sobota, 1 grudnia 2018

Czy małe stacje narciarskie przetrwają? Chyba jednak nie

Najpierw wieści dobre: wszystko wskazuje na to, że modernizacja w Szczyrku nie przeciągnie się, i że sezon ruszy normalnie. Świadczy o tym uruchomienie systemów naśnieżania - o dużo wcześniejszej porze roku, niż w zeszłym sezonie. Ale przecież Słowacy władowali w Szczyrk tyle kasy, że byłoby dziwne, gdyby corocznie popełniali te same błędy. 

A co poza Szczyrkiem? Mimo boomu gospodarczego oraz wyraźnie wzrastającej zamożności społeczeństwa rynek narciarski w Polsce czekają inne czasy, czytaj: raczej trudne. Uderzają obecnie w jego fundamenty podstawowe czynniki kosztowe:
  • wzrost wynagrodzeń i znaczący ubytek pracowników sezonowych;
  • wzrost cen energii elektrycznej;
  • zmiany w opłatach za wodę do naśnieżania.
Wszystkie te elementy razem wzięte mogą się złożyć na naprawdę znaczącą podwyżkę kosztów funkcjonowania stacji narciarskich w Polsce.  Jaki będzie tego efekt? W zbliżającym się sezonie narciarzy czeka coś, czego nie było od lat: drożejące skipassy. W zasadzie to nie czeka, już ten efekt działa. Oto kilka przykładów ogłoszonej na sezon 2018/2019 standardowej ceny biletu jednodniowego bez zniżek w środku sezonu:
  • Szczyrk - 119 zł;
  • Jaworzyna Krynicka - 110 zł;
  • Sienna Czarna Góra - 110 zł;
  • Białka Tatrzańska - 105 zł;
  • Krynica Słotwiny - 105 zł;
  • Pilsko Korbielów - 80 zł

Tyle na razie wiemy. A czego nie wiemy, to może i lepiej (Kasprowy!). Duże i renomowane (czytaj: popularne i dobrze zlokalizowane) stacje spróbują się więc obronić naturalną w tej sytuacji podwyżką cen karnetów.

A co mają począć małe stacje, typu Stożek, Cieńków, Soszów? Te lepsze infrastrukturalnie (Złoty Groń, Stok) pewnie też podniosą ceny i ... ograniczą naśnieżanie do jednej, no maksimum dwóch tras. Jak spadnie dużo śniegu, pozostałe też uruchomią, jak nie - no cóż! Te słabsze i gorzej zlokalizowane (ach ta wygoda współczesnych "nowych" narciarzy!) mogą zbankrutować. I dołączyć do Kotarza, Ochodzitej, Beskidka, Rówienek i im podobnych - na dziś wymarłych - stacji. Nikt normalny bowiem nie zapłaci kilkuset złotych za kilkugodzinną przyjemność korzystania z orczyków dla całej rodziny np. w Przyłękowie. Szczyrk się obroni renomą, Przyłęków - nie.



Swoją drogą narciarstwo nigdy nie było tanią rozrywką, ale obecne ceny uprawiania tego sportu (sportu? dziś już raczej chodzi o lans) przyprawiają o zawrót głowy. Jeszcze jakiś czas temu było w Polsce przynajmniej znacznie taniej, niż na Słowacji czy w Austrii. Teraz ceny robią się porównywalne, oferta też jest coraz lepsza, ale - umówmy się - Alp to w Polsce nie ma. A jakość usług też nie dorównuje austriackiej.


Złych wieści na najbliższą zimę może być więcej. Oto komunikat z Wierchomli:

"Zarząd Stacji Narciarskiej Dwie Doliny Muszyna – Wierchomla pragnie poinformować, że pomimo długotrwałych negocjacji dotyczących gruntów Szczawnika, nie udało się dojść do porozumienia w sprawie ich dzierżawy. W związku z tym w sezonie 2018/2019 będą działały jedynie wyciągi po stronie Wierchomli Małej. Jednocześnie zawiadamiamy, że właśnie opracowujemy nowy cennik karnetów narciarskich. Gwarantujemy, że nowe ceny będą niższe! Nowy cennik już wkrótce ukaże się na naszej stronie www.wierchomla.com.pl."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz