środa, 8 sierpnia 2018

Jędza. Zamiast grać stał się obiążeniem. A w zasadzie nie on, tylko jego kotrakt

Artur Jędrzejczyk - reprezentant Polski, obrońca Legii Warszawa, ale - w tym przypadku najważniejsze - posiadacz najwyższego kontraktu w klubie i w ... całej krajowej piłce. W zasadzie to w całej historii naszej piłki - podobno 3 mln zł podstawy rocznie.

Artur Jędrzejczyk - dziś piłkarz odstawiony na boczny tor - nienadający się do umieszczenia w kadrze Legii na mecz z mistrzem ... Luksemburga. 

Tak sobie myślę, że 2 lata temu ktoś (pewnie ktoś konkretny) stracił kompletnie głowę, oferując Jędzy taki kontrakt. Tą czynnością zrobił wówczas krzywdę sobie, całej lidzie i - oczywiście - samemu piłkarzowi.

Krzywda uczyniona Legii jest oczywista. Legia zgłupiała w 2016 r. po przypadkowym awansie do Ligi Mistrzów. Zgłupiała, bo spadł na nią (na krajowe warunki) deszcz pieniędzy. Wówczas Legia założyła, że tak pewnie będzie ... co roku. Teraz wreszcie było ją stać na niebotyczne (na krajowe warunki) kontrakty. Tymczasem klub drugi raz z rzędu nie awansował do Ligi Mistrzów odbijając się od rywali, któryś kiedyś zlałby każdy polski klub. Sportowo wyszło kiepsko, finansowo - koszmarnie.
Dane z raportów Deloitte

Krzywda uczyniona całej lidze też jest oczywista. W czasie, kiedy liga wreszcie zrozumiała, że ma słaby poziom i słabych piłkarzy, i naprawdę zaczęła oszczędzać, oszczędzać nie miała zamiaru Legia. I swoją szczodrością zalała inne kluby (wykup słabych zawodników za miliony) oraz - co gorsze - dała reszcie sygnał: albo jedziecie na "zastaw się i postaw się", albo kompletnie nie mamy z kim rywalizować. Kluby oczywiście - znając proporcje - wybrały "zastaw się i postaw się".

Krzywda uczyniona Jędzy jest nieco ukryta, ale mądry obserwator znajdzie ją bez trudu. Jędza bowiem nigdy, nawet dwa lata temu, nie zasługiwał na jakieś miliony. Ot, solidny i - trzeba przyznać - niezły obrońca, aczkolwiek bez wielkiego polotu i techniki. Teraz pewnie mamy sytuację patową dla obu stron konfliktu. Kontrakt stał się problemem. Jędza pewnie nie chce odejść gdzie indziej, jeśli warunki nie będą te same. Klub woli piłkarza (teoretycznie całkiem przydatnego słabej drużynie) odstawić od gry, aby sobie gdzieś poszedł. Tracą dwie strony: i klub, i Jędza. Ale chyba Jędza bardziej. Zarobić - zarobi, ale formę straci. Za rok nie będzie się nadawał do Chojniczanki.
Zdjęcie: Sportowefakty.wp.pl

Mamy więc ciekawy warszawski problem. Sam zresztą nie wiem, czy w wieku bliższym końcu kariery, niż jej rozkwitu - jak Jędza - bym taki kontrakt odpuścił, aby tylko grać.
- Z ławki też fajnie widać mecze - mógłby, śladem b. bramkarza Realu z Polski, powiedzieć Jędza.

Ale to nie moja piaskownica, nie moje zabawki! Zresztą nie znamy kulis i pewnie nie wiemy wszystkiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz