poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Oby było, jak było! Ale to już było!

 

— Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.


... i z tego założenia wychodzi dziś większość naszych rodaków. Tymczasem przypomnę, że powieściowy autor cytatu z tym przesłaniem na ustach powędrował na... szubienicę.



— Oby było, jak było (przed pandemią) — życzy sobie wielu rodaków. Tyle, że sprawy poszły tak daleko, że to już niemożliwe.

Bo posypało się wiele filarów dotychczasowego życia. Dla młodszych ode mnie – dotyczy filarów istniejących od zawsze:

  • swobodne przekraczanie granic;
  • swobodne podróżowanie po kraju (przypominam: hotele były pozamykane);
  • swobodny dostęp do służby zdrowia;
  • udział w wielu wydarzeniach bez formalności – ot, kupujesz bilet – idziesz;
  • swobodne korzystanie z usług, w tym rekreacji (przypominam: usługi rekreacyjne były pozamykane);
  • normalna edukacja.

Ludzie strasznie pogubili się w tym wszystkim, w każdym razie co najmniej czują się zagubieni. Jedni lecą do punktów szczepień i po paszporty covidowe, aby móc odwiedzać swoje dzieci w Wielkiej Brytanii, inni próbują się jakoś dostosować do wymogów szkolnych swoich dzieci (tylko jakie one będą), jeszcze inni uciekają w góry lub na wyjazd prywatny (w tym roku apartamenty na zadupiu to chyba hit wakacji), wszystkich chyba dotknął strach, co jeszcze nas czeka (lub wymyśli min. Niedzielski), bardzo wielu reaguje... agresją. Połowa narodu (wyszczepiona legalnie) nie potrafi się dogadać z drugą połową (niewyszczepioną). Widziałem już, jak ludzie reagują agresją na tle różnic w poglądach na covid. I wcale nie dotyczy to tylko jednej strony konfliktu. Ogólnie: wszyscy (nawet jeśli o tym nie wiedzą) reagują agresywniej na wszystko: vide sytuacja ze śmiercią zatrzymanego (ależ to nieprofesjonalna interwencja) podczas interwencji policji w Lubinie, gdzie agresją wykazała się i policja, i demonstranci.

Ale na naszych oczach przekroczone już zostały granice rzeczy nie do pomyślenia. Otóż już mieliśmy lub mamy m.in. (a to tylko wycinek) takie sytuacje:
  1. Aby przekraczać swobodnie granice państw, trzeba mieć nie tylko dowód osobisty lub paszport, ale teraz też... zaświadczenia o szczepieniach na jedną z wielu – konkretną chorobę. Trzeba też wypełniać stosy formularzy, informować o miejscu pobytu i planie pobytu.
  2. Rozważane są (o tym się głośno mówi) rozwiązania zmuszające obywateli do wykonania odpowiednich czynności. Już nakazano nam chodzić w maskach, teraz rozważa się przymus pewnych zabiegów medycznych.
  3. Już istnieją branże, w których aby skorzystać z usług, trzeba wykazać się odpowiednią bumagą medyczną (koncerty).
  4. Rolnicy z Chochołowa musieli do swoich pól położonych tuż za granicą... dojeżdżać ok. 50 km.
  5. Jadąc tranzytem przez Słowację, musisz trzymać się określonych dróg tranzytowych.
  6. Wymaga się też od podróżujących instalowania specjalnej aplikacji śledzącej. Podobna aplikacja jest używana w Polsce dla osób będących na kwarantannie.
  7. A propos kwarantanny – w areszcie domowym są zamykani ludzie bez wyroków sądowych, nawet bez... nakazów sądowych.
  8. Trudno ma biznes, bo nie sposób dziś przewidzieć, co będzie np. jesienią i zimą działało i na jakich warunkach, a co nie (patrz: stacje narciarskie). Pomysł, że np. paszport covidowy rozrusza turystykę udał się... może w jednej czwartej. Rozruszał: krajową lub do państw, gdzie tych paszportów... nie wymagają.

Ale to już było:
  1. W ZSRR aby jechać z miasta do innego miasta trzeba było mieć bumagę.
  2. Przekraczanie granic było trudne, stało się w długich kolejkach, trzeba było wypełniać szereg zaświadczeń, mieć też różnego rodzaju przepustki.
  3. Obywatel miał w dowodzie (dziś: paszport covidowy) wpisane szereg informacji: stan cywilny, miejsce pracy, wiele innych.
  4. Dozwolone było tylko to, na co pozwalała władza, a nie że można to, co nie jest zabronione.
  5. Kontrolujący milicjant mógł wszystko, a nie że obywatel z nim dyskutuje. Do władzy obywatel odnosił się z pokorą i z (uzasadnionym) strachem.


Komunizm jest jak niejaki Bouszek z Libni, albo wizerunek min. Niedzielskiego ogłaszający w telewizorze fatalną sytuację w związku z wariantem Zeta. Kopem wyrzucasz go z domu, a on wraca. I jak można było przewidzieć, znów wrócił:

— Posłusznie melduję, panie feldkurat — wtrącił Szwejk — że ten pan jest taki wytrwały jak niejaki Bouszek z Libni. Osiemnaście razy w ciągu jednego wieczora wyrzucili go u Exnerów, a on po każdym wyrzuceniu wracał, że niby zapomniał tam fajkę.

 

8 komentarzy: