środa, 29 sierpnia 2018

Puszka Pandory. Europa w strachu przed jakimkolwiek naruszeniem status quo na mapie

Podział etniczny Kosowa (ang.)
Władze Serbii i niegdyś serbskiego Kosowa chcą się dogadać w kwestii przesunięcia granic, zgodnie z podziałem etnicznym.

Link do znalezionego artykułu na ten temat niżej:
Otwarcie puszki Pandory

Tymczasem "społeczność międzynarodowa", a już w szczególności Unia Europejska spoglądają na wspólną i w miarę rozsądną inicjatywę nienawidzących się wzajemnie Serbów i Albańczyków z ... nieukrywaną niechęcią. Brexit spowodował brak tolerancji dla jakichkolwiek ruchów mających na celu rozpad jakiegokolwiek kraju. Nie było tolerancji dla separatyzmu Katalonii, nie ma tolerancji dla zmiany granic na Bałkanach.

Tymczasem Bałkany to przecież od czasu rozpadu Jugosławii ... tykająca bomba zegarowa. Nieuznawane przez wiele krajów Kosowo, dzieląca się na część chorwacką (Hercegowina), boszniacką (muzułmańską) i Republikę Serbską Bośnia i Hercegowina, w zasadzie serbska Czarnogóra, włoska Istria i nieopodal agresywna w swej polityce Albania - to istny tygiel. Spory narodowe i spory religijne w pakiecie. Prędzej lub później (raczej prędzej) coś tam się wydarzy, chyba, że znajdzie się na świecie kolejny Tito.

A jak już raz ruszymy granice w Europie, to:
  • odżyje projekt Wielkich Węgier (z Siedmiogrodem, Słowacją, Zakarpaciem, Wojwodiną i dzisiejszą wschodnią Austrią);
  • odżyje projekt Wielkiej Albanii (z Macedonią, Kosowem i częścią Czarnogóry);
  • Południowy Tyrol ogłosi niepodległość;
  • rozpadnie się Hiszpania;
  • rozpadnie się Wielka Brytania;
  • zjednoczy się Irlandia;
  • i w konsekwencji Unia Europejska przestanie istnieć.
Co było do udowodnienia. Stąd decyzjami politycznymi w Europie rządzi dziś strach.
Mapa Wielkiej Albanii
Co zostało z Wielkich Węgier?

Włosi. Życie to teatr. Cytaty. Cz. I - Rynek pracy

We Włoszech jak w Polsce (str. 105):

"Najlepiej pracować w instytucjach państwowych - tak uważa wielu Włochów. Pensja jest średnia, ale praca stabilna i, nazwijmy to oględnie, niewyczerpująca. (...) Ciepłe posadki to dzisiaj w tym kraju duża atrakcja. (...) Pamiętam nagłówki gazet, kiedy parę lat temu w Rzymie niespodziewanie zaczęto sprawdzać listę obecności w ministerstwach. W wielu ... zabrakło biurek. Okazało się, że urzędnicy doskonale opanowali, a nawet sami stworzyli, doskonale funkcjonujący system pracy rotacyjnej, dzięki któremu w biurze spotykali się niezwykle rzadko. Dopiero kontrola wykazała, ile niepotrzebnych nikomu stanowisk udało się w tym czasie "załatwić". To akurat nas dziwić nie powinno."

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Wezwanie Dominiki

"DM BZW BK, który pośredniczy w wezwaniu, ogłosił, że "Dominika Kulczyk i Mansa Investments wzywają do sprzedaży 22 631 790 akcji Polenergii, stanowiących 49,80 proc. kapitału zakładowego spółki, po 20,5 zł za sztukę". Celem wzywających jest osiągnięcie 100 proc. akcji w kapitale zakładowym spółki i następnie wycofanie jej z GPW."

Link do artykułu

Komentarz: Coś nie tak jest z tą naszą narodową giełdą. Abstrahując od źródeł kapitału różnych inwestorów (prywatny /państwowy /zagraniczny), wycofań jest ostatnio chyba zbyt wiele. Nie ma zaufania, nie ma kapitału - to "wszyscy" "uciekają z tonącego okrętu".

Ekonomia w polityce. Śmieszniej być nie może

Za komuny to rząd "budował" osiedla z "wielkiej płyty"
Na ulicach można się natknąć na różne plakaty wyborcze, ale najweselsze są te, które nawiązują do ekonomii. Na przykład ten głoszący, że "partia rządząca zabrała miliony, a tanich mieszkań nie ma" lub "...a wszystko drożeje". Abstrahując od tego, że wzbudzają one skrajne emocje, w zależności od tego, czy przynależy się do "mafii", czy do "sekty" - wg klasyfikacji Kazika - wesoło jest z innego powodu. Taka narracja pokazuje, że czołowe polskie partie traktują społeczeństwo, jako oczekujące zaprowadzenia lub zakonserwowania - w zależności od punktu widzenia - gospodarki ... komunistycznej. I pewnie ... mają rację. Tylko bowiem w gospodarce komunistycznej to rząd buduje mieszkania lub wpływa na ich cenę. Tylko bowiem w gospodarce komunistycznej rząd ma wpływ na ceny produktów i towarów. W normalnej gospodarce rynkowej rządowi oraz innym politykom nic do tego, jak te czynniki się kształtują - rządzi bowiem prawo popytu i podaży. Polacy jednak oczekują, aby to wybierani przez nich politycy coś z tymi czynnikami zrobili.

Wszelkie badania wskazują, że niemal 90 proc. Polaków deklaruje, iż słabo lub wcale zna się na ekonomii. To widać też na plakatach wyborczych. Swoją drogą żaden z tych plakatów nie głosi: "Polacy! Weźcie się do ciężkiej pracy - wówczas będzie się wam wszystkim żyło lepiej!". Zamiast tego jest oczekiwanie tanich leków, tanich mieszkań, skrócenia kolejek do lekarzy, wysokiego socjalu, zachowania miejsc pracy, podwyżek płac w sektorze budżetowym i utrzymania wszelakiego rodzaju przywilejów: emerytalnych, składkowych, podatkowych. Na tych oczekiwaniach budują swoje kampanie zarówno partie będące u władzy, jak i te do tej władzy dopiero aspirujące. Ciekawe.

A może jest tak, jak już pisałem niemal rok temu, że w jakimś stopniu - w związku z naszą historią i pamięcią o "złotej epoce Gierka" - wszyscy jesteśmy trochę komuchami. Niżej zamieszczam link do artykułu z 8 listopada 2017 r.:
 Wyklęty powstań ludu ziemi



niedziela, 26 sierpnia 2018

Nie będzie nam żaden Petrescu ani Czerczesow mówił, jak mamy trenować

Jak czytamy w prasie, trener Sa Pinto "widząc wyniki badań wydolnościowych, nakazał piłkarzom Legii ciężką pracę".

Nie wiem, jak wytłumaczyć to Portugalczykowi, ale słowa "polski piłkarz" oraz "ciężka praca" wyjątkowo się nie lubią, no i wyjątkowo do siebie nie pasują.

Ciekawe, co nastąpi wcześniej:

  • Sa Pinto nauczy warszawskie "gwiazdy" ciężkiej pracy na treningach, czy
  • ciężkie treningi okażą się niesprzyjające dobrym wynikom sportowym, po czym Portugalczyk zostanie zastąpiony kimś, kto rozumie "specyfikę polskiego futbolu"?
PS. Przy okazji przyznam, że jeśli Legii uda się sprzedać Szymańskiego (młody piłkarz, któremu udało się kilka razy dobrze kopnąć piłkę) do CSKA za ... 7 mln euro, będzie to finansowe mistrzostwo świata.

czwartek, 23 sierpnia 2018

Komuna

"Wyklęty powstań ludu ziemi!"
Wiktor Suworow. Klęska:

"W normalnym kraju gospodarką rządzi zażarta konkurencja. Przetrwa tylko ten, kto jest zdolny do wytwarzania najlepszych towarów w dowolnych wymaganych ilościach po najniższych cenach.
(...)
A w kraju socjalistycznym cała gospodarka znajduje się pod kontrolą państwa, czyli pod kontrolą rządu, czyli pod kontrolą urzędników, czyli pod kontrolą biurokracji. Konkurencja w takim układzie jest niemożliwa z założenia. Nie jest tu nikomu potrzebna [patrz współcześnie: losy potencjalnego ponownego uruchomienia kopalni Krupiński przez "prywaciarza" - MS].
(...)
Coś jeszcze: Właściciel fabryki ryzykuje własne pieniądze i fabrykę.
(...)
W socjalizmie biurokrata nie ryzykuje własnych pieniędzy Wszystko należy do państwa, czyli do nikogo konkretnie. Za niewłaściwą decyzję biurokratę mogą skarcić, a mogą i mu wybaczyć, nie widząc błędu. Albo starając się nie zobaczyć. Najważniejsze to złożyć przełożonym sprawozdanie."

Ufff... wystarczy! Całe szczęście, że nie ma już komuny. A wszelkie podobieństwa obecnych systemów gospodarczych są zupełnie przypadkowe.

Dotacje zagrożone, dotacje utracone

Bytom z lotu ptaka
Najpierw definicja:

"Dotacja – nieodpłatna i bezzwrotna pomoc finansowa udzielana najczęściej przez państwo podmiotom na realizację ich zadań. Dotacja ma charakter uznaniowy. Jednostka ubiegająca się o nią musi najczęściej spełnić warunki wstępne, określone przez podmiot dysponujący środkami finansowymi. Stosowanie dotacji jest jednak sprzeczne z zasadą konkurencji (uprzywilejowaną pozycję uzyskuje przedsiębiorstwo dotowane przez państwo), może również nadmiernie obciążać budżet (dotacje są przyznawane kosztem innych wydatków budżetowych)."

Następnie cytat z Dziennika Zachodniego:

"Bytom traci szansę na 32 mln zł dotacji. Miejskie projekty są za słabe."

Po czym następny cytat z tej samej gazety:

"Miejskimi dotacjami [w Bielsku-Białej] dla Podbeskidzia zajęła się prokuratura (...) w związku z fatalną sytuacją finansową TS Podbeskidzie oraz wątpliwościami prawnymi dotyczącymi zasilania tego klubu pieniędzmi publicznymi."

I jeszcze w tej samej gazecie:

"Letnia Akademia Młodego Wynalazcy z dofinansowaniem (...) w ramach unijnego programu "Power""

Komentarz:

Od lat dziwiła (i nadal dziwi) mnie wiara rodaków w "dobro" różnych dotacji, grantów i dofinansowań. Jeszcze bardziej dziwiło mnie pozytywne podejście do Unii właśnie z powodu otrzymywania "wielkich dotacji do dróg i innych projektów". Przyznam bez skrępowania, że kompletnie nie podzielam tego entuzjazmu. Dotacja psuje rynek. Dotacja ustawia rynek. Dotacja powoduje, że nie liczą się rzeczywiste potrzeby i rozsądny biznes, lecz na topie jest właściwe wypełnienie wniosków.

No i mamy rażące przykłady głupoty tego systemu. Najbiedniejsze miasto na Śląsku stanie się jeszcze biedniejsze. Urzędnicy z Bytomia źle (czytaj niezgodnie z urzędniczymi regułami) wypełnili wniosek i ... dotacji nie dostaną. Z kolei urzędnicy miejscy w Bielsku-Białej (co za okropna nazwa łącząca dwa - śląskie i małopolskie - miasta) hojną ręką wspierali miejscowy klub, jak (wypisz, wymaluj) urzędnicy miejscy w każdej innej miejscowości mającej "zaszczyt" posiadać klub piłkarski. I teraz mają problem, bo zarzuca im się ... niegospodarność, co w sumie jest rzeczą oczywistą, ale na skalę całego kraju. Tu nie rozumiem, dlaczego piłkarze nie mogliby utrzymać się z biletów, transmisji oraz prywatnych (to ważne) umów sponsorskich? A jeśli nie dadzą rady, to niech grają ... po pracy, jak mistrzowie Luksemburga rozjeżdżający nasz "eksportowy produkt z Warszawy". Nie dostanie dotacji Bytom, nie wiadomo, czy rajcy z Bielska-Białej nie pójdą siedzieć, a tymczasem płyną sobie spokojnie środki na "innowacyjne" pomysły typu Akademia Młodego Wynalazcy. To dopiero bzdura. Jeśli bowiem jakiś młody wynalazca wpadnie na pomysł jakiegoś naprawdę przydatnego i nadającego się do zastosowania w biznesie patentu, wówczas nie ma takiego biznesmena, który by chętnie tego patentu nie kupił i nie wdrożył. Dotacja jest potrzebna tylko i wyłącznie na projekty, które mimo swej fantastyczności, do wdrożenia realnego się nie nadają.

Ot komuna, jak niegdyś w Polsce. A co to komuna - będzie w następnym artykule.



wtorek, 21 sierpnia 2018

Malarz odkrywa Amerykę. Diagnoza

Jaka duża piłka! Jak ciężko ją złapać!
Malarz odkrywa Amerykę


"- Może nasza piłka jest po prostu słaba i staramy się czarować, że jesteśmy potęgą, że nasza reprezentacja fajnie gra, że piłka klubowa fajnie wygląda? Może tak naprawdę inni idą do przodu, a my stoimy? Może to jest to, a może to my znowu daliśmy ciała. Wydaje nam się, że możemy wygrać, że przeciwnik nam nic nie zrobi, a okazuje się inaczej. To bardzo boli - podkreślił bramkarz Legii."

Fajnie, że dziś w Warszawie zaczęto dostrzegać problem, który istnieje w naszej lidze od lat, a widoczny jest jak na tacy co najmniej od lat sześciu. Problem dostrzeżono dopiero wówczas, jak Legia dostała kulki od mistrza Luksemburga.

Praprzyczyna sytuacji


Jest lato 2012 r. Śląsk Wrocław (ówczesny mistrz Polski) dostaje najpierw wciry w kwalifikacjach Ligi Mistrzów ze szwedzkim Helsinborgiem (0-3 i 1-3) oraz następnie w kwalifikacjach Ligi Europy z Hanowerem (3-5 i 1-5). Ruch Chorzów kompromituje się w starciu z Victorią Pilzno (0-2 i 0-5), Lech Poznań przegrywa z AIK Solna (0-3 i 1-0) a Legia przegrywa z Rosenborgiem (1-1 i 1-2). Wyniki te uznano wówczas za klęskę. Dziś powiedzielibyśmy, że nasze drużyny odpadły godnie po walce z dużo silniejszymi rywalami. Wcześniej naszpikowana nadziejami Legia (Kosecki, Łukasik, Żyro) przegwizdała prawie pewne mistrzostwo. A obok tej warszawskiej "młodzieży" w składzie Legii widniała gwiazda - Danijel Ljuboja. Dziś wiemy, że piłkarz ten dostał od sztabu szkoleniowego prawo ... opuszczania treningów. I mimo tego był najlepszym zawodnikiem naszej ligi. W finale PP jednym zwodem potrafił zakręcić dwóch obrońców Ruchu.

Później było prawie dobrze, choć prawie czyni pewną różnicę


Czy to przyniosło naszej lidze jakąś refleksję? Nie. Po roku Legii nie udało się znów awansować do Ligi Mistrzów (1-1 i 2-2 ze Steauą), ale było blisko. Na osłodę Legia dostała fazę pucharową Ligi Europy (pięć porażek pod rząd bez strzelonej bramki i jedno zwycięstwo na pożegnanie) i garść eurosrebrników. Na nasze podwórko - kasę całkiem niezłą. W Warszawie wzruszeniem ramion skwitowano kompromitacje Lecha (0-1 i 2-1 z Żalgirisem Wilno), Śląska Wrocław (1-4 i 0-5 z Sewillą) i Piasta Gliwice z Karabachem Agdam (1-2 i 2-2). A w lidze gwiazdą został niejaki Dani Qiuntana - pozyskany przez Jagiellonię z ... III ligi hiszpańskiej. Kto by wówczas pomyślał, że ten kierunek transferowy z tego poziomu rozgrywkowego wejdzie później na trwałe do specyfiki naszej ligi (Górnik Zabrze i Wisła Kraków w poprzednim sezonie!).

Po dwóch latach było jeszcze lepiej i jeszcze bliżej dla warszawiaków. Legia już rozjechała w zasadzie Celtic Glasgow (4-1 i 2-0), ale zapomniała o klątwie Smudy, głoszącej, że "nigdy nie bierz baby do autokaru!". Efekt? Walkower po kompromitującej zmianie w ostatniej minucie wygranego boju o Ligę Mistrzów! Na osłodę: znów Liga Europy i awans do kolejnej rundy. W sumie nieźle. W tle (niezauważalnym dla warszawiaków) Lech skompromitował się po raz kolejny odpadając z jakimś Stjarnanem (0-1 i 0-0), Zawisza planowo przegrał z Waregem (1-2 i 1-3), a niespodziewanie dobrze zaprezentował się Ruch Chorzów docierając niemal do Ligi Europy, u wrót rozbił jednak o Metalista Charków (0-0 i 0-1).

Po trzech latach mistrz Polski Lech Poznań rozbił się w boju o Ligę Mistrzów (1-3 i 0-1 z FC Basel), ale na osłodę zagrał (całkiem przyzwoicie) w Lidze Europy. Legia także zagrała w Lidze Europy i to (trzeba przyznać) - bez większych kompromitacji. W tle skompromitowała się jednak Jagiellonia (0-0 i 0-1 z Omonią Nikozja), jako-tako odpadł Śląsk (0-0 i 0-2 z IFK Goeteborg).

Po czterech latach dla warszawiaków było już bajecznie. Legia w Lidze Mistrzów! To nie żart, to rzeczywistość. Tamże kulki niemiłosierne od Borussii Dortmund (14 bramek zainkasowanych w dwóch meczach), kulki na wyjeździe od Realu (1-5, ale prasa ... chwaliła Legię), ale poza tym całkiem nieźle. Z tak wysokiego poziomu Warszawa nie zauważyła kompromitacji Cracovii (0-2 i 1-2 z Tetowem z Macedonii), Piasta (0-3 i 0-0 z IFK Goeteborg) oraz porażki Zagłębia Lubin z drużyną o kompletnie nieznanej nazwie z Norwegii (1-2 i 1-1).

Po pięciu latach kulki na wszystkich frontach. Legia obrywa od Astany (1-3 i 1-0) w eliminacjach Ligi Mistrzów i od Tyraspolu (1-1 i 0-0) w eliminacjach Ligi Europy. Jagiellonia od jakiejś Gabali (1-1 i 0-2), a Lech Poznań i Arka Gdynia odpadają po bardzo wyrównanych bojach z Utrechtem i z drużyną o niewymawialnej nazwie z duńskiego Herningu. Ot, wypadki przy pracy. Źle rozpoczęty sezon i tyle.

No i nadszedł bieżący sezon i znamienna data: 16 sierpnia. Liga hiszpańska i liga niemiecka jeszcze nie wystartowały, a polskich drużyn ... już nie ma w europejskich pucharach.

Wypadki przy pracy?


Wypadki przy pracy? Nie, skądże! To systemowe wciry otrzymywane od lat sześciu, które jednak zostały dostrzeżone przez telewizję, PZPN, prasę i działaczy klubowych dopiero wówczas, jak problem ze zdwojoną siłą dotknął Legię. Drugi rok bez fazy grupowej w pucharach to kompromitacja mistrza Polski. Przegrana z mistrzem Luksemburga ponadto "otwiera oczy niedowiarkom". Nie da się już przykryć problemów, jeśli tak dobrze opłacana i tak reklamowana drużyna dostaje kulki od piekarzy, i to bez cudzysłowowa.

Co teraz? Teraz zbiorą się mądre głowy i będą debatować. Oby nie wydebatowali jeszcze wyższych budżetów i jeszcze wyższych pensji dla piłkarzy. Tymczasem wielcy sportowcy i wielcy ludzie rodzą się z Polsce w bólach i tam, gdzie nie ma milionów. Albo za ... cudze pieniądze. Andżelika Kerber, Andrzej Bargiel, całe grono lekkoatletek i lekkoatletów - oto przykłady niedościgłe dla naszych gwiazd futbolu. Ale za to pensje naszych gwiazd futbolu są z kolei niedościgłe.

Kto za ten burdel płaci? W pewnym stopniu biznesmeni prywatni (Mioduski, Filipiak, Kulesza), w znaczącym państwo (stadiony), w bardzo znaczącym samorządy (stadiony, utrzymanie drużyn) i firmy państwowe (KGHM, PGG, Energa). "Jesteś tego warta!" - głosiła swego czasu pewna reklama. Czy nasi piłkarze są tego warci?

czwartek, 16 sierpnia 2018

Koniec blamażu. Mamy w tym sezonie 14 punktów wstydu. Wracamy z dużym kacem do krajowej rzeczywistości

Jędza nie zagrał Luksemburgu, bo ... nie był zgłoszony! Szok!
Licznik wstydu za sezon 2018/2019 pokazał 14 pkt.

Liga Mistrzów - 2 pkt.
- Legia 2 pkt. (porażka z Trnavą 0-2 i przegranie dwumeczu).

Liga Europejska - 12 pkt.
- Lech 4 pkt. (porażka z Gandżasarem 1-2, porażki z Genk 0-2 oraz 1-2 i przegranie dwumeczu);
- Górnik 3 pkt. (porażki z Trenczynem 0-1 oraz 1-4 i przegranie dwumeczu);
- Jagiellonia 3 pkt. (porażki z Gent 0-1 oraz 1-3 i przegranie dwumeczu);
- Legia 2 pkt. (porażka z Dudelange 1-2 i przegranie dwumeczu).

Klasyfikacja za poprzedni sezon 2017/2018 przyniosła 9 pkt. 

Liga Mistrzów - 2 pkt.
- Legia 2 pkt. (porażka z Astaną 1-3 i przegranie dwumeczu)

Liga Europejska - 7 pkt.
- Jagiellonia 2 pkt. (porażka z FK Qubala 0-2 i przegranie dwumeczu);
- Lech 2 pkt. (porażka z Haugesund 2-3 i przegranie dwumeczu z Utrechtem);
- Arka 2 pkt. (porażka z Midtjylland 2-3 i przegranie dwumeczu);
- Legia 1 pkt. (przegranie dwumeczu z Sheriffem).

Zasady

- za każdy przegrany mecz - 1 punkt
- za każdy przegrany dwumecz lub odpadnięcie z grupy - 1 punkt

W przypadku wyjścia z grupy dalsze punkty nie są przyznawane (premia za sukces).

Przegląd wydarzeń

Legia dobrem narodowym


Nie wiem, jakie kryteria kazały podejmować decyzje o transmisjach prezesowi Kurskiemu, ale przecież na jakiejś podstawie musiał uznać, że łomot Legii od Luksemburczyków jest bardziej godzien wizji, niż łomot Lecha i Jagiellonii od Belgów. Ciekawe.

Banki dobrem narodowym


Z jednej strony wołanie na puszczy frankowiczów. Z drugiej elektroniczny PIT, elektroniczne 500+, split-payment, rachunki powiernicze firm budowlanych - wszystko w trosce o budżet lub bezpieczeństwo obrotu przedsiębiorców. Nie za damo - rzecz jasna. Jakoś tak się sympatycznie składa, że wszystkie te pomysły mają swoich beneficjentów. Nie, nie zwykłych ludzi. Beneficjentami tych pomysłów są przedstawiciele sektora bankowego. Bo rząd ... do nich właśnie ma zaufanie. Ciekawe.

Żużlowcy są gladiatorami. Ale płacą za to specjalną cenę


Fragmenty znakomitego art. Roberta Borowego w Przeglądzie Sportowym:
"Czarny sport zbiera również swoje okrutne żniwo za kulisami żużlowych aren, o czym dobitnie mogliśmy przekonać się wielokrotnie. (...) 30 marca 2004 roku samobójstwo popełnił Robert Dados. Była to jego trzecia już próba odebrania sobie życia. Wcześniej, w styczniu 2003 roku, podciął sobie żyły, ale uratował go jeden z wrocławskich mechaników. Miesiąc później chciał się powiesić, ale tym razem uratowała go żona. Trzecia próba okazała się udana. Niestety. (...) Nagła i zaskakująca śmierć wychowanka lubelskiej szkoły speedway’a zapoczątkowała serię dramatów młodych, ale już bardzo utytułowanych polskich żużlowców. Na początku maja tego samego roku utalentowany zielonogórski junior Rafał Kurmański podpisał kontrakt na starty w lidze angielskiej w drużynie Swindon i jeszcze trzy dni przed samobójczym odejściem był w Anglii, startował w meczu ligowym. (...) Cóż można jeszcze dodać? Chyba tylko to, że żużlowcy to też ludzie. Jedni o bardzo mocnej psychice, drudzy o słabszej. (...) Niestety, we wtorek do tego grona doszedł Tomasz Jędrzejak. (...) ,,Ogór’’, dlaczego to zrobiłeś?"

Całość TUTAJ!

środa, 15 sierpnia 2018

Uwaga! W woj. zachodniopomoskim gminy bankrutują!

Czy gminy mogą zbankrutować? Okazuje się, że - oczywiście - tak!

Zgodnie z komunikatem  Portalu Samorządowego: "Jak wynika z danych ministerstwa, największy dług per capita - w wysokości 18,6 tys. zł - zaciągnęły Ostrowice (woj. zachodniopomorskie). W związku z nadmiernym zadłużeniem, głównie w parabankach, gmina na mocy procedowanej specustawy ma zostać zlikwidowana, co nie miało dotychczas precedensu."

Okazuje się więc, że zaciąganie zobowiązań ma jednak swój koniec. Koniec trudny nie tyle dla mieszkańców, lecz głównie dla urzędników. Stracą oni swoje posady. A zadłużona gmina Ostrowice ... przestanie istnieć.

Jak podaje Wikipedia: "11 maja 2018 roku podczas spotkania przedstawicieli rządu z mieszkańcami podano do wiadomości publicznej, że gmina Ostrowice na mocy specjalnej ustawy 1 stycznia 2019 zostanie zlikwidowana, jej terytorium podzielone między gminy Drawsko Pomorskie i Złocieniec, a długi przejmie Skarb Państwa."

Przyjęto więc formę prawną łagodną dla mieszkańców (bez odpowiedzialności osobistej) oraz dla wierzycieli.  Przypadek Ostrowic stanowi jednak ostrzeżenie dla innych zadłużonych gmin, które w obliczu wyborów samorządowych pewnie będą chciały ... zadłużyć się jeszcze bardziej. Gmina (a nawet duże miasto) może bowiem ... zniknąć z mapy. Można sobie wyobrazić, że takie Zabrze (najbardziej zadłużone miasto na Śląsku per capita) po dokończeniu stadionu (trzeba jeszcze ze 100 mln zł) oraz dalszym finansowaniu piłkarzy, którzy dostają w trąbę w słowackiej Myjawie na stadionie dla 2700 widzów, też może zbankrutować. Co stanie się z Zabrzem, jeśli faktycznie przez własne priorytety (stadion i piłkarze) zbankrutuje? Pewnie zostanie podzielone między sąsiednie Gliwice (Centrum ze stadionem Górnika), Bytom (Mikulczyce, Helenka) i Rudę Śląską (Zaborze, Pawłów, Kończyce). A Górnik Zabrze (który też zbankrutuje, jeśli braknie nagle p. Mańki-Szulik i kroplówki miejskiej, to pewne) zostanie przemianowany np. na, hm... GKS Gliwice lub coś podobnego. Przypuszczam, że powrót do starej nazwy (Preußen Hindenburg) używanej w tym samym miejscu, jest bowiem niemożliwy.

Niżej lista pięciu najbardziej zadłużonych gmin (ogółem - duże miasta) oraz dwudziestu najbardziej zadłużonych gmin per capita. W tym drugim zestawieniu mamy misz-masz bardzo dużych i czasem bardzo małych gmin. Ale, nie da się ukryć, jest to zestawienie dość ciekawe. Stan zadłużenia jest dostępny za 2017 r.

 Top 5

Top 10 per capita

piątek, 10 sierpnia 2018

Licznik wstydu przed rewanżami 3 rundy eliminacji LE


Na razie licznik za sezon 2018/2019 pokazuje 9 pkt.

Liga Mistrzów - 2 pkt.
- Legia 2 pkt. (porażka z Trnavą 0-2 i przegranie dwumeczu).

Liga Europejska - 7 pkt.
- Górnik 3 pkt. (porażki z Trenczynem 0-1 oraz 1-4 i przegranie dwumeczu);
- Lech 2 pkt. (porażka z Gandżasarem 1-2, porażka z Genk 0-2)
- Jagiellonia 1 pkt. (porażka z Gent 0-1);
- Legia 1 pkt. (porażka z Dudelange 1-2).

Klasyfikacja za poprzedni sezon 2017/2018 przyniosła 9 pkt. 

Liga Mistrzów - 2 pkt.
- Legia 2 pkt. (porażka z Astaną 1-3 i przegranie dwumeczu)

Liga Europejska - 7 pkt.
- Jagiellonia 2 pkt. (porażka z FK Qubala 0-2 i przegranie dwumeczu);
- Lech 2 pkt. (porażka z Haugesund 2-3 i przegranie dwumeczu z Utrechtem);
- Arka 2 pkt. (porażka z Midtjylland 2-3 i przegranie dwumeczu);
- Legia 1 pkt. (przegranie dwumeczu z Sheriffem).

Zasady


- za każdy przegrany mecz - 1 punkt
- za każdy przegrany dwumecz lub odpadnięcie z grupy - 1 punkt

W przypadku wyjścia z grupy dalsze punkty nie są przyznawane (premia za sukces).

czwartek, 9 sierpnia 2018

Polska - Europa 0-3

Mój licznik wstydu zebrał dziś maksymalne 3 pkt.:
- porażka Jagiellonii,
- porażka Lecha,
- i porażka najlepszej drużyny w Polsce, posiadającej najlepszych kibiców, najpiękniejszy stadion, naj wszystko ... z mistrzem ... Luksemburga.

środa, 8 sierpnia 2018

Jędza. Zamiast grać stał się obiążeniem. A w zasadzie nie on, tylko jego kotrakt

Artur Jędrzejczyk - reprezentant Polski, obrońca Legii Warszawa, ale - w tym przypadku najważniejsze - posiadacz najwyższego kontraktu w klubie i w ... całej krajowej piłce. W zasadzie to w całej historii naszej piłki - podobno 3 mln zł podstawy rocznie.

Artur Jędrzejczyk - dziś piłkarz odstawiony na boczny tor - nienadający się do umieszczenia w kadrze Legii na mecz z mistrzem ... Luksemburga. 

Tak sobie myślę, że 2 lata temu ktoś (pewnie ktoś konkretny) stracił kompletnie głowę, oferując Jędzy taki kontrakt. Tą czynnością zrobił wówczas krzywdę sobie, całej lidzie i - oczywiście - samemu piłkarzowi.

Krzywda uczyniona Legii jest oczywista. Legia zgłupiała w 2016 r. po przypadkowym awansie do Ligi Mistrzów. Zgłupiała, bo spadł na nią (na krajowe warunki) deszcz pieniędzy. Wówczas Legia założyła, że tak pewnie będzie ... co roku. Teraz wreszcie było ją stać na niebotyczne (na krajowe warunki) kontrakty. Tymczasem klub drugi raz z rzędu nie awansował do Ligi Mistrzów odbijając się od rywali, któryś kiedyś zlałby każdy polski klub. Sportowo wyszło kiepsko, finansowo - koszmarnie.
Dane z raportów Deloitte

Krzywda uczyniona całej lidze też jest oczywista. W czasie, kiedy liga wreszcie zrozumiała, że ma słaby poziom i słabych piłkarzy, i naprawdę zaczęła oszczędzać, oszczędzać nie miała zamiaru Legia. I swoją szczodrością zalała inne kluby (wykup słabych zawodników za miliony) oraz - co gorsze - dała reszcie sygnał: albo jedziecie na "zastaw się i postaw się", albo kompletnie nie mamy z kim rywalizować. Kluby oczywiście - znając proporcje - wybrały "zastaw się i postaw się".

Krzywda uczyniona Jędzy jest nieco ukryta, ale mądry obserwator znajdzie ją bez trudu. Jędza bowiem nigdy, nawet dwa lata temu, nie zasługiwał na jakieś miliony. Ot, solidny i - trzeba przyznać - niezły obrońca, aczkolwiek bez wielkiego polotu i techniki. Teraz pewnie mamy sytuację patową dla obu stron konfliktu. Kontrakt stał się problemem. Jędza pewnie nie chce odejść gdzie indziej, jeśli warunki nie będą te same. Klub woli piłkarza (teoretycznie całkiem przydatnego słabej drużynie) odstawić od gry, aby sobie gdzieś poszedł. Tracą dwie strony: i klub, i Jędza. Ale chyba Jędza bardziej. Zarobić - zarobi, ale formę straci. Za rok nie będzie się nadawał do Chojniczanki.
Zdjęcie: Sportowefakty.wp.pl

Mamy więc ciekawy warszawski problem. Sam zresztą nie wiem, czy w wieku bliższym końcu kariery, niż jej rozkwitu - jak Jędza - bym taki kontrakt odpuścił, aby tylko grać.
- Z ławki też fajnie widać mecze - mógłby, śladem b. bramkarza Realu z Polski, powiedzieć Jędza.

Ale to nie moja piaskownica, nie moje zabawki! Zresztą nie znamy kulis i pewnie nie wiemy wszystkiego.

sobota, 4 sierpnia 2018

Przypomnienie. Podstawowe prawa ekonomii tłumaczone wg Skudlika

ZASADA SPŁASZCZONEJ RENTOWNOŚCI
Źródło: O ekonomii nieco inaczej

"Jestem zwolennikiem teorii, iż w ekonomii obowiązuje niezmiennie zasada spłaszczonej rentowności w dłuższej perspektywie czasowej. Jeśli więc prowadzicie Państwo jakiś interes o wyjątkowej zyskowności, możecie jednocześnie oczekiwać, iż po jakimś czasie Wasi sąsiedzi w biznesie dostrzegą to i również zechcą podobne przedsięwzięcie realizować. Jeśli oni to zrobią - i jeśli co więcej im się uda - wówczas ich śladem podążą następni, potem jeszcze następni, itd. Minie znów jakiś czas i zorientujecie się Państwo, że aby przetrwać walkę konkurencyjną trzeba obniżyć ceny. A fama idealnego interesu wciąż przyciąga jeszcze innych amatorów. Więc zmusza to Państwa do dalszego obniżania cen. W pewnej chwili  nachodzi Was refleksja, że jest to droga donikąd, gdyż zaczynacie do świetnego niegdyś biznesu dopłacać. A przeszła sława wciąż przyciąga nowych amatorów. Na Waszą i ich zgubę. Taki właśnie problem dotknął w naszym kochanym kraju kilka niegdyś świetnie prosperujących całych branż, jak farmaceutyka czy piekarnictwo na przykład. Tak działa niepisane prawo „wyłożonej padliny”. Chodzi o to, iż tam, gdzie pojawiają się pieniądze, tam szybko znajdują się również chętni do ich zagospodarowania, tak jak padlina przyciąga sępy.

Dotyczy to rzecz jasna nie tylko prywatnych biznesów, lecz również wszelkiej maści inicjatyw unijnych, rządowych, miejskich oraz różnego typu innych projektów, gdzie pojawiły się środki do zagospodarowania."

ZASADA ŚWIATA W PIGUŁCE (METODA PANNY MARPLE)
Źródło: Międzynarodowe Standardy Rachunkowości

"Ponieważ mam na zdarzenia ekonomiczne spojrzenie według MPM*, dlatego wnioskuję, że jeśli w zamkniętym środowisku ktoś traci, równolegle musi ktoś na tym zarabiać. Pamiętamy o piramidach finansowych w Albanii (tam skala zjawiska wydrenowała z oszczędności życia niemal cały naród), pamiętamy o bezpiecznej Kasie Oszczędności w Polsce, o upadku Lehman Brothers w Stanach Zjednoczonych, o najnowszej aferze Amber Gold w naszym kraju. (...) Nie mam prawie żadnych wątpliwości, że za szeregiem baniek spekulacyjnych stoją jacyś na tyle mądrzy i na tyle odważni ludzie, by potrafili tym procesem sterować.

*MPM — Metoda Panny Marple. Panna Marple rozwiązywała zagadki kryminalne wielkiego świata, prawie nigdy nie opuszczając swojej wioski. Uważała, że St. Mary Mead to taki świat w pigułce, że na podstawie tego, co tam się dzieje, można wyjaśnić każde zdarzenie. (...) Aha! Co do absolwentów obecnych czasów: nie wiecie, kto to Panna Marple? To bohaterka książek kryminalnych Agathy Christie. Ta ostatnia z kolei to jedna z najsławniejszych autorek kryminałów na świecie. Angielka. Stworzyła między innymi postać Herculesa Poirot."

SIEDEM LAT TŁUSTYCH I SIEDEM LAT CHUDYCH
Źródło: O ekonomii nieco inaczej

Teoretycznie w ekonomii wszystko musi się znaleźć w stanie równowagi, dobre inwestycje są nagradzane a kiepskie inwestycje przynoszą bankructwo. Każda inwestycja powinna być poprzedzona dokładną analizą finansową oraz rozpatrzeniem potencjalnych wpływów, wydatków, ryzyk oraz spodziewanego zysku. Problem polega  iż wszystko się zgadza, tylko … nic się nie zgadza. Teoria jest ok, tylko w realnym życiu wszystko wygląda inaczej, gdyż mamy cykle koniunkturalne, jest czas prosperity i jest czas posuchy.
W czasie prosperity, tych siedmiu lat tłustych zasada równowagi nie działa, gdyż udaje się praktycznie wszystko. W zasadzie im głupszy pomysł, tym często większa szansa na sukces.
Beneficjentami sytuacji stają się nie ci, którzy pierwotnie ten sukces wypracowują, czyli pracownicy zakładów przemysłowych, lecz ci, którzy dostarczają wskazanym pracusiom rozrywki, czyli gwiazdy filmowe, piłkarze właśnie, twórcy biznesów niszowych typu zjazdy na linie ze skały. Prosperują restauracje, firmy turystyczne, producenci drogich gadżetów (im droższe tym lepiej). Przy okazji rozrasta się administracja publiczna.

W czasie posuchy, tych siedmiu lat chudych ta zasada również nie działa. Okazuje się wówczas, iż czego się nie tknąć zamienia się w katastrofę. Nie prosperują sklepy nie tylko sportowe, ale nawet spożywcze, apteki, w restauracjach pustki, nie lepiej na stokach narciarskich, na giełdzie absolutna większość spółek notuje kurs niższy od wartości księgowej jednej akcji, w centrach handlowych na miejscu wcześniej istniejących lokali pojawiają się płachty ze znamiennym napisem „wkrótce otwarcie nowego sklepu” stanowiące dla inteligentnego człowieka informację rzeczywistą „powierzchnie do wynajęcia”, można wymieniać jeszcze długo.

Europejskie bęcki. Dla uzupełnienia: cytaty

Trnava - Legia

Jan Tomaszewski:
"Dlaczego w meczach o takiej stawce nie ma VAR-u?"

Odpowiedź ze studia:
"Panie Janku! To są eliminacje do eliminacji. To jest druga runda kwalifikacji. Poważne drużyny są ... na wakacjach."

Trenczyn - Górnik

"Włodzimierz Lubański zapowiedział, że odwiedzi drużynę w Rotterdamie."

Którą drużynę? Słowaków?

Licznik wstydu - europorażek naszej wspaniałej ekstraklasy

Zasada jest następująca:

- za każdy przegrany mecz - 1 punkt
- za każdy przegrany dwumecz lub odpadnięcie z grupy - 1 punkt

W przypadku wyjścia z grupy dalsze punkty nie są przyznawane (premia za sukces).


Na razie licznik za sezon 2018/2019 pokazuje 6 pkt.

Liga Mistrzów - 2 pkt.
- Legia 2 pkt. (porażka z Trnavą 0-2 i przegranie dwumeczu)

Liga Europejska - 4 pkt.
- Górnik 3 pkt. (porażki z Trenczynem 0-1 oraz 1-4 i przegranie dwumeczu);
- Lech 1 pkt. (porażka z Gandżasarem 1-2, ale gra dalej)
- Jagiellonia (na razie bez punktów);
- Legia (dopiero przystępuje do rozgrywek)

Klasyfikacja za poprzedni sezon 2017/2018 przyniosła 9 pkt. 

Liga Mistrzów - 2 pkt.
- Legia 2 pkt. (porażka z Astaną 1-3 i przegranie dwumeczu)

Liga Europejska - 7 pkt.
- Jagiellonia 2 pkt. (porażka z FK Qubala 0-2 i przegranie dwumeczu);
- Lech 2 pkt. (porażka z Haugesund 2-3 i przegranie dwumeczu z Utrechtem);
- Arka 2 pkt. (porażka z Midtjylland 2-3 i przegranie dwumeczu);
- Legia 1 pkt. (przegranie dwumeczu z Sheriffem).

Komentarz: Dziś przegrywamy z drużynami, o których istnieniu kiedyś nie miałem zielonego (poza Utrechtem, ale - umówmy się - to też nie potęga) pojęcia, i które historycznie różne Górniki, Ruchy, Legie, Lechy a nawet Stale z Mielca na rozgrzewkę lały niemożliwie.



piątek, 3 sierpnia 2018

Czekam na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony

Olga Jackowska - Sipowicz ps. Kora się nie doczekała, a ja nadal "czekam na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony. Stanę wtedy na raz ze słońcem twarzą w twarz."

Bycie kibicem uczy życia. Bycie kibicem uczy pokory. Bycie kibicem uczy czerpania radości z rzeczy, które u innych wywołałyby wzruszenie ramion.

A ja czekam. Na razie czekam, z wielkimi obawami, na wizytę ... Skry Częstochowa w Chorzowie. To już świadczy o tym, z jak wielkim upadkiem 14-krotnego mistrza Polski mamy do czynienia.

A jeśli uda się, pewnie z trudem, wygrać ze Skrą Częstochowa, wówczas wezmę naukę od innej znanej wokalistki - Sylwii Grzeszczak, i zaśpiewam:

"Budujemy nasz dom na piasku,
Cena nie gra roli dziś,
Kupiliśmy prawie wszystko,
Ale wciąż nie mamy nic.
Chcę pozbierać znowu myśli,
Słyszeć bicie naszych serc,
Widzieć ile szczęścia w sobie,
Kryje każda mała rzecz
Cieszmy się z małych rzeczy, 
bo wzór na szczęście w nich zapisany jest!"

