środa, 28 października 2020

Analiza języka dialogu społecznego. Czas debaty? A skądże! To czas nawalanki, awantury. Tylko bezczelni zostaną wysłuchani

 "Wielu jest (...) takich, którzy mają wątpliwości co do obranej przez rząd strategii daleko idących ograniczeń oraz ich negatywnych skutków.

(...)

Coraz częściej stosowany jest też moralny szantaż.

(...)

Proponuję więc, zrezygnujmy z miotania obelg, (...) wróćmy do języka rzeczowej rozmowy.

(...)

Każde z rozwiązań poddawajmy pod otwartą, rzeczową, naukową, społeczną debatę."


Awanturujący się rolnicy zostaną wysłuchani?
Wszystko na to wskazuje!


Taki tekst red. Macieja Pawlickiego znalazłem w tygodniku "Sieci". Dotyczył obostrzeń związanych z pandemią (redaktor je od miesięcy kwestionuje i przytacza na to argumenty), ale na dobrą sprawę mógł dotyczyć ... każdej kwestii. I już odpowiadam red. Pawlickiemu:

— Panie Redaktorze! Pan mówi dziś językiem "przeszłości". NIKT PANA NIE SŁUCHA. Językiem "teraźniejszości" jest awantura, najlepiej ... medialna. Stawiam tezę, że w tym kraju (i nie tylko)

KLIENT AWANTURUJĄCY SIĘ ZOSTANIE LEPIEJ OBSŁUŻONY!

Skąd ta teza? Z obserwacji i z już wyniesionych doświadczeń:

  • Swego czasu ilekroć górnicy ruszali z kilofami na Warszawę, zawsze ta "Warszawa" im ulegała.
  • Dziś jak rolnicy odpalili traktory i wyrzucili posłom gnój pod drzwi mieszkań lub biur poselskich, ci natychmiast zaczęli myśleć nad tym, jak "ustawę futerkową" utopić. Prawdopodobnie po prostu ... nie będzie procedowana dalej.
  • Wściekłe feministki wdzierają się do kościołów, i tam robią (medialne) happeningi. Narusza to moją wrażliwość (i to mocno), ale jedno im muszę przyznać: to może być skuteczne i prawdopodobnie wyrok TK ... nie zostanie opublikowany.
Swoją drogą władza wprowadza nam w ten sposób nowe prawo: NIEPROCEDOWANE!

Ale wróćmy do meritum. Język debaty dziś, w erze smartfonów, internetu, instragrama i facebooka nie polega w ogóle na jakiejkolwiek DEBACIE! Ten język polega na zajęciu miejsca we właściwym PLEMIENIU i na nawalaniu przedstawicieli DRUGIEGO PLEMIENIA. I nie mówcie mi, że Polacy mają dość tej polaryzacji i nie chcą awantury. Obserwuję, i to na konkretnych przykładach, coś wręcz przeciwnego. Ludzie zajmują miejsca po swojej stronie barykady i głośno wołają, że TO JEST WOJNA.
Czy profanacja świątyń okaże się skuteczna?
Chyba ... tak!

Tekst dotyczy jakości debaty, przy czym w ogóle nie wnikam w zasadność przytoczonych protestów.

PS. Do tego moja refleksja. Stan wojny bardzo pasuje chyba naszemu Naczelnikowi Państwa. Warto by zapytać posłów, senatorów partii rządzącej, wyznaczonych przez nią prezesów spółek państwowych, czy nie pomyśleli sobie czasem po wyborach prezydenckich:
— Dzięki ci Panie Boże. Dzięki, Naczelniku Państwa! Mamy 3 lata spokoju!
[Czytaj: pobierania wysokich wynagrodzeń bez ryzyka rozwalenia tego układu]

Zapomnieli, że Naczelnik Państwa to człowiek WOJNY! On nienawidzi spokoju. I postanowił ten spokój sam obalić, skoro było za spokojnie.

PS. I refleksja końcowa. Ludzie, jak stada zwierząt, podążają za tematem i za przewodnikiem stada, nie analizując dokładanie kto ich wiedzie (jak owce) oraz co dokładnie ma do powiedzenia. Nie wierzę, że większość polskich kobiet ma poglądy tożsame z radykalnymi feministkami, a przecież razem z nimi ramię w ramię szły kopać wiernych uczestniczących we mszy i pisać wulgarne napisy na murach kościołów. Oraz przypisały sobie na facebooku ... budzący dużo wątpliwości historycznych znak. Ale, jak pisałem, tu nie ma miejsca na analizę, to jest wojna, a na wojnie nie zadaje się pytań. Się walczy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz