środa, 18 sierpnia 2021

Skąd się wzięła inflacja?

Inflacja wg danych GUS. Zjednoczona Prawica
przejęła władzę w warunkach deflacji,
aktualnie musi zarządzać krajem
w warunkach najwyższej od lat inflacji.
A będzie prawdopodobnie... tylko gorzej


— Skąd się wzięła inflacja? — zapytacie.

— Z nadmiaru pieniędzy na rynku — brzmi podręcznikowa odpowiedź.

Tyle, że do tej pory to tak nie działało. Rządy, banki centralne, banki komercyjne – oni wszyscy drukowali (współcześnie należałoby raczej stwierdzić: multiplikowali klikając w klawisze komputera) od lat tzw. pusty (czyli niemający pokrycia w niczym) pieniądz i nic. Poprzednia multikreacja (zasypanie kryzysu finansowego właśnie pustym pieniądzem zamiast reform) doprowadziła wręcz do deflacji. 

— Dlaczego? — zapytacie.

— Ponieważ ta multikreacja wówczas nie poszła wprost do ludzi, tylko poszła na mechanizm pokrycia wirtualnym pieniądzem rzeczywistych długów państw, banków, korporacji — odpowiadam. I dodaję: — Nadto świat w tym samym czasie ogarnęła moda na powstawanie szeregu nowych usług, których wcześniej nie było. Ilość nowych usług powstawała szybciej od wchłaniania nowego pustego pieniądza przez gospodarkę, więc inflacji nie było, za to mieliśmy właśnie deflację.

Ale to już przeszłość.

— A dlaczego teraz jest inaczej? — zapytacie.

— Fundamentalne przyczyny są aż trzy — tłumaczę. 

I wymieniam:
— Pierwsza (inicjacyjna) – opóźniony efekt programów socjalnych związanych z podażą pieniądza w Polsce. To w ekonomii (ze szczęściem dla polityków) po prostu tak działa. Dziś drukujesz – za pięć lat dostajesz efekt tego drukowania. Nie natychmiast (to ważne – polityk może ogłosić, że nic złego się nie stało), nie nawet za pół roku czy rok, ale za parę lat. 

— Druga (krytyczna) – totalny etatyzm, eliminacja konkurencji dla firm z kapitałem państwowym – co musiało zaowocować nieefektywnością gospodarczą zarządzania (liczył się efekt polityczny, strategiczne interesy państwa – cokolwiek to może znaczyć, a nie ekonomia) w tych firmach, a nieefektywność gospodarczą w firmie zarządzanej politycznie zawsze przerzuca się w cenie na klienta. Jak wszystko inne.

— Trzecia (niekrytyczna, niemniej uwalniająca lawinę) – lockdown i niepewność gospodarcza. Po prostu dzięki lockdownowi (i w konsekwencji – niepewności gospodarczej) nagle zamiast wzrostu ilości usług i biznesów mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym: firmy się zwijają lub po prostu zostały zamknięte, nadto boją się co dalej, więc nie inwestują. Nagle obudziliśmy się w świecie, gdzie (wszyscy, globalnie) korzystamy z mniejszej ilości różnych usług niż dwa lata temu i... jakoś żyjemy. Tyle, że w tle mamy efekt kuli śniegowej: dużo pieniądza na rynku i mała aktywność biznesów (brak podaży usług) – no i mamy inflację.

Oficjalnie inflacja dziś to 5 proc. Tyle, że wszyscy wiemy, że nasz koszyk inflacyjny (rzeczywisty normalnego obywatela i przedsiębiorcy) jest inny niż oficjalny. W tle mamy drastyczne wzrosty cen (na pewno wyższe niż 5 proc., czasem... wielokrotnie):

- energii elektrycznej (zwłaszcza dla biznesu);

- gazu (zwłaszcza dla biznesu);

- paliw samochodowych na stacjach;

- materiałów budowlanych.

Cennik "Gaz dla biznesu" PGNiG - czerwiec 2021

Ten sam (a jakże inny) cennik - sierpień 2021


To wszystko są elementy raczej rozkręcające inflację niż ją zwijające. A jeśli na stałe zostaną przeniesione w taryfach (to już się dzieje), dotkną także ceny każdej usługi, każdego dania w restauracji, każdego produktu w sklepie spożywczym. Stąd, na razie, jest dobrze, bo źle to będzie już wkrótce...

— A jak ochronić siebie i swój biznes (jego zyski, stabilność, spokój społeczny) przed skutkami inflacji? — zapytacie.

— Wkrótce o metodach napiszę w artykule do czasopisma Controlling i Zarządzanie? — odpowiem.

12 komentarzy: