czwartek, 1 października 2020

Plan Sasina na koronawirusa contra reformy w Nowej Zelandii

 

Czy państwo potrafi zarządzać firmami?
Minister Sasin przedstawił plan wzmocnienia polskiej gospodarki po koronawirusie:

"Państwowe spółki dostały wyraźny polityczny sygnał, by zacieśniać obrót pieniądza między sobą, co ma minimalizować wypływanie kapitału z Polski.

Tam, gdzie to tylko możliwe, mają realizować wspólne projekty biznesowe, badawcze i rozwojowe, a jednocześnie unikać konkurowania ze sobą.

Angażowany przez nie kapitał ma w jak największym stopniu zasilać inne państwowe spółki, z czego miałaby korzystać polska gospodarka."


Tymczasem - wg artykułu Tomasza Cukiernika do Do Rzeczy o Nowej Zelandii:

"W 1984 r. kraj na antypodach po dekadach coraz głębszego etatyzmu, protekcjonizmu i interwencjonizmu państwowego znalazł się w bardzo nieciekawej sytuacji. Omnipotentne państwo szeroko angażowało się w prowadzenie działalności gospodarczej. Władze zajmowały się nie tylko edukacją, służbą zdrowia i sprawami socjalnymi, lecz także zarządzały takimi gałęziami gospodarczymi jak poczta i telekomunikacja, transport, kopalnie, sektor naftowy, gazowy, energetyczny, bankowy czy ubezpieczeniowy, budowa domów, produkcja filmów, turystyka, lasy. Było to bardzo nieefektywne i drenowało finanse państwa (...) rosły podatki, wydatki publiczne i biurokracja, a tempo wzrostu gospodarczego było poniżej 1 proc. Wzrastały także inflacja, zadłużenie publiczne i bezrobocie."


Cóż na to rzec? Ano tylko tyle, że Polska właśnie ... w 100 proc. realizuje tę politykę gospodarczą. Przy czym rośnie zadłużenie, ale jak do tej pory tempo wzrostu gospodarczego było dobre, bezrobocie niskie, inflacja - też. Jak będzie dalej - zobaczymy!

A co zmieniono w efekcie kryzysu w Nowej Zelandii? Ano ... niemal wszystko:

"W 1984 r. wiele branż gospodarki znajdowało się pod bezpośrednim zarządem departamentów rządowych i samorządowych. Dlatego w pierwszym etapie reform przekształcono je w przedsiębiorstwa państwowe, by w drugim jednostki te sprywatyzować [MS: w Polsce to słowo ma bardzo złe konotacje]. Już pierwszy etap dał pozytywne efekty, a drugi okazał się wielkim sukcesem. 

Jednak największą nowozelandzką reformą była deregulacja i liberalizacja gospodarki. Ograniczono interwencje rządu na rynku. Zlikwidowano większość koncesji, zezwoleń, licencji oraz wszelkie dotacje dla firm [MS: w Polsce "rynek dotacyjny" kwitnie, ma się dobrze i dynamicznie się rozwija, dziś nie warto ot tak prowadzić biznesu, trzeba zdobyć dotację na "innowacyjność"], do eksportu i w rolnictwie. 

W rezultacie produkcyjność gospodarstw rolnych rosła w tempie 6 proc. rocznie. Po 20 latach od zmian krowy dawały o jedną trzecią więcej mleka, a produkcja jagniąt wzrosła o 12 proc. mimo że pogłowie owiec spadło o 40 proc. To efekt tego, że wcześniej owce były hodowane głownie w celu otrzymania dotacji.

W Nowej Zelandii zmniejszono też i uproszczono podatki."


I najciekawsze:

"Na antypodach udało się nawet znacznie zredukować biurokrację. W latach 1984-1994 liczbę urzędników państwowych zmniejszono z 88 tys. do 34 tys. Zlikwidowano lub znacznie zmniejszono wiele departamentów rządowych oraz 50 agencji pararządowych. Ministerstwo transportu zredukowało zatrudnienie z 5,6 tys. osób do 53. Administracja lasów państwowych spadła z 17 tys. do 17 osób."


Czy jest w Polsce jakaś partia głosząca tak radykalnemu zaprzeczeniu praw Parkinsona?

Całości nie oceniam. My się ciągle miotamy między totalną prywatyzacją za bezcen (poprzednie rządy), a totalnym etatyzmem (obecne). Nie ma chyba żadnego planu długofalowego. Ponadto nasz rząd jest pewien, że "PAŃSTWOWE JEST LEPSZE" i tego się trzyma. Ale chyba nawet część ministrów ma wątpliwości, czy będą potrafili efektywnie zarządzać ... każdą dziedziną życia Polaków.

Na razie rząd po paru latach wspierania górnictwa nagle doszedł do wniosku, że ... trzeba to górnictwo położyć. Co charakterystyczne, nie podjął się żadnej reformy poprawiającej efektywność zarządzania państwowego przecież molocha. Sam nie wierzył, że potrafi branżą efektywnie zarządzać? 

No właśnie!

J. Clarkson:
"Gdyby to państwo budowało londyński The Shard,
nie działaby w nim windy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz