piątek, 17 marca 2017

Biznes narciarski. Modernizacja? Tak, ale z głową. Austria w Polsce? Jescze nie teraz

Udział w zawodach na Czarnej Górze uzmysłowił mi, że w Polsce robi się biznes narciarski często nieco bez głowy. Idea "Austrii w Polsce" jest fajna, ale jeszcze niestety sporo do ideału brakuje.

Po pierwsze ośrodek zyskał w tym sezonie szybką kolejkę na stoki Czarnej o nazwie Luxtorpeda i przepustowości 3000 osób na godzinę. Problem polega na tym, że przy ograniczonej dostępności czarnej trasy (wieczorem jest w ogóle zamknięta) cały ruch narciarski z wyciągu kierowany jest na jedną trasę - czerwoną. Ta jest teoretycznie długa, w miarę szeroka i naprawdę fajna, szkoda tylko, że po modernizacji wyciągu nie da się na niej jeździć. Po prostu czerwona trasa jest standardowo ... czarna od ludzi. Ponadto po jakichś mniej więcej dwóch godzinach od otwarcia jest doprawdy solidnie "zrąbana". Radość z jazdy w ośrodku ratuje krzesełko na stok Żmijowca. I dwie w pełni otwarte trasy, które nie są aż tak zatkane.

Po drugie ta nasza "Austria w Polsce" jest pod wieloma względami jakaś taka niedorobiona. Przejazd między krzesłami? Brak. Parkingi w ... błocie. Przejazdy między apartamentami i hotelem wąskie i strome - jakby nie szło pewnych rzeczy budowanych od zera trochę lepiej zaprojektować. I jeszcze parę innych niedoróbek.

Ale "darowanemu koniowi nie patrzy się z zęby", dostałem karnet, wikt i opierunek, całkowita krytyka jest więc z mojej strony trochę nie fair. W końcu ośrodek jest na pewno jednym z najlepszych w Polsce. A już na pewno jest lepszy od Białki, bo i trasy są o wiele bardziej interesujące dla dobrego narciarza. Ja całość tych niedociągnięć tłumaczę sobie tym, że projekt "Austria w Polsce", podobnie jak opisywany przez Suworowa "idealny komunizm" to coś jeszcze niedokończonego. Że niedoróbki zostaną usunięte, błędy poprawione, przepustowość Luxtorpedy zmniejszona lub (co jest trudniejsze, ale bardziej prawdopodobne) zostanie dorobiona dodatkowa niebieska trasa z Czarnej, parkingi wyasfaltowane, wyciągi połączone trasami bez konieczności odpisania nart w wspinania się po błocie. Pewnie na wszystko trzeba czasu i - o czym się tak głośno nie mówi - pieniędzy. No i trochę wyobraźni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz