wtorek, 1 maja 2018

Niemiecka precyzja? Górą hiszpański temperament

Niemiecka precyzja contra hiszpański temperament. Bayern contra Real. Zrobiłem sobie małą przerwę w oglądaniu polskiej ekstraklasy i zerknąłem na tę badziewiarską Ligę Mistrzów. I z pełną satysfakcją (nienawidzę schematów i perfekcji, uwielbiam chaos i improwizację) odkryłem, że górą jest jednak hiszpański temperament. Real nie lubi biegać. Real nie lubi się bronić. Ale jak sytuacja go do tego zmusiła, grał pod presją perfekcyjnie. Oczywiście sprzyjało mu trochę szczęścia. Ale z przyjemnością patrzyło się na przyjmujących piłkę graczy Realu z rywalami na plecach i następnie kompletnie ich lekceważących.
Vamos Real! Vamos Madrid!

Historia tego pucharu zawsze delegowała morze szczęścia właściwym drużynom. Tu janusze futbolu i jednorazowi szczęściarze nie mają prawa znaleźć się w finale, a jeśli się jednak przypadkowo znajdą, zawsze przegrają decydującą rozgrywkę. Może poza Steauą Bukareszt oraz Crveną Zvezdą Belgrad.

Skład triumfatorów z Sewilli z 1986 roku naprawdę nie powala na kolana:
Duckadam - Iovan, Barbulescu, Bumbescu, Balan - Belodedici, Lacatus, Majearu, Piturca - Iordanescu, Radu
a wygrali z Barceloną!.

Z kolei Crvena Zvezda zagrała w 1991 roku w finale w Bari w składzie:
Stojanović (kapitan) - Belodedici (tak, ten sam!), Najdoski, Šabanadžović, Jugović - Marović, Mihajlović, Binić, Savićević, Prosinečki, Pančev
a wygrali z Olympique Marsylia!

Pomijając te wyjątki, dlatego (prawdopodobnie) będziemy mieli wielki finał: Real contra Liverpool. Najbardziej utytułowana europejska drużyna (12 triumfów) contra najlepsza w historii europejskich pucharów angielska drużyna (5 triumfów). Ale Liverpool musi jeszcze obronić trzybramkową przewagę nad Romą jutro. Raczej winno mu się to udać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz