poniedziałek, 18 grudnia 2017

Przegląd dzisiejszej prasy. Prawo nie dla idiotów. Do Nowej Huty dojedziesz w ... tydzień

Wyobraźmy to sobie. Jest piątek. Ruch w mieście jest nieziemski, jak w każdy piątek. Jest piękna pogoda, droga jest czarna i prosta a znaki pozwalają na jazdę z prędkością 80 km/h. A Kasia jedzie wolniej. Dużo wolniej. Konkretnie 50 km/h. Niecierpliwi faceci jadący za Kasią najpierw klną, potem trąbią, a na koniec z narażeniem życia swojego i innych użytkowników drogi wyprzedzają pojazd prowadzony przez młodą damę. Na pożegnanie stukają się wymownie w czoło, aby dama za kółkiem to zauważyła.
- Powinni za to lepić mandaty - komentują kierowcy po czasie.

Dama gesty zauważyła. Problem polega na tym, że prowadząca pojazd Kasia, podobnie jak pozostali uczestnicy ruchu porusza się na granicy ... dozwolonej prędkości. Zgodnie z przepisami nie może jechać szybciej, bo dysponuje prawem jazdy dopiero od pół roku. Tak wymyślił ustawodawca. Jeśli Kasia wyjedzie na autostradę, nie będzie mogła z kolei przekroczyć "setki". Tak ma być od 8 czerwca br.

Mam wrażenie, że władza, która wymyśliła ten przepis, zrobiła to co najmniej po "setce" albo i dwóch. W każdym razie na pewno w stanie ograniczonej poczytalności umysłu, jak nie wynikającej z nadmiaru spożytego alkoholu, to pewnie - i taką przyjmijmy wersję - z przepracowania dla dobra kraju i obywateli.

Już przyzwyczailiśmy się, że władza (aby nie bylo wątpliwości - każda władza) dla dobra obywateli wie lepiej od tych obywateli, co dla nich trzeba zrobić. Tym razem jednak ta troska poszła trochę za daleko. W już dziś zakorkowanych polskich miastach, a w szczególności w Krakowie, ruch samochodowy stracił płynność. Nie dało się z jakichś kretynskich przyczyn wprowadzić usprawniających ruch sekundnikòw (z Krakowa je ... usunięto), a teraz dobijemy jeszcze kierowców "ustawą o zawalidrogach". Przez Kasię przejazd z Błoń do Nowej Huty wydłuży się do tygodnia.

A wszytko to przez Clarksona. Walczył on z tezą, że prędkość zabija. W rekontrze urzędnicy postanowili mu udowodnić, że się myli. Oczywiście kosztem wzrostu ilości wypadków spowodowanych wyprzedzaniem w niebezpiecznych miejscach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz