sobota, 11 lutego 2017

Przegląd wydarzeń i prasy

Fornalikowa tiki-taka w sam raz na spadek

W piłkarskim Chorzowie od jakiegoś czasu jest źle. Jest źle finansowo, organizacyjnie i sportowo. Drużyna od początku 2016 roku gra fatalnie, ale w poprzednim sezonie punkty nabite jesienią pozwoliły na awans do grupy mistrzowskiej - czyli pewne utrzymanie. Przy tak złożonej sytuacji, gdzie zmieniają się prezesi, klub pożycza pieniądze z miasta i co chwilę otrzymuje jakieś ciosy z PZPNu za obecne i przeszłe grzechy, przyczyn złej formy sportowej może być jednak wiele.

W każdym razie w tej przerwie zimowej wydawało się, że jednak idzie ku dobremu. Przepracowany mocno obóz zagraniczny, dobre wyniki sparingów, utrzymanie (z jednym wyjątkiem) kadry, powrót do zdrowia kilku rekonwalescentów. Powiało lekkim optymizmem, aż do pierwszego ... meczu o punkty. A w nim ... to co zwykle: drużyna wkładająca wiele wysiłku w tak mozolne poprawne konstruowanie akcji wg określonego wcześniej schematu, że brakuje już sił i środków na tak mało istotne sprawy, jak stwarzanie sytuacji podbramkowych i strzały. W meczu "o wszystko" ze strony Ruchu było dużo biegania, utrzymywania się przy piłce, zmian pozycji i ... dwa groźne strzały, po jednym w każdej połowie. Sorry, Waldek, ale tak meczu nie wygrasz. Możesz go co najwyżej zremisować, a tu do takiego sukcesu brakło raptem kilku minut.

Wydaje się, że Ruch jest na autostradzie do spadku. Jeśli nie zmieni taktyki, bo na obecną po prostu nie ma wykonawców (Lipski to nie Iniesta), spadnie na pewno. Pytanie, czy niereformowalnego trenera ambitnie wdrażającego stały schemat, który rozszyfrowała już cała Polska, stać mentalnie na taką zmianę? Wydaje się, że nie. WF wrócił "z kadry" odmieniony i przestraszony. Wydaje się więc, że jeśli klubowi zależy na utrzymaniu (a są tacy, co uważają, że wcale nie jest to takie pewne), to chyba musi jak najszybciej zmienić szefa piłkarzy.

Formuła z dosypywaniem pieniędzy do istniejącego układu chyba się już wyczerpała


Na łamach DZ minister Tchórzewski powiedział o Katowickim Holdingu Węglowym, że (cyt.) "sytuacja spółki jest tragiczna i tylko i tylko połączenie KHW z PGG daje perspektywę nie tylko wypłaty drugiej transzy "czternastki", ale przede wszystkim zachowania miejsc pracy w kopalniach holdingu".

Wydaje się, że w ogóle sytuacja w górnictwie dojrzała do kompletnej zmiany koncepcji podejścia do branży. Pomysł dosypywania pieniędzy z różnych "znalezionych" źródeł chyba się powoli wyczerpuje. Tenże pomysł pozwolił zachować dotychczasowy sposób funkcjonowania branży oraz zachować spokój społeczny. Postawiono na zmiany formalne bez rewolucji. Brakło chyba trochę odwagi.

No i w konsekwencji trzeba będzie prawdopodobnie znaleźć tej odwagi dużo więcej. Zaczyna bowiem brakować "inwestorów" chętnych do "pomnażania" swoich kapitałów tą ścieżką. Prawdopodobnie nie da się już dalej odkładać rewolucji, tylko będzie ona większa, niż na przykład rok temu. Trzeba będzie zbudować branżę od nowa (bo przecież jest potrzebna), dostosować zatrudnienie do potrzeb, zmniejszyć rolę związków z zarządzaniu branżą, posprzątać patologie firm i firemek "zaprzyjaźnionych" trwale z tą, czy inną "kopalnią" i zrobić potężny audyt kosztów, z których większość to stałe. Nie ma innej ścieżki, bo żarłoczny tygrys nie stanie się nagle jaroszem.

Po wypadku pani premier - chyba jest coś nie tak ze standardami podróży VIPów


W ostatnich kilku miesiącach mamy całą serię wypadków z najważniejszymi w kraju VIPami w podróży. Co w tym wszystkim jest nie tak? Mnie się wydaje, że to jest tak, jak z GKSem Katowice w latach 80. ub. wieku, z Koniarkiem, Furtokiem i Kubisztalem w ataku. O tej drużynie mówiło się powszechnie, że gra szybciej, niż myśli, co nie zawsze prowadziło do sukcesów. I z podróżami naszych VIPów chyba jest podobnie. Zaczyna się od złego planu. Żartując nieco, można go nakreślić tak: rano wizyta w stoczni w Szczecinie, po południu wsparcie Stocha i spółki w Zakopanem, a wieczorem rozmowa o ważnych dla kraju sprawach w Warszawie.

Przy takim podejściu nieszczęście nie tylko MOŻE SIĘ WYDARZYĆ, lecz z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że WYDARZY SIĘ NA PEWNO. Oczywiście można oskarżyć kierowcę. Można też oskarżyć zarządcę drogi, że była śliska. Można poskarżyć się nawet Panu Bogu na pogodę. Ale raczej, wypadałoby, zastanowić się nad nieco rozsądniejszym planem podróży. Przecież najważniejsze osoby w kraju stać chyba na kilka noclegów w pensjonatach, bądź hotelach.

"Panie, tu jest taki zapieprz, że nie ma czasu nawet taczek załadować" - to niestety nasza polska wada organizacyjna. Zarówno na najniższym, jak i na najwyższym szczeblu.

A wszystkim poszkodowanym w wypadku pod Oświęcimiem, z panią premier na czele, życzę powrotu do zdrowia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz