piątek, 18 grudnia 2020

Relacja z inauguracji 10-dniowego sezonu. Rząd osiągnął swój cel: budzi strach!


Nie da się uciec od polityki włażącej butami w życie ludzi lubiących ruch i sport. Rząd postanowił (moim zdaniem bezprawnie) nas pozamykać w domach i wychować. Stał się naszą panią w przedszkolu, która grzecznym dzieciom da lizaka, a niegrzecznych pośle do kąta.

Stacje narciarskie zrzeszone w stowarzyszeniu PSNiT popełniły błąd przedszkolaka biznesowego. Postanowiły zaufać drugiej stronie i uznały, że się dogadały. Zaczęły się też stosować zarówno do potrzebnych, jak i do kretyńskich ograniczeń. No i zostały zrobione w - hmmm - wała.

Nie da się jednak ukryć, że swymi absolutnie nieprzewidywalnymi decyzjami (choć ja spodziewałem jakichś restrykcji na narodzie, który ... nie chce się szczepić już zamówioną szczepionką) rząd osiągnął przynajmniej jeden cel: ludzie się go boją, a już w szczególności się go boją jacykolwiek przedsiębiorcy. Nie wiadomo kogo, nie wiadomo pod jakim pretekstem i nie wiadomo kiedy rząd jeszcze pozamyka.

Trzeba też przyznać, że konferencje premiera i ministra zdrowia budzą niekłamane zainteresowanie. Jak długo demokracja [Demokracja? To zwykła komuna!] żyje w Polsce, żadna konferencja premiera, już nie mówię jakiegokolwiek ministra, nie budziła takiego zainteresowania. Naród te konferencje ogląda z wypiekami na twarzy (głównie ze złości, ale co z tego) i niezwykłą uwagą. Czasem analizowane jest nawet każde słowo.

W tej parodystycznej rzeczywistości pojechałem rano na inaugurację sezonu (10-dniowego w tym roku) narciarskiego w ... stolicy polskiego narciarstwa. Jak było?

Po pierwsze nie sprawdziła się prognoza pogody. Miało być lekko mroźno i słonecznie, było mglisto i na pewno powyżej zera stopni wg skali Celsjusza. Ludzi było ... umiarkowanie dużo, jak na ten dziwny sezon. Już o godzinie 8:00 rano parking nr 1 był prawie pełen. Przed wejściem do gondoli pojawiły się znane mi już z Wisły zawijasy z plastikowych płotków.


Ponadto są ograniczenia dotyczące ilości ludzi wjeżdżających gondolami. Jakby ktoś nie chciał ich przestrzegać, to ok. godz. 11:00 na stok przyjechali ... tajniacy z MO. Przyjechali co prawda milicyjnym samochodem (całkiem fajny pickup), ale przebrali się w cywilne ciuchy narciarskie. Co tam się działo później, wolałem nie sprawdzać. Za porucznika Borewicza MO przynajmniej ścigała przestępców, teraz poluje na ludzi, którzy zdejmą maskę do wypicia piwa.

Ale dzięki ograniczeniom gondola przynajmniej jechała wreszcie ... szybko. To niebywałe w tej lokalizacji, gdzie jakiś kije w kąt menedżer zalecał zmniejszanie prędkości tak, aby nowoczesne wyciągi jeździły wolniej niż te stare czterdziestoletnie orczyki.

A na Hali Skrzyczeńskiej powitał narciarzy tradycyjny kamieniołom po wyjściu i beznadziejna widoczność. Na szczęście kolej na Zbójnicką Kopę ruszyła od rana.




A na samej górze (tj. Zbójnickiej Kopie) widać było jeszcze mniej niż niżej.


Trasa ze Zbójnickiej Kopy była zwężona, aczkolwiek wydawała się naprawdę dobrze naśnieżona. Była też nieźle przygotowana, poza tradycyjnie beznadziejnie wąskim i niedośnieżonym dojazdem do wyciągu - tj. ostatnim 100 metrom trasy.

Natomiast trasa nr 3 do dolnej stacji gondoli była zwężona, ale dobrze naśnieżona, zwłaszcza (co nie zawsze tak dobrze wyglądało) przed słynnym zakrętem. Ale - dla odmiany, aby narciarzom się w tyłkach nie poprzewracało - była od wczesnego rana w ogóle nieprzygotowana. Robiła wrażenie nietkniętej przez ratraki. Spowodowało to po raptem godzinie powstanie muld jak na starej Golgocie. Nie ma więc co narzekać, że SMR nie otwiera Golgoty ani Bieńkuli, ich rolę pełni dziś główna trasa ... niebieska.






Ale cóż. Warunki pogodowe są na razie trudne, a lepszych ... przez rządowe ograniczenia nie doczekamy. Cieszmy się więc z tego, co jest.

A niech się teraz obawiają palacze, alkoholicy, i zwolennicy śpiewu. Rząd bowiem zakaże sprzedaży papierosów, alkoholu i śpiewania kolęd. Nie zakaże? A skąd wiecie? On jest naprawdę nieprzewidywalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz