sobota, 21 stycznia 2017

Specyfika prawa w Polsce. Władza nie wierzy obywatelom. Obywatele nie wierzą władzy i nie wierzą w trwałość prawa

Nowe prawo znosi obowiązek uzyskania zgody na wycinkę drzew na działkach należących do prywatnych właścicieli. Łagodzi też wymogi, które trzeba spełnić, by uzyskać zgody na ścięcie drzewa w pozostałych przypadkach. Skutek? Z początkiem roku piły poszły w ruch. Samorządowcy, zwłaszcza z dużych miast twierdzą, że wyraźnie wzrosła skala wycinki na prywatnych działkach. Zwłaszcza tych, które mogą posłużyć za teren pod inwestycje. Główny powód: właściciele nie wierzą, że tak liberalne prawo utrzyma się długo i spieszą się.

Wyżej cytat z "Interii"

Kometarz:

Charakterystyczne jest, że po uchwaleniu jakiegoś dowolnego prawa, Polacy nie wierzą w jego trwałość. Tymczasem ustawa "o wycince drzew" jest pierwszym od lat krokiem w kierunku budowania prawa według postulatów Cejrowskiego i ludzi do niego zbliżonych poglądami. Czyli:
- Dajcie obywatelom samym decydować o ich losie. Ludzie zasadniczo nie są durniami i nie będą sami sobie szkodzić. Zresztą człowiek wolny jest naprawdę "wolny", jeśli to on sam decyduje o swoim losie, o miejscu posadzenia drzew na własnej (sic!) działce i o dniu, kiedy należy te drzewa zamienić na wsad opałowy lub materiał na szafę.

Jest też druga strona medalu. Ludzie w Polsce do tego stopnia nie ufają (żadnej!) władzy, że naprawdę gotowi są sami sobie zaszkodzić. Skoro bowiem przez chwilę obowiązuje prawo pozwalające wycinać drzewa, to w razie czego wytną te, które wyciąć trzeba oraz ... wszystkie pozostałe, bo ... pewnie za chwilę to prawo "skasują" i już pewnie "nigdy" nie będzie wolno niczego wycinać.

Niestety obserwacja życia gospodarczego trochę potwierdza rację obywateli. Weźmy na przykład kwestię stawek podatkowych. Dziś są takie, a nie inne. A jakie będą za 2-3 lata? Wyższe? Niższe? Kto wie?

Dziś obowiązuje program 500+. Czy będzie obowiązywał za 10 lat? Kto wie?

Szkoły są w stanie permanentnej reformy. Co parę lat zmienia się system. Dziś znów mamy wielką zmianę, wracamy do modelu "za komuny" (ale trzeba przyznać, że wówczas dobrze kształcącego) 8+4. Żeby nie było, tą reformę popieram w 99 procentach, pozostawiając 1 procent na inną wizję: 6+6. Ale czy za 10 lat będzie nadal obowiązywał obecnie wprowadzany model, mimo, że np. Polską będzie rządzić zupełnie inna formacja, dajmy na to Postępowa Partia Feministyczna lub Zielona Polska? Kto wie, ale raczej jest to wątpliwe?

Politycy dziwią się, że wydatki inwestycyjne w Polsce są niższe, niż planowano. A ja się dziwię, że ... oni się dziwią. Jeszcze dużo pracy czeka władzę (dowolną) nad budową zaufania obywateli do niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz