czwartek, 4 marca 2021

Czy rok medialnej pandemii zmieni nasze podejście do ryzyka? Medialne paski rządzą naszym życiem. Jak długo jeszcze?

Dzisiejszy screen z portalu Interia.pl

Przeżyliśmy już pełen rok medialnej pandemii. Medialnej, bo faktyczny czas pobytu covidu, już nie mówię koronawirusów w Polsce, może być bowiem inny. Moim skromnym zdaniem covid jest u nas od ... grudnia 2019 r. (wówczas było wokół mnóstwo osób chorych na coś, co "przechodziło na płuca"), a koronawirusy ... od zawsze. A źródłem koronawirusów są ... nasi domowi pupile: koty i psy.

Rok temu covid był nowością. Naród zareagował na niego całkowitym dostosowaniem się do narzuconych ograniczeń i absolutnie pełnym zaufaniem do działań rządu, zakładając, że problem jest chwilowy, a samoograniczenia wyeliminują wirusa całkowicie. Nie wyeliminowały, a z obostrzeniami bujamy się już pełny rok:

  • zamykane bądź otwierane z ograniczeniami są wszelkie punkty gastronomiczne;
  • nie ma w praktyce wesel (nie przesadzajmy, podobno są, ale w ... podziemiach);
  • nie ma w praktyce turystyki zagranicznej, a ruch lotniczy został ograniczony do spraw koniecznych;
  • w dużej mierze zamarła też turystyka krajowa;
  • zamknięte było lub jest wiele aktywności sportowych;
  • wiele dzieci od roku ... nie było w szkole, a o skuteczności lekcji na onlajnie to pewnie kiedyś zostaną napisane eseje, jeśli - rzecz jasna - po tym onlajnie ktokolwiek