sobota, 28 stycznia 2017

Przegląd prasy. To nie ja jestem szowinistą!

ROMANS W PRACY? NORMALKA. REAKCJA? SZOWINISTYCZNA!

Wszelkie kodeksy korporacyjne z całą pewnością zabraniają romansów w pracy. A mimo to, mamy - co pewnie ludzkie - takie przypadki, jak wyjazd pana prezesa z panią wiceprezes do Portugalii. No, cóż, chciałoby się rzec. Życie! Ale nie to stanowi clou tematu. Jest nią reakcja na zdarzenie. Jak donosi Fakt, ze stanowiska wyleciała oczywiście ONA, natomiast ON nadal pozostał prezesem! A wydawałoby się, że "do tanga trzeba dwojga"? W tym momencie nikt nie ma prawa już nikogo nazwać męskim szowinistą. Bo największymi szowinistami są członkowie postępowej i nowoczesnej (nawet w nazwie) partii.

ODWAŻNE SCENY W FILMIE O WISŁOCKIEJ. ODWAŻNE?

Prasa w wielu tytułach lansuje film Sztuka kochania będący biografią Michaliny Wisłockiej. Sceny grane przez aktorkę Boczarską nazywa się powszechnie "odważnymi". Odważnymi? To wszystko już było. Przepraszam za neologizm, ale czy można się "jeszcze bardziej rozebrać"? Od kilku lat schemat na sukces filmowy jest jeden: pokazujemy seks, nimfomanki, romanse, singli i singielki. Przyznam z męskiego punktu widzenia, że to fajne od czasu do czasu zobaczyć jakąś ładną rozebraną aktorkę. No właśnie, od czasu do czasu. I obok fantastycznego scenariusza. Generalnie to mam wrażenie, że przemysł filmowy nastawił się kompletnie na dojrzewających nastolatków (bo czyż nie jest dobrym pomysłem randka w kinie) oraz na starszych kompletnie niedojrzałych (bo inaczej założyliby rodziny) singli. Przemysł filmowy założył, że "normalsi" już do kina nie chodzą, bo albo nie mają czasu, albo muszą wydać kasę na przykład na edukację dzieci. Być może zresztą żyjemy w społeczeństwie, gdzie "normalsów" jest mniejszość i stają się oni "innymi".

PRZY JAKIEJ ULICY MIESZKASZ? A CO ZA RÓŻNICA?

W Siemianowicach odbywa się dekomunizacja ulic. Zmieniono nazwy aż czternastu. Władze - w słusznej sprawie - dokonują cięć niewłaściwych nazwisk, a mieszkańcy narzekają. Drodzy włodarze Siemianowic! To było do przewidzenia. Przeciętny mieszkaniec ma w nosie, czy mieszka przy ulicy Lenina, Piłsudskiego, Stalina, czy Łupaszki. Takie problemy rozpalają tylko polityków. Nazwa, jak nazwa, jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało. A zmiana dokumentów kosztuje. A zmiana adresu powoduje też inne perturbacje, na przykład problemy z dotarciem przesyłek pocztowych. Rozwiązanie? Chyba tylko jedno: w miarę stała dyktatura. Bo co będzie, jak władza znów się zmieni? Ja już przeżyłem wiele zmian. Urodziłem się w czasach, kiedy Polska graniczyła z ZSRR, Czechosłowacją oraz NRD. A na wczasy nasi rodacy jeździli do Jugosławii. Dziś ... żadnego z tych krajów nie ma na mapie.
Słyszałem kiedyś historię o rozmowie kierowcy ze starszym mieszkańcem Zabrza:
- Dzień dobry, Panie, gdzie tu jest ulica Wolności?
- Wolności (myśli) Wol-noś-ci... a ... a ... wiem: Adolf Hitler Straße! To tu, na prawo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz