piątek, 7 grudnia 2018

Sport w Polsce to nie biznes. Sport to ... dotacje

Na Interii ukazał się artykuł biadający nad losami zasłużonych polskich klubów - Wisły Kraków (piłka nożna) oraz Stali Stocznia Szczecin (siatkówka). Kluby te są bliskie bankructwa i z nadzieją czekają na inwestora.

Lind do artykułu tutaj: LINK

Któż może być tym wymarzonym inwestorem dla polskich klubów? Bez pudła: ktoś, kto zarządza środkami publicznymi - miasto, duży koncern państwowy, spółka miejska. A dlaczego nie biznes prywatny? Ano dlatego, że sport w Polsce przestał być biznesem i już od dawna koszty są niedostosowane do przychodów. Ktoś więc musi do tego bajzlu dopłacać. Ile? Zbyt wiele, jak na dowolnego inwestora prywatnego.

Jak to wygląda w praktyce, zobaczmy na przykładzie wielosekcyjnego (piłka nożna, siatkówka, hokej) klubu GKS Katowice, spółki giełdowej, jednak ze znaczącym udziałem miasta, które posiada ok. 80 proc. akcji. Własność takiej jednostki oznacza dopłaty. Ile one wynoszą wiemy. A wiemy to (co prawda z pewnym opóźnieniem) dzięki temu, że spółka jest notowana na giełdzie i musi, po prostu musi, swoje dane publikować.

Tak wygląda sytuacja finansowa GKS Katowice:




Powyższe oznacza, że spółka potrafi być rentowna w okresach, w których otrzymuje ... dotacje. A bez dotacji? Bez dotacji to same straty. Przychody to średnio 1,5 mln zł kwartalnie (z dużą amplitudą), a koszty operacyjne to ok. 6 mln zł kwartalnie (o dziwo, też z amplitudą). Oznacza to lukę ok. 4,5 mln zł kwartalnie.

Dlatego ktoś (w domyśle miasto) już w tym roku (mamy dane do września) dopłacił w formie dotacji do tego interesu ok. 8,5 mln zł. Brakuje jeszcze jakichś 4-5 mln zł "na życie" i "na teraz". Dlatego czytamy w komunikacie giełdowym, że:
"Na podstawie (...) Miasto Katowice (...) informuje, że w dniu 17.04.2018 r. podpisało z GKS GieKSa Katowice S.A. umowę objęcia akcji serii Y (...) Na mocy ww. umowy Miasto Katowice objęło 4.800.000 akcji serii Y o wartości nominalnej 1,00 zł każda, po cenie emisyjnej 1,00 zł za każdą akcję, tj. za łączną kwotę 4.800.000,00 zł.

I mamy komplet. Kiedy zwróci się ten zainwestowany kapitał? Ano nie zwróci się, to jasne. Akcjonariusze już włożyli (nie licząc dotacji) 56 mln zł w ten podmiot w formie kapitału akcyjnego, i jak na razie cała ta kwota z drobnym naddatkiem została zjedzona. Wyniki lat poprzednich i roku bieżącego to łącznie 60 mln strat, co oznacza na dziś ... ujemny kapitał własny na poziomie ok. 4 mln zł. I takiego kolejnego dofinansowania klub będzie potrzebował ... natychmiast.

I macie państwo odpowiedź, dlaczego żaden Sołowow, Solorz, Kulczyki, Szulczewski ani Starak (wymieniam w kolejności najbogatszych Polaków wg listy Wprost) nie zainwestuje w żadną Wisłę ani Stocznię. Jeżeli utrzymanie GKS-u Katowice - a umówmy się, żaden to potentat kosztowy, bo nie ma tu piłki na najwyższym szczeblu - wymaga dopłacania ok. 15-20 mln zł rocznie, to utrzymanie takiej Wisły Kraków pewnie jest droższe.

I nie ma się co tu złościć na panią Sarapatę, że źle zarządza. Ona tak zarządza, jak może. A może tyle, ile jej ... prezydent Majchrowski dopłaci. Funkcjonowanie takiegio klubu bez dopłat staje się niemożliwe. A on jeszcze chce opłat za stadion, co za kapitalista jakiś...

Jedynym rozwiązaniem jest samoograniczenie się całej ligi, ale nic na to nie wskazuje. Właśnie prezes Boniek pozwolił im wydawać kasę bez ograniczeń na zagranicznych piłkarzy. Kluby wolą żebrać o dotacje, niż ograniczyć koszty do przychodów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz