samorządy w 2017 roku:
Górnik Zabrze - 34,5 mln zł
Piast Gliwice - 12,6 mln zł
Wisła Płock -  10,7 mln zł
...
Legia Warszawa -  0,6 mln zł
Lech Poznań -  0,01 mln zł
Wisła Kraków - 0 zł
Cracovia - 0 zł


Czytaj więcej na https://eurosport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news-ekstraklasa-tak-samorzady-wspieraja-kluby-najwiecej-dostaje-,nId,2587332#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

We Francji jak w Polsce. Bój o powszechność prawa do bycia elitą

We Wprost ukazał się artykuł o strajkach studenckich we Francji. Połączenie słów: Francja, strajk oraz studenci jest zresztą jak najbardziej oczywiste. O co tym razem idzie? Otóż:
"O to, by nikt nie śmiał podnieść ręki na dekret Napoleona, który 200 lat temu [dopisek MS: czyli w skrajnie innych warunkach społecznych] zagwarantował każdemu, kto uzyska bakalaureat [dopisek MS: dziś maturę] możliwość zapisania się na dowolny uniwersytet i rozpoczęcia każdego kierunku studiów. Ten napoleoński ustrój akademicki nazywany bywa we Francji wolną edukacją dla wszystkich."
Kiedyś edukacja akademicka była ewidentnie elitarna. A jak dziś studiują Francuzi? Otóż:
"Maturę zdaje we Francji 80 proc. młodych ludzi. Po czym zapisują się oni na uniwersytety, nie płacąc nic albo jakieś symboliczne opłaty. Po czym studiują, studiują, studiują... Często nawet bez zamiaru skończenia fakultetów, na jakie się zapisali. Tłumy studentów rozsadzające uczelnie, inflacja jakości wykształcenia, ucieczka ambitniejszych studentów na uniwersytety brytyjskie i amerykańskie. Z upadku ocalały na razie elitarne i niewielkie (wbrew nazwie) Grandes Ecoles, gdzie aby się dostać, trzeba zdać jednak egzamin wstępny, gdyż taki wyjątek przewidział roztropny Napoleon."

Wypisz, wymaluj, jak w Polsce. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, by wymienić najistotniejsze:
  • Polityczna - przy modelu gospodarki transferującym "brudną" produkcję do Chin, politycy uważali, że Europejczykom wystarczy wiedza w zakresie zarządzania. Okazało się to jednak po czasie olbrzymim błędem.
  • Ekonomiczna - uczelnie świetnie się wypasły na boomie studenckim. Każdy student ekstra, nawet totalny nieuk, to kasa i etaty dla profesorów. I dostatnie ich życie.
  • Społeczna - dzięki powszechności "elitarnej" edukacji wiele osób uzyskało, przynajmniej teoretyczny, awans społeczny. Wszelkie ograniczenia w tym zakresie mogą zamknąć tę szansę awansu całym warstwom społecznym.
Jak wybrnąć z tej drogi donikąd? Jest kilka rozwiązań niesiłowych, w tym dwa kluczowe:
  • Niskie bezrobocie w fabrykach i wysokie wśród prawników (coś jak w Polsce). Wówczas młodzi ludzie sami pójdą do pracy fizycznej, bo studiowanie "bez sensu" nie będzie im się opłacało finansowo.
  • Zmiana modelu społecznego i praca nad rodzicami. Dziś niemłody już mężczyzna w wieku 25 lat, który tylko studiuje i nie potrafi nawet wbić gwoździa, a obiadki robi mu mamusia, to patologia. Dziś niemłoda już kobieta w wieku 25 lat, przeważnie bezdzietna i singielka, która tylko inwestuje w swoją edukację i nie potrafi nawet kotleta usmażyć, to też patologia. Młodzi ludzie w Europie nie chcą wziąć odpowiedzialności za życie. I nie zauważają, że życie im ucieka.

niedziela, 27 maja 2018

Obyczaje. Dziewczyny z Dubaju. Pierwsza krew

Dziś wstęp, taka - parafrazując Rambo - pierwsza krew z Dziewczyn z Dubaju. Lektura jest z jednej strony teoretycznie refleksyjna, z drugiej ukazuje jakiś fragment świata (podkreślam: to nadal fragment) w erze nowej otwartej i bezpruderyjnej cywilizacji europejskiej na styku z nadal konserwatywną, czasem wręcz "średniowieczną" (choć moim zdaniem średniowiecze ma absolutnie niezasłużoną złą sławę, a raczej prasę) cywilizacją arabską.

Wstępne myśli są następujące:
  • To atawizm, że bogaty nie z pracy, lecz "z natury", no i w miarę młody mężczyzna szuka "gadżetów" podkreślających jego bogactwo, młodość i możliwości. Szuka podziwu kumpli. A że najlepszymi gadżetami mogą być kurwy z Polski, cóż w tym dziwnego. Przepraszam Czytelniczki i Czytelników za wulgaryzm, ale sam autor nawet chyba celowo go w książce używał. Z drugiej strony czasem warto nazwać rzeczy takimi, jakimi są, bez uciekania do zamienników typu "sponsoring".
  • To atawizm, że są na świecie kobiety, które nie lubią prać i prasować, no i celem ich życia jest kasa, a źródłem tej kasy może być albo cały tabun bogatych mężczyzn, albo jeden "książę z bajki". Syndrom Kopciuszka działał kiedyś, nadal działa i pewnie będzie działał w przyszłości.
  • Ciekawostką jest fakt, że bogaty Arab może wybrać sobie celebrytkę z Polski z katalogu (na przykład magazynu dla pań), wyartykułować życzenie: "Tę panią chciałbym mieć za tydzień" i w znakomitej większości przypadków życzenie to stawało się rzeczywistością. Oczywiście za godziwą rekompensatę, ale jednak.
  • Charakterystyczne jest, że część z tych pań "z katalogu" po jakimś czasie ... szukało na własną rękę rzekomego księcia na imprezach odbywających się w miejscach, gdzie można było się go spodziewać.
  • Oczywiście opisana historia miała miejsce parę lat temu i ukazywała ogólnie system. Autor odkrył, że znakomity odsetek opisanych "turystek" znalazł swego "bogatego księcia" w życiu. Oczywiście chodzi o "księcia" z Europy, bo - co jest charakterystyczne - żaden Arab by się z taką [tu wstaw dowolne] nie ożenił. Panie mają dziś mężów, dzieci i prowadzą ... całkiem przyzwoity tryb życia.
  • Większość celebrytek (misski, piosenkarki, modelki) miała obiekcje dotyczące wyjazdów "do księcia", dopóki ... nie usłyszały stawki. Dodatkowym warunkiem zgody była ... odległość od Polski i aby ... nikt się o tym nie dowiedział. Czyli można się [wstaw dowolne], byle w tajemnicy.
Być może napiszę więcej po przeczytaniu całej lektury. Na razie jestem w połowie. Zresztą na razie książka podkreśla znakomicie mój szowinistyczny, męski punkt widzenia świata.

A jednak Real. Ostatni taki triumf tej ekipy

W ćwierćfinale świat płakał po Juventusie i Buffonie, którzy w rewanżu, nie da się tego ukryć, byli o klasę lepsi od Realu. W półfinale można się było zachwycać niemieckimi schematami z perfekcją realizowanymi na boisku. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że wynik końcowy się nie zgadzał. A teraz w finale rosło serce na widok pressingu, serca i szybkości rozgrywania akcji przez Liverpool. Problem w tym, że znów wygrał Real.

Cwaniactwo, fura szczęścia, czasem sprzyjający gwizdek, kilka razy klopsy bramkarzy, ale w tym, tego też nie da się ukryć, gigantyczne doświadczenie, mentalność zwycięzców i umiejętności. Tak Real wygrał prawie tym samym składem trzecią z kolei edycję Ligi Mistrzów. Moim skromnym zdaniem dla tej ekipy ostatnią. Oczywiście ostatnią dla tej ekipy, nie dla firmy Real. Dlaczego ostatnią? Ostatnią, ponieważ:
  • Model zespołu, w którym kilku ludzi zapieprza na boisku (Ramos, Modric, Marcelo), kilku jeszcze jedzie na krótkich, aczkolwiek spektakularnych zrywach (Benzema, Bale), generalnie kadra jest na krzywej opadającej (żenująco słaby w finale Ronaldo, Isco), a w razie czego życie ratuje genialny bramkarz (Navas), jest na dłuższą metę nie do utrzymania.
  • Real dziś leje nadal jakichś leszczy w lidze, nie ma sił na silniejsze zespoły, a w tym sezonie skoncentrował się na meczach Ligi Mistrzów i to nie wszystkich (vide: rewanż z Juventusem). Za rok nie starczy mu już sił i koncentracji na triumf.
  • Idzie nowe. Idzie w ogóle nowa fala. Czasy Messiego i Ronaldo odchodzą do lamusa. Jest w tym biznesie pełno młodych wilków (Salah, Mane), którzy są młodsi, zdrowsi, szybsi, bardziej zdeterminowani i nie mają zamiaru już czekać na swoją szansę.
Paradoksem jest, że to zwycięski Real, nie rywale, potrzebuje odnowy i rewolucji kadrowej. Jeśli jej nie dokona, nie powtórzy już swoich wyczynów z ostatnich lat.

Z drugiej strony należy się wielki szacunek dla "ekipy wypalonych dziadków". W tym sezonie Ligi Mistrzów, mimo problemów z wyregulowaniem formy,  pokonali w fazie pucharowej:
  • milionerów z Paryża skupujących wszystko, co najlepsze (teoretycznie) w futbolu - w I rundzie;
  • cwaniaków nad cwaniaki (aczkolwiek świetnie potrafiących grać w piłkę) z fantastycznym bramkarzem w składzie z Turynu - w ćwierćfinale;
  • fantastycznie naoliwioną i co do milimetra wymierzoną  niemiecką maszynkę z Monachium - w półfinale;
  • no i szalonych jeźdźców z Liverpoolu - w finale.
Zrobili to nie przejawiając wielkiej chęci do nadmiernego biegania. Grając wg schematu: dwie sytuacje - co najmniej trzy gole. Trzeba to docenić. 

piątek, 25 maja 2018

Punkt widzenia kibola

Ostatnie dni przyniosły wysyp wieści i artykułów donoszących o zamierzeniach PZPN-u.

Otóż po pierwsze związek nie zamierza dopuszczać do ekstraklasy klubów bez porządnego stadionu, aby uniknąć casusu Sandecji (ciekawe!). Ponadto kluby powinny grać na obiektach położonych w swoich miastach. 

A po drugie mecze reprezentacji w Lidze Narodów z Portugalią i Włochami odbędą się na Stadionie Śląskim, co wprawiło w zachwyt śląskich redaktorów. Jeden z nich w Sporcie napisał, że nie ma co liczyć na topowe mecze, bo te standardowo w różnych krajach odbywają się w stolicach, ale Stadion Śląski może być tak zwanym drugim wyborem.

Nie sposób tego nie skomentować.

Otóż po pierwsze, mnie jako kibola 14-stokrotnego mistrza Polski z Hajduk Wielkich, bardzo cieszy deklaracja PZPN-u o braku możliwości grania poza swoim miastem w ekstraklasie. Oznacza to, że prawa do gry w ekstraklasie w wyobrażalnej przyszłości nie dostaną konkurencyjne dla mnie kibolsko kluby, tj. GKS Katowice, grający przecież w Chorzowie, konkretnie w chorzowskim Parku Śląskim oraz Zagłębie Sosnowiec, skądinąd powszechnie wiadomo, że jego stadion postawiono w katowickich Szopienicach.

Oczywiście wiem, że istnieją plany budowy stadionu GKS-u Katowice w Katowicach i Zagłębia Sosnowiec - w Sosnowcu. Ale to na razie tylko plany.

Po drugie nie można się zgodzić z tezą redaktora Sportu.  Nic mi bowiem o tym nie wiadomo, aby pierwszym wyborem niegdyś dla reprezentacji RFN był Bonn. Nic mi bowiem o tym nie wiadomo, aby pierwszym wyborem obecnie dla Szkocji był Edynburg, dla Szwajcarii - Vaduz, dla Turcji - Ankara, a dla Holandii - Haga. Reprezentacje tych krajów europejskich raczej nie grywają w swoich stolicach, podobnie jak Brazylia rzadko grywa w Brasilii. Reprezentacje tych krajów raczej grają poza stolicami, odpowiednio najczęściej w Glasgow, Bernie, Stambule, Amsterdamie oraz Rio de Janeiro.

Ciekawe miejsca. Pszczyna

Pszczyna jest niemal notorycznie przez hanysów (hanys - Jan, Janek, Johann, Johannes - rodowity Ślązak) lekceważona, gdyż jest chyba zbyt blisko serca aglomeracji - Katowic. Nie jest to więc atrakcja wymagająca jakiejś większej turystycznej wycieczki. Ale Pszczyna to perła Śląska, doceniana przez goroli (nie Ślązaków).

Pszczyna to duma Śląska. Pszczyna to dom Daisy von Pless.

Pszczyna to cały zespół miejsc turystycznie atrakcyjnych, z czego największą sławą cieszą się niewielki, aczkolwiek bardzo ładny i cudownie położony pałac (zamek), piękny rynek oraz rozległy, zadbany i romantyczny park, a na końcu parku osada ... żubrów. Znów niech piękno tego miasta oddadzą zdjęcia:  
(źródła: Google, w tym Wikipedia, Pless.pl, Kocjan.pl)











czwartek, 24 maja 2018

Wznawiam coroczny cykl. Ciekawe miejsca. Heviz

Jest ciepło, zbliża się lato, czas wznowić cykle "Ciekawe miejsca" (o miejscach) oraz "W klapkach i skarpetach frotte" (o ciekawostkach różnych kierunków turystycznych). Dziś będzie o miejscu, i to nieodległym. A pomysł na ten kierunek nasunął się z inspiracji koleżanki Marty.

Heviz to kałuża obok innej, znacząco większej - Balatonu. I pewien kontrast dla Balatonu. Balaton jest mętny (niektórzy twierdzą, że po prostu brudny), płytki, w miarę ciepły i rozległy. Kałuża w Heviz jest krystalicznie czysta, głęboka, gorąca (nawet zimą) oraz po prostu malutka. Ot, takie ... naturalne termalne jezioro. Dojazd z Katowic: ok. 570 km przez Bratysławę.

Niech piękno tego miejsca oddadzą zdjęcia:








sobota, 19 maja 2018

Warszawska bezczelność! A może realna ocena sytuacji?

Nie milkną spory wokół mistrzowskiej fety Legii Warszawa. Przebrzmiał już pomysł zamiany gospodarza meczu Lech - Legia, a dziś Interia epatuje kolejnym newsem pod tytułem: "Legia podała miejsce i czas mistrzowskiej fety".

Drodzy warszawiacy! Wiem, że jesteście najmądrzejsi, najpiękniejsi, no i przede wszystkim najbogatsi. Wiem, że ten tytuł wam się należy. Wiem nawet, że go dostaniecie.

Ale do jasnej ciasnej:

wasz mecz o mistrzostwo przynajmniej z pozoru jest jutro!

czwartek, 17 maja 2018

Reminiscencje ekonomiczne. Zasada spłaszczonej rentowności


Ruda Śląska, 29.03.2013

SĘPY, CZYLI POLSKA INTERPRETACJA PRAWA POPYTU I PODAŻY

Jestem zwolennikiem teorii, iż w ekonomii obowiązuje niezmiennie zasada spłaszczonej rentowności w dłuższej perspektywie czasowej. Jeśli więc prowadzicie Państwo jakiś interes o wyjątkowej zyskowności, możecie jednocześnie oczekiwać, iż po jakimś czasie Wasi sąsiedzi w biznesie dostrzegą to i również zechcą podobne przedsięwzięcie realizować. Jeśli oni to zrobią - i jeśli co więcej im się uda - wówczas ich śladem podążą następni, potem jeszcze następni, itd. Minie znów jakiś czas i zorientujecie się Państwo, że aby przetrwać walkę konkurencyjną trzeba obniżyć ceny. A fama idealnego interesu wciąż przyciąga jeszcze innych amatorów. Więc zmusza to Państwa do dalszego obniżania cen. W pewnej chwili nachodzi Was refleksja, że jest to droga donikąd, gdyż zaczynacie do świetnego niegdyś biznesu dopłacać. A przeszła sława wciąż przyciąga nowych amatorów. Na Waszą i ich zgubę. Taki właśnie problem dotknął w naszym kochanym kraju kilka niegdyś świetnie prosperujących całych branż, jak farmaceutyka czy piekarnictwo na przykład. Tak działa niepisane prawo „wyłożonej padliny”. Chodzi o to, iż tam, gdzie pojawiają się pieniądze, tam szybko znajdują się również chętni do ich zagospodarowania, tak jak padlina przyciąga sępy.

Dotyczy to rzecz jasna nie tylko prywatnych biznesów, lecz również wszelkiej maści inicjatyw unijnych, rządowych, miejskich oraz różnego typu innych projektów, gdzie pojawiły się środki do zagospodarowania. Nieprzypadkowo wraz z mnogością funduszy strukturalnych rozwinął się rynek doradztwa w ich pozyskiwaniu. Czasem mam wątpliwości, czy nie jest on jedynym „pewnym” beneficjentem tej sytuacji? Zauważcie Państwo, że pod pretekstem projektu EURO 2012 wybudowaliśmy zbyt duże i niezwykle drogie obiekty, że „na środkach europejskich” rozbudowaliśmy administrację i strwożyliśmy szereg niepotrzebnych w innych warunkach etatów urzędniczych. Przecież konieczność realizacji „dodatkowych zadań związanych analizą wniosków oraz z redystrybucją funduszy” jest swoistą mantrą, jedynym często wytłumaczeniem - lecz o dziwo skutecznym - wzrostu ilości etatów w sektorze administracyjnym.

Teoretycznie zagadnieniami ekonomicznymi powinno rządzić prawo popytu i podaży.

środa, 16 maja 2018

Robert Harris. Monachium. Cytaty

Niżej cytaty z Monachium Roberta Harrisa. Historia zdrady - dziś wiemy, że oni "mogli wybrać hańbę lub wojnę. Wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak."

Chamberlain (premier Wielkiej Brytanii) przed konferencją, na której zdecydowano o rozbiorze Czechosłowacji (o tzw. Sudetenland - dziś między innymi miasta Jesenik, Karlove Vary, czy Cheb):
Jak straszne, niewyobrażalne i nie do uwierzenia jest to, że będziemy musieli kopać transzeje i zakładać maski przeciwgazowe z powodu sporu w odległym kraju, pomiędzy ludźmi, o których nic nie wiemy... (str. 54)
I dalej Chamberlain:
- Alec, kiedy ostatnim razem patrzyłem na mapę - odezwał się premier - Czechosłowacja nie miała wspólnej granicy ze Związkiem Radzieckim. Rosjanie mogą interweniować, wyłącznie napadając na Polskę albo Rumunię. Oba te państwa włączą się w takim przypadku do wojny po stronie Niemiec. I naprawdę, nawet abstrahując od kwestii geografii... żeby sprzymierzyć się akurat ze Stalinem w krucjacie na rzecz prawa międzynarodowego! To groteskowy pomysł. (58)
Za każdym razem, gdy oglądałem później pomnik upamiętniający ofiary Wielkiej Wojny (...) przysięgałem sobie, że jeśli kiedykolwiek będę mógł zapobiec powtórzeniu się podobnej katastrofy, zrobię wszystko... poświęcę wszystko, by zachować pokój. (121)
Skuteczny marketing:
Hitler usprawiedliwiał w nim inwazję faktem, że do tej pory dwieście czternaście tysięcy Niemców sudeckich zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów przed oburzającymi aktami przemocy i krwawym terrorem ze strony Czechów. (125)
Szczegóły układu:
W szczególności tajne miało pozostać porozumienie zawarte między Chamberlainem i francuskim premierem Deladierem, na mocy którego, nawet jeśli wojna wybuchnie i zostanie wygrana, Czechosłowacja w swoim obecnym kształcie przestanie istnieć. (137)
 Dlaczego wojna została odwleczona:
Goebbels ujął to trafnie podczas kolacji, mimo że on był osobiście za inwazją: Nie można rozpętać wojny z powodu jakichś drobiazgów technicznych". Błąd Führera polegał na tym, że zgłosił listę żądań. Kiedy zostały w większości spełnione, znalazł się w pułapce. Podejrzewam, że następny raz nie popełni tego błędu. (164)
Postawa Brytyjczyków wobec niemieckiej opozycji:
Hm... trzeba powiedzieć, że to zróżnicowana grupa. Kilku dyplomatów, jeden czy dwaj ziemianie, jeden przemysłowiec. Połowa z nich nie ma pojęcia o istnieniu drugiej połowy. Jedynym punktem, co do którego chyba się zgadzają, jest to, że imperium brytyjskie powinno przystąpić do wojny, by przywrócić władzę Kajzera Wilusia, a w każdym razie kogoś z jego rodziny... co biorąc pod uwagę, że niespełna dwadzieścia lat temu straciliśmy prawie milion ludzi próbując pozbyć się tego gnoja, świadczy, łagodnie mówiąc, o pewnej politycznej naiwności. (177)
Coś dla ludzi nauki:
Oksford jest drugim najstarszym uniwersytetem w Europie, założono go w dwunastym wieku. (...) Heidelberg został założony sto lat później. Najstarsza jest oczywiście Bolonia. (199)
O napisanym "przez Włochów" porozumieniu:
Projekt był napisany wczoraj wieczorem w Berlinie, Mussolini udawał tylko, że to jego własny pomysł. Naprawdę uwierzył pan, że powierzylibyśmy tak ważną sprawę Włochom?
Porozumienie:
 Z początku Czesi byli zbyt zszokowani, żeby coś powiedzieć.
- Oddaliście Niemcom wszystko, czego chcieli! - zawołał w końcu Masaryk.
- Zgodziliśmy się na oddanie tylko tych terytoriów, na których odsetek ludności niemieckiej wynosi ponad pięćdziesiąt procent.
- Ale razem z tymi terenami tracimy wszystkie fortyfikacje graniczne... nasz kraj będzie bezbronny. (307)
To nie były negocjacje. To kapitulacja. (308) 

wtorek, 15 maja 2018

Matura z niemieckiego. Słówka

Przetłumacz na język polski następujące słowa i wyrażenia:

  • Lebensraum
  • Rassenamt
  • Amt für Bevölkerungspolitik
  • Sturmabteilung
  • Schutzstaffel
  • Sicherheitsdienst
  • Konzentrazionslager
  • Lagerkommandant
  • nur für Deutsche
  • Deutschland über alles 

 

Temu dam, tamtemu obiecam, a tym dołożę nową daninę.

Ostatnio mamy wysyp pomysłów - nazwijmy to zgodnie z narracją oficjalną - solidarnościowych. Najpierw PPK z podniesieniem oskładkowania pracy o 4 proc. (takie OFE-bis, ale nie wiadomo dlaczego bez likwidacji składek na OFE), potem 10 gr do ceny paliwa na działania antysmogowe (tak zwane odwrotne janosikowe: zabierz biednemu, daj bogatemu), teraz opłata solidarnościowa 4 proc. nałożona na najbogatszych (zarabiających powyżej 1 mln zł rocznie) na cele ludzi niepełnosprawnych (tu już zwykłe janosikowe); a nie wiadomo ilu podobnych pomysłów możemy się jeszcze spodziewać.

Wydaje się, że nasz rząd (bo reprezentuje interesy nas wszystkich) zapomina o słynnym przesłaniu sprzed dekad:
Margaret Thatcher
"Problem z socjalistami jest taki, że ostatecznie zawsze kończą im się cudze pieniądze"
Podobne przesłanie zawiera też inny cytat:
Wiktor Suworow
"Wszyscy socjaliści wyznają w takiej lub innej formie to samo. Weźcie program dowolnej partii socjalistycznej, materiały z jakiegokolwiek ich kongresu, przemówienie płomiennego rewolucjonisty lub hasła postępowego związku zawodowego, odrzućcie puste słowa i frazesy - a jest ich sporo - dokładnie wyciśnijcie i w tym, co pozostanie, odkryjecie istotę: będziemy pracować coraz mniej, a brać coraz więcej.
(...)
Wykorzystując to gładkie hasło (oczywiście nie w gołej i szczerej postaci, a w otoczeniu pięknych frazesów), można zniszczyć każdą, nawet najpotężniejszą gospodarkę. To hasło pomaga torować drogę do władzy. Tłum zawsze was poprze.
(...)
Ale ci, którzy na grzbiecie zasad sprawiedliwości dorwą się do władzy, będą musieli natychmiast z nich zrezygnować. Ponieważ pracując coraz mniej, nie można dostawać coraz więcej. Państwo upadnie."

sobota, 12 maja 2018

Reminiscencje c.d. Wstęp do ekonomii przedsiębiorstw


Przemyśl, 15.09.2011

Wiedza o podstawowych aspektach ekonomicznych w procesie podejmowania decyzji biznesowych

J
estem doradcą ekonomicznym i wykładowcą. Jestem więc człowiekiem dysponującym przeglądem życia gospodarczego w Polsce w dość szerokim zakresie dzięki doświadczeniom ze współpracy z Klientami oraz Słuchaczami. Mam okazję przyglądnąć się, jaki jest stopień zaawansowania w zakresie wdrożeń i wykorzystania nowoczesnych narzędzi zarządzania ekonomicznego przedsiębiorstwem. Mam okazję też badać znajomość zarówno podstawowych jak i bardziej wyspecyfikowanych zagadnień ekonomicznych wśród biznesmenów i menadżerów w polskim biznesie. I jak to wygląda? Posłużmy się kilkoma scenkami rodzajowymi z życia biznesowego.

Scenka 1: rozmowa z inwestorem kapitałowym
-Dzień dobry, oczekiwalibyśmy pomocy w zakresie restrukturyzacji przedsiębiorstwa, które kupiliśmy pół roku temu.
-A cóż się dzieje takiego negatywnego?
-No, kluczowe osoby odeszły z pracy, wyniki lecą na łeb i szyję, kontrahenci domagają się zapłaty, konta mamy zablokowane.
-Świetnie, a dlaczego Państwo zainwestowali w ten zakład?
-Uznaliśmy to za świetną okazję biznesową, kupić dzisiaj zakład za taką cenę to naprawdę jak promocja.
-A ile Państwo zapłacili?
-No, dwadzieścia trzy i pół miliona.
-A dlaczego akurat tyle?
-No, przecież sprzedający przedstawił niezależną wycenę na taką właśnie kwotę.

Scenka 2: plan inwestycyjny
-Otrzymałem od Państwa plan gospodarczy na rok do przodu zgodnie z założeniami, dziękuję serdecznie, chciałbym jednakże porozmawiać jeszcze o pewnych kwestiach, szczególnie interesuje mnie plan inwestycyjny.
-A o co chodzi?
-Chciałbym się upewnić, że wszystkie elementy zostały uwzględnione.
-Ależ z pewnością tak jest, Pani Marta zrobiła zapotrzebowanie na narzędzia, Pan Józef przewidział wszystkie remonty, kupimy też ten samochód, o którym mówiliśmy.
-Świetnie, świetnie, a to.. za oknem?
-Ma Pan na myśli…?
-Mam na myśli tę wielką halę produkcyjną, która powstaje za oknem. Proszę mi powiedzieć, w którym miejscu w tym planie znajduje się ten element?
-No… nie ma…tego…nie uwzględniliśmy.


Scenki te uświadamiają dwa istotne problemy, które opiszę dalej.

Trochę historii. Dziś ważna rocznica: przewrotu majowego!

Dziś mija 92. rocznica przewrotu majowego. Wikipedia podaje taki komunikat:


"Przewrót majowy (zamach majowy, pucz majowy) – zbrojny zamach stanu w Polsce dokonany w dniach 12–15 maja 1926, w Warszawie przez marsz. Józefa Piłsudskiego, w czasie którego zabitych zostało 379 osób (215 żołnierzy i 164 osoby cywilne), a około 1000 osób zostało rannych. Powodem zamachu była pogarszająca się sytuacja polityczna i gospodarcza kraju, zaś bezpośrednią przyczyną – seria kryzysów gabinetowych w latach 1925–1926."



Niewątpliwą intencją Piłsudskiego było zaprowadzenie porządku w stajni Augiasza, jaką stała się pogrążona w sporach charakterystycznych dla młodej demokracji Polska. Piłsudski był pewien, że jego autorytet wystarczy. Spotkało go jednak nieszczęście: nie wystarczył. Doszło do zamieszek i - niestety - krwawych starć. Kolejnym nieszczęściem wynikającym z wydarzeń majowych był fakt, że po nich polityczny bajzel wcale nie został opanowany, a temperatura sporów wzrosła. Efektem było zamknięcie opozycyjnych polityków w twierdzy brzeskiej. I tak się bawiono, póki leśniczy Adolf wraz z leśniczym Józefem nie zaorali lasu. 

O sanacyjnych czasach pięknie opowiada ta książka:
 Polecam!

Liga poukładana

W Lotto Ekstraklasie nic wielkiego już nie może się wydarzyć. Nie ma się co spodziewać wielkich emocji.

Legia odbierze trofeum za mistrzostwo po podróży z Poznania do "domu", bo wspólnie ustalono z Lechem, że tak jest lepiej. Legia tym samym dostanie kolejną szansę kompromitacji w eliminacjach Ligi Mistrzów. Legii mistrzostwo się należy, bo ma przecież ... najwyższy budżet.

W eliminacjach Ligi Europy z kolei szansę na kompromitację dostaną Jagiellonia, Lech i Górnik.

Z ligi spadną niechciane przez innych "wiochy", czyli grające w Niecieczy Nieciecza i Sandecja.

Do Lotto Ekstraklasy awansują Miedź Legnica i - prawdopodobnie - GKS Katowice lub - co jest mało prawdopodobne, ale możliwe tylko wówczas, gdyby tradycyjnie piłkarze GKS-u Katowice dostali na finiszu jakiejś "niespodziewanej" zadyszki - GKS Tychy.

Czy mam rację? Zobaczymy już wkrótce, być może dzisiaj parę zagadek już się wyjaśni.

Reminiscencje. Afera GetBack wytłumaczona ... kilka lat temu


Ruda Śląska, 29.03.2013

Związek filmu i literatury z bieżącymi zdarzeniami ekonomicznymi


 Jak wytłumaczyć dzisiejsze zjawiska gospodarcze? Skąd się biorą „afery”?
Skąd ludzie czerpią inspirację? Nie sądzę, aby ci, których lud pospolity nazywa dziś po prostu „oszustami”, byli wysoce wykształconymi znawcami literatury światowej i arcydzieł sztuki filmowej. Ale sięgając do tych źródeł znajdziemy bez pudła opisy zdarzeń, które mają miejsce w teraźniejszości lub w niedalekiej przeszłości. Naprawdę, nie żartuję.


Część z Państwa pewnie widziała rolę życia Jana Nowickiego w filmie Sylwestra Chęcińskiego „Wielki Szu”. Znajdziemy tam bardzo aktualne wytłumaczenie tzw. „afery opcyjnej”, która na przełomie 2008 i 2009 roku dotknęła szereg przedsiębiorstwa w Polsce, głównie o kapitale państwowym. Gra w filmie toczyła się następującym schematem: wciągnięcie „frajera” do rozgrywki, stworzenie pozorów, że może zostać mistrzem pokera i wzbogacić się bez wysiłku, a potem w wielkim finale … wielkie nieszczęście amatora, który dziwnym trafem przegrał rozgrywkę z profesjonalistami. Dokładnie tak samo przebiegała relacja w kontaktach między przedsiębiorstwami (amatorzy) a międzynarodowymi korporacjami bankowymi (profesjonaliści) w iście hazardowym zakładzie o kurs złotówki w relacji do walut obcych. Dokładnie w tym samym czasie w niemal tą samą grę postanowili zagrać młodzi ludzie, tzw. „frankowcy”, którzy „zainwestowali” we własne lokum bez konieczności spędzania wieczorów z teściami. Oni mogą filmu Chęcińskiego nie kojarzyć w ogóle, bo raczej stary on jest i mało kul (od angielskiego cool, jak się teraz mówi), bo polski, więc polecę im coś nieco tylko młodszego, lecz bardziej międzynarodowego. Zobaczcie sobie Państwo holiłódzki (od Hollywood, nie od nazwy miasta w środku Polski) produkt Oliviera Stone’a o nazwie „Wall Street” z fantastycznymi rolami Michaela Douglasa i Charlie Sheena, który opowiada w innej scenografii iście tą samą bajkę z podobnym finałem dla amatora. Faktem jest też, że obie bajki nie kończą się dobrze dla „profesjonalnych oszustów”, a w realnym życiu, inaczej niż w Dostojewskim, jednak zbrodnia nie zawsze idzie w parze z karą.

O niedawne aferze „Amber Gold” pisał już w 1999 roku niejaki „kryminalista” (tzn. autor książek kryminalnych) z nielubianej u nas Rosji (a akurat literaturę mają świetną) Boris Akunin w pozycji „Walet pikowy”. Książka stanowiąca fikcję literacką opisuje działalność pewnego kombinatora w czasach carskich jeszcze. Aby nie zanudzać opisem cytuję wprost: „Wielce udanie poszła w pozaprzeszłym roku operacja z Towarzystwem Kredytowym Butterfly w Niżnym Nowogrodzie. Pomysł był prosty i genialny, obliczony na bardzo rozpowszechniony typ ludzi, u których wiara w bezpłatny cud jest silniejsza niż wrodzona ostrożność. Towarzystwo przyjmowało od mieszczuchów wkłady pieniężne na niesłychanie wysoki procent. W pierwszym tygodniu wkłady wniosło zaledwie dziesięć osób, w tym dziewięć podstawionych przez Momusa. Kiedy jednak w następny poniedziałek (procenty naliczano codziennie) otrzymali oni wszyscy po dziesięć kopiejek od każdego wpłaconego rubla, miasto wprost oszalało. Kolejka do kantoru Towarzystwa ciągnęła się przez trzy przecznice. W następnym tygodniu Momus znowu wypłacił po dziesięć procent, po czym musiał wynająć jeszcze dwa pomieszczenia i dwunastu nowych kasjerów. Czwartego poniedziałku na drzwiach kantoru pojawiły się kłódki. Tęczowy Butterfly na zawsze odpłynął znad brzegów Wołgi w siną dal”. Chyba nie muszę do tego nic już więcej dodawać. 

Istną kopalnią wiedzy o czasach dzisiejszych są „Losy dobrego wojaka Szwejka…” niedokończone niestety przez Jarosława Haszka z powodu śmierci w 1923 roku. Możemy tam między innymi znaleźć świetny cytat „a przecież panowie oficerowie to w ogóle mało czytają” lepiej ode mnie tłumaczący problem „sztucznej inteligencji”. Z kolei w „Ziemi Obiecanej” Władysława Stanisława Reymonta, znanego obecnie jako patron ulicy, przy której stoi stadion Wisły Kraków, możemy znaleźć analogie do niedawnych „afer budowlanych”. Cytuję: „nie sztuka jest upaść sto za sto, tu trzeba myśleć, tu trzeba bankrutować trzydzieści za sto, co ja mówię dwadzieścia …”.  Podobnie jak sienkiewiczowski Zagłoba radzi „podarować Karolowi Gustawowi Niderlandy”, tak samo postępują partie przed wyborami na całym świecie obiecując w zamian za głosy różnorakie rzeczy i dobra, które do nich nie należą.

Czytając rozdział „Sejmokracja” książki „Gorzka chwała. Polska i jej los 1918-1939” zafascynowanego Józefem Piłsudskim amerykańskiego pisarza Richarda Watta (swoją drogą ciekawe, jak pięknie naszą historię opisują cudzoziemcy) nie sposób nie znaleźć analogii do czasów dzisiejszych i obecnego stylu organizowania sobie życia politycznego przez Polaków. Rozrost administracji, nepotyzm, korupcja, przekładanie korzyści osobistych nad społecznymi, itd. Proszę Państwa, to wszystko już było. Oby nie skończyło się podobnie jak niemal wiek temu. 

Z kolei Agatha Christie uczy nas, iż nie należy powierzać kasy pięknemu młodzieńcowi o budzących zaufanie niebieskich oczach, bo on je niechybnie „źle zainwestuje”. Potem nie zostanie mu już nic innego jak próba zamordowania staruszki-powierniczki. Wypisz-wymaluj niektóre fundusze inwestycyjne i emerytalne.

Związki filmy i literatury z życiem realnym są niezwykle silne. W gospodarce i ekonomii mimo postępu technicznego generalne zjawiska rządzące tą sferą są stare jak świat i dawno zbadane. Zmieniają się tylko dekoracje i narzędzia. 

W jednej tylko pozycji pod tytułem „Cichym ścigałam go lotem” autora „arcydzieł literatury brukowej” - jak sam się określił Maciej Słomczyński - publikującego kryminały pod pseudonimem Joe Alex, znajdujemy wiele cytatów odnoszących się pośrednio do życia i ekonomii zarazem.

GetBack. Edukacja ekonomiczna Polaków

Polacy nie lubią się edukować ekonomicznie. Zostawiają tę wiedzę fachowcom lub raczej ludziom, których powszechnie uważa się za fachowców - a to nie to samo. Książki oraz czasopisma o ekonomii sprzedają się tak sobie, a te, które jednak się sprzedają, są najczęściej w swym charakterze narzędziowe. Uczelnie też raczej przekazują wiedzę o narzędziach, a nie o skutkach ich zastosowania. Tematu zajęć o aferach gospodarczych, z tego co się orientuję, nie ma na żadnej z nich. A szkoda, bo wiedza ta jest niezmiernie ciekawa.

No i co jakiś czas mamy jakieś medialne afery. I to nie tylko na "świecie", tylko właśnie tu, u nas, i to występujące cyklicznie. Z pamięci wyciągam na szybko następujące numery już "wolnej" Polski:
  • książeczki mieszkaniowe;
  • Bezpieczna Kasa Oszczędności;
  • Powszechny Program Prywatyzacji (bony);
  • emerytury pod palmami (OFE);
  • kredyty denominowane we franku szwajcarskim;
  • bankowo-ubezpieczeniowe polisolokaty;
  • akcjonariat obywatelski (spółki energetyczne i górnicze);
  • Amber Gold;
oraz pewnie jeszcze kilka innych.

Tymczasem afera GetBacku jest niemal typowa. Firma była najpierw finansowana kapitałem własnym, po czym wchodzi na giełdę. Gdy akcjonariat jest już rozproszony, skłonność zarządów do zadłużania spółki rośnie. Spółka pozyskuje więc kredyty bankowe. Jak jej już zdolność kredytowa (czytaj: realne zabezpieczenia) zacznie się kończyć, szuka innych rozwiązań. Ostatnio modnym rozwiązaniem jest emisja niezabezpieczonych obligacji korporacyjnych. Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że taka obligacja jest po prostu obietnicą przedsiębiorstwa, że w zamian za pożyczone mu środki odda je w określonym terminie wypłacając dodatkowo pożyczającemu premię.

No i w przypadku GetBacku ta obietnica okazała się trudna do spełnienia. Poszkodowani są wierzyciele instytucjonalni, ale też zwykli "ciułacze" zaangażowani bezpośrednio (raczej rzadko) lub pośrednio (przez fundusze - częściej). A na dziś spółka oferuje wierzycielom, że nie odda im niczego teraz, 2/3 długu odda kiedyś, a 1/3 zamieni na fantastyczne akcje tegoż przedsiębiorstwa, a premii nie wypłaci nigdy. Szczerze mówiąc nadal jest to ... dość dobra oferta. Daje bowiem wiarę na przyszłość. Skoro znaleźli się frajerzy, którzy wyłożyli kasę na ten szwindel, nie należy ich traktować zbyt brutalnie. Ponadto tworząc z nich akcjonariuszy, bezpośrednio wciąga się ich do współdecydowania o własnym długu. Mistrzostwo świata.

Cały problem w takich aferach sprowadza się do tego, że w dzisiejszym świecie gospodarczym najwięcej w obiegu jest kapitału, gdzie zarządza się cudzymi pieniędzmi na cudze cele. O jakości tego zarządzania pisałem w tej pozycji:

dokładnie tak:

Książka do kupienia nadal w księgarni onepress.pl
prowadzonej przez gliwickie wydawnictwo Helion.


sobota, 5 maja 2018

Maszynka do mięsa. Zbliża się matura z angielskiego

Zbliżają się egzaminy maturalne z języka angielskiego. Są to egzaminy, do których corocznie polska młodzież jest ... najlepiej przygotowana i osiąga na nich jak najlepsze wyniki. Cóż, znak czasów. Ucząc młodzież angielskiego, świetnie przygotowujemy jej przedstawicieli do emigracji na "zmywak" do Londynu. Choć nie, stop! Dziś młodzi Polacy na emigracji doprawdy rzadko pracują rzeczywiście przy myciu naczyń. Poszukiwani tam za to są lekarze, inżynierowie, informatycy oraz fachowcy z branży budowlanej. Też znak czasów.

Niżej polecam świetny tekst do omówienia na maturze z języka angielskiego:


We don't need no education
We don't need no thought control
No dark sarcasm in the classroom
Teachers leave them kids alone
Hey! Teacher, leave them kids alone!
All in all, it's just another brick in the wall
All in all, you're just another brick in the wall

 Another brick in the wall. Pink Floyd. The Wall. Autor: Roger Waters