Zostawiając słabych piłkarzy na boku, mogę powiedzieć, że będąc kibicem innej dyscypliny - hokeja na lodzie - ja już od lat jestem nauczony "cieszyć się z małych rzeczy, bo". Bo gdybym tak nie robił, nie dałoby się tego sportu w polskim wydaniu w ogóle oglądać. Cieszę się, że jeszcze grają. Cieszę się, że to całe tałatajstwo zwane PZHL i PHL jeszcze się nie rozleciało, choć dziw to nad dziwy.

Cieszę się, że moja drużyna jeszcze istnieje, mimo nieprzychylności otoczenia. I pewnie wygra I ligę, bo któż inny mógłby ją w tak okrojonym składzie wygrać. Tylko, co potem?
Czekam na wiatr co rozgoni...

czwartek, 2 sierpnia 2018

Ach, co to był za ślub

Mamy modę na śluby, szkoda, że głównie po rozwodach, ale nie bądźmy malkontentami.

Tematem tygodnia był ślub szefa narodowej telewizji Jacka Kurskiego (52 l.) ze swoją niedawną podwładną Joanną Klimek (45 l.). On się rozwiódł rok temu po 24 latach małżeństwa, ona uzyskała na krótko "wolność" dwa tygodnie temu.

A że z podwładną? W końcu gdzie szukać miłości, jak nie w pracy? Przecież w pracy spędzamy większość naszego dnia. Coś trzeba robić w przerwach między naradami. Taki ślub nie powinien więc nikogo dziwić.


Po tym wydarzeniu stulecia głęboko wierzymy, że jakość programów narodowej telewizji jeszcze wzrośnie, o ile jest to w ogóle - przy już i tak wysokim poziomie - możliwe.

A tydzień temu świętowaliśmy zaślubiny Marty Kaczyńskiej (38 l.) z biznesmenem Piotrem Zielińskim. Dla pani Marty, będącej w trzeciej ciąży, był to trzeci ślub - przy czym ten pierwszy był kościelny, ale ponieważ został unieważniony, to nie wiadomo, czy w ogóle był. Ach, co za patchwork! Ale celebryci tak mają, nawet z rodzin głęboko wierzących.

A w tle dowiedzieliśmy się o zaślubinach także będącej w ciąży "blond promocji naszego kraju" - Julii Pietruchy (29 l.) oraz "top modelki" Joanny Krupy (39 l.) - dla której jest to już drugi ślub. Ale Dżoanę bardzo lubimy, bo jest bardzo życzliwa dla męskiego rodu i często prezentuje swoje atuty.

Nic nie wiemy konkretnego o ślubie ślicznej jak z obrazka Pietruchy, ale w jej przypadku to nie dziwi, nawet może się okazać, że to nic pewnego. Podobno jej poprzedni mąż mężem jednak nie był, a tamtego ślubu w ogóle nie było.


Nie ma natomiast wątpliwości, że pozostałe ceremonie miały, bo mieć musiały z przyczyn ... obiektywnych, charakter tylko cywilny, urzędowy.

Jak pięknie panny młode wyglądałyby przed ołtarzem? Niestety, tego się nie dowiemy.

I czekamy na ślub Alicji z Marcinem, tej z Pana Tadeusza, z tym od koszykówki.

Znakiem czasów jest średni wiek wymienionych "panien młodych", gdyż trudno je uznać za panny (zwłaszcza te rozwódki), a jeszcze trudniej (może trochę poza "Pietruszką") za młode. Otóż ten średni wiek wynosi ... 38 lat. Cóż, takie czasy, taka moda.

Ale i tak młodym parom życzymy szczęścia!

A do Ciebie, Czytelniku, pytanie:
- A ty kiedy bierzesz ślub? Zobacz! Wszyscy wokół to czynią! Nie wiesz? To zrób pierwszy krok i rozpocznij starania o rozwód!

Takie czasy, taka moda.

środa, 1 sierpnia 2018

Lekcja ekonomii. Jak rozpieprzyć dziesiątki milionów złotych w 180 minut?

Najpierw fakty wirtualne:
  • Legia ma najwyższy budżet nie tylko w Polsce, ale chyba w całym regionie postkomuchów, wliczając do niego Słowację, Węgry, Czechów, Rumunów, Bułgarów, Serbów, Chorwatów, o mniejszych krajach nie wspominając.
  • W polskiej lidze systematycznie od lat rosną budżety (czytaj: przekaz pieniędzy bezpośrednio i pośrednio podatnika) naszych klubów.
  • W polskiej lidze systematycznie rosną wydatki (pieniędzy publicznych, rzecz jasna) na infrastrukturę stadionową.
  • Piłkarze w Polsce mogą zarobić coraz lepsze pieniądze, a Legia potrafiła "rozdawać" kontrakty po 3 mln zł rocznie.
  • Polska piłka rośnie w siłę, a ludzie coraz chętniej przychodzą na stadiony oglądać rodzime gwiazdy.

Teraz rzeczywistość:
  • Sezon 2016/2017 - szczęśliwy awans Legii do Ligi Mistrzów, tam bęcki od Borussii Dortmund w wymiarze nieprzyzwoitym, ale też szczęśliwy "awans" do Ligi Europejskiej po jednobramkowej wiktorii ze Sportingiem Lizbona - w każdym razie mimo wszystko sukces. Eurobęcki pozostałych drużyn.
  • Lato 2017 i podwójny wstyd - najpierw bęcki od Astany w el. Ligi Mistrzów, potem Legię leje mołdawski Sheriff. Pozostałe drużyny w normie.
  • Lato 2018 i kolejny wstyd - marzenia Legii o Lidze Mistrzów zostają zakopane na stadionie Spartaka Trnava. A w tle inne polskie drużyny czekają w kolejce europucharów na zaszczyt dostania w zęby od kogokolwiek, kto ma jakieś pojęcie o futbolu.
Polska piłka rośnie w siłę, a ludzie coraz chętniej przychodzą na stadiony oglądać rodzime gwiazdy? Ale bzdura! Polska piłka jest najsolidniej przepłacaną inwestycją, jaką tylko można sobie wyobrazić.