sobota, 27 lutego 2021

Prawo stanowione, a prawo wykonywane. Nie sztuką jest stworzyć przepis, sztuką jest tak go napisać, aby był przestrzegany


Tygodnik "Sieci" ciągle boleje nad przegraną Grzywki w USA. Odkopali jakieś artykuły lewicowej prasy, co komentują:

"To opowieść wstrząsająca. Dowiadujemy się, że zmiana władzy w Waszyngtonie (przedstawiana jako "obrona demokracji") była możliwa dzięki "nieformalnemu sojuszowi między lewicowymi aktywistami a tytanami biznesu."

Szczerze mówiąc ... nie chce mi się tego ani słuchać, ani czytać. To ... odkrywanie Ameryki. Polska prawica (?), tu w kraju ochoczo wprowadzająca na obywateli restrykcje, które może są zgodne z prawem, a może ... nie, zachowuje się w stosunku do wyborów w USA tak, jakby polityka tam, za tym oceanem, była oazą uczciwości, prawych postaw i  niezależności na każdym szczeblu, także finansowym - czytaj: od interesów.

Więcej: wszystko wskazuje na to, że ... sam Grzywka w to uwierzył. Nie posłał swoich ludzi do komisji, nie wprowadził żądnego systemu nadzoru głosów korespondencyjnych, więcej: on się w ogóle nie zorientował, że te głosy korespondencyjne mogą go zabić. Można to podsumować tylko tak: "Grzywka" okazał się idiotą, i bez względu na to, jakie idee wspiera Biden, dla świata będzie raczej lepiej, jak za stery tego wielkiego lotniskowca weźmie się ktoś mający trochę oleju w głowie.

"Tu wszyscy dymają wszystkich. Kwestią do rozstrzygnięcia jest tylko to, czy chcesz być po stronie dymających, czy dymanych." — tak kiedyś zachęcał do wstąpienia do partii politycznej (zdaje się była to Platforma Obywatelska, zresztą corpus delicti na to wskazuje - ale nazwa partii bez znaczenia) jeden z polityków.

Jest prawo stanowione i prawo wykonywane. Prawo stanowione to jakieś przepisy dotyczące wyborów w USA, w które "Grzywka" uwierzył. Ale są też znane wszystkim reguły nieformalne, mówiące, jak te wybory należy wygrać: legalne i nielegalne fundusze, etyczne i nieetyczne wsparcie prasy, wypuszczane w odpowiednich momentach "fake newsy", metodologia liczenia, dobór odpowiednich ludzi, organizacja! W Polsce na przykład wszyscy wiedzą, jak się zdobywa 100 tys. podpisów na wybory: kupuje się duże listy z nrami PESEL (a RODO idzie na wakacje) i zazwyczaj ... wypełnia samodzielnie, z założeniem, że nikt nigdy nie sprawdzi wszystkich, dajmy na to 110 tys. podpisów. "Zbiera" się te podpisy z naddatkiem, bo sprzyja tu prawo wyborcze. Jeśli bowiem jakaś instytucja kontrolna znajdzie i 5 tys. podrobionych podpisów, to to nie skreśla ani kandydata, ani całej listy, po prostu te 5 tys. odpada z puli. A zawsze można powiedzieć, że zbierający na ulicy studenci byli pewnie ... nadgorliwi. Tak działa ten mechanizm i postępuje tak prawdopodobnie każda partia. Kiedyś dom Obajtka, czyli niejaka miejscowość Pcim, podobno w 100 proc. jak jeden obywatel dała swoją listę kandydatowi Krzaklewskiemu.  Potem nawet jakiś nadgorliwy fotoreporter próbował z tego reportaż zrobić, ale ... został pogoniony. I nikt tego nie ruszy, od lewa do prawa, bo każdy ma jakiegoś kandydata. 

Zasada podważania tylko udowodnionych przekrętów działa też w USA. "Grzywka" znalazł jakieś dowody na przewałki, dajmy na to dotyczące 150 głosów (i to poważne, konkretne), więc tylko ten znaleziony "tauzen" podlegał oprotestowaniu. Nie ma zasady domniemania, że cały bajzel został skręcony. Tyle, że "Grzywka" powinien być tego systemu świadom. Po wtóre stwierdzę: idiota, nie polityk!

Swego czasu pewien dziennikarz (bodajże Dziennika Zachodniego, ale moja pamięć jest wybiórcza, więc paznokcia sobie nie dam uciąć) sądził się z Austostradą Małopolską (operator autostrady: Katowice-Kraków) o wniesioną opłatę na bramkach (wówczas chyba 2 razy po 8 zł), podczas gdy niemal cała ta autobana (?) była w remoncie. Dziennikarz wygrał po paru latach spór sądowy, uzyskał zwrot 16 zł, a bezczelny operator autostrady radził innym, aby ... też poszli do sądu i może po dwóch latach wygrali i wówczas także dostaną zwrot tych 16 zł. No właśnie: prawo stanowione, a prawo wykonywane!

Polska pełna jest budów (hotele, nawet pewien wyciąg na Dolnym Śląsku), gdzie obowiązuje zasada: najpierw postaw, potem legalizuj. Bo jak już stoi, to nikt przecież nie będzie burzył, gminie się obiekt przysłuży raczej dobrze (turyści = podatki), kary są symboliczne, więc lepiej może zalegalizować. No właśnie: prawo stanowione, a prawo wykonywane!

Można też zejść na bardziej podłogowe przypadki. Kierowca jedzie drogą, dość uczęszczaną. Trafia się przejazd kolejowy, którym zasadniczo nic nie jeździ. Przejazd zdobi piękna tablica:

"ROGATKA USZKODZONA!"

Co wówczas? Ano kierowca powinien zgodnie z przepisami zatrzymać samochód, wyjść z niego i udać się na poszukiwanie dróżnika. Jak już znajdzie tego dróżnika (gratuluję!), wówczas powinien zapytać się go:

— Bardzo pana przepraszam, ale czy mogę przejechać?

I dopiero po uzyskaniu zgody dróżnika, kierowca ma prawo jechać dalej. I następny, i następny... Robicie tak Państwo, prawda?


Zresztą przepisy drogowe (ograniczenia prędkości, zasady skrętu przy zielonej strzałce, zakaz używania sygnału dźwiękowego w terenie zabudowanym, wymagany odstęp między pojazdami, inne) należą do najpowszechniej olewanych w kraju. Zazwyczaj kierowcy zwalniają (nadmiernie i niebezpiecznie, bo nagle) tylko widząc policjanta lub fotoradar. A same np. ograniczenia prędkości ustawia się wg zasady:

— Droga i zakręt moim zdaniem na setkę, to daj Stasiu siedemdziesiątkę, wówczas będą jeździć poniżej setki!

Inny kejs: obowiązuje w Polsce niezrozumiały zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Skutkuje to tym, że w widocznym z mojego okna parku obywatele (nie zawsze dystyngowani) bawią się w ciuciubabkę z policją (piją tam, gdzie ciemno), a policja robi naloty: jak już goście są dobrze wcięci, nie zwieją tak łatwo. Oczywiście naloty są rzadkie, bo policji łatwiej jest dać mandat pani Krysi za krzywe parkowanie, niż gonić chuliganów po ciemnym parku. Skutek: potrzaskane flaszki przy ławkach: na chodnikach. Natomiast ani ja, ani sąsiad, nie możemy sobie latem kulturalnie na słoneczku usiąść razem na ławce przed blokiem, po czym machnąć po paulanerku. Powiem Wam po cichu: czasem to robimy i mamy wówczas w głębokim... Ale do rzeczy. Jest takie miejsce jak Wyspa Słodowa, czy jakoś tak, w mieście Breslau zresztą. I tamże, mimo istnienia przepisów zakazujących spożywania alkoholu w miejscu publicznym, te przepisy nie obowiązują. Tako ustanowili wrocławscy studenci.


No i współcześnie: władza pisze dla ochrony nas przed pandemią różne przepisy nakazujące nam coś robić lub nosić i zakazujące nam np. gdzieś jechać lub jeść. Przepisy te ... może są zgodne z ... prawem, a może ... nie. Nie jest to dziś miejsce na rozstrzyganie tejże kwestii. Natomiast obywatele te wszystkie nakazy i zakazy stosują "o ile". To znaczy, o ile się je da stosować i ma to choć odrobinę sensu. Bo jeśli ktoś pracuje w upale w polu na traktorze, to musiałby być zdrowo rąbnięty, aby ... robić to w masce. Ponadto, a trochę już na ten wątek nadepnąłem, to chyba jest tak, że w mieście (gdzie są tłumy, ale i ... monitoringi, policja na ulicach, biura sanepidu), to się ludzie do tych zakazów i nakazów stosują, ale na wsi, w dodatku położonej naprawdę na zadupiu to ... bądźmy poważni. A w tych morawiecko-niedzielskich restrykcjach wcale nie jest napisane: nie obowiązuje w mniejszych miejscowościach.


Na koniec mój ulubiony konik: przepisy BHP w pracy. Pracujecie na komputerze w pracy, a teraz pewnie też na onlajnie. To wiedzcie, że między innymi (to tylko wyciąg z wielu wymagań):

"2.1. Monitor ekranowy powinien spełniać następujące wymagania:
a) znaki na ekranie powinny być wyraźne i czytelne,
b) obraz na ekranie powinien być stabilny, bez tętnienia lub innych form niestabilności,
c) jaskrawość i kontrast znaku na ekranie powinny być łatwe do regulowania w zależności od warunków oświetlenia stanowiska pracy,
d) regulacje ustawienia monitora powinny umożliwiać pochylenie ekranu co najmniej 20° do tyłu i 5° do przodu oraz obrót wokół własnej osi co najmniej o 120° - po 60° w obu kierunkach,
e) ekran monitora powinien być pokryty warstwą antyodbiciową lub wyposażony w odpowiedni filtr.
(...)
4. Powierzchnia blatu stołu powinna być matowa, najlepiej barwy jasnej.
(...)
5. 1. Krzesło stanowiące wyposażenie stanowiska pracy powinno posiadać:
a) dostateczną stabilność, przez wyposażenie go w podstawę co najmniej pięciopodporową z kółkami jezdnymi,
b) wymiary oparcia i siedziska, zapewniające wygodną pozycję ciała i swobodę ruchów,
c) regulację wysokości siedziska w zakresie 400¸500 mm, licząc od podłogi,
d) regulację wysokości oparcia oraz regulację pochylenia oparcia w zakresie: 5° do przodu i 30° do tyłu,
e) wyprofilowanie płyty siedziska i oparcia odpowiednie do naturalnego wygięcia kręgosłupa i odcinka udowego kończyn dolnych,
f) możliwość obrotu wokół osi pionowej o 360°,
g) podłokietniki."

I mój ulubiony fragment:

"6. 1. Jeśli przy pracy istnieje konieczność korzystania z dokumentów, stanowisko pracy należy wyposażyć w uchwyt na dokument, posiadający regulację ustawienia wysokości, pochylenia oraz odległości od pracownika."

Pamiętajcie, zgodnie z polskim prawem, jeśli nie są spełnione powyższe wymagania, nie możecie odpalać swojego kompa lub (raczej) laptopa. Odrębnym pytaniem, pozostaje, czy smartgłupol jest komputerem? Jeśli uznamy, że tak, nie wolno Wam też używać smartfona. Używanie smartfona na krześle innym, niż wyposażone w podstawę co najmniej pięciopodporową z kółkami jezdnymi, jest przestępstwem!

No właśnie: jest prawo stanowione i jest prawo wykonywane. A prawo stanowione nie zawsze nadąża za życiem i technologiami...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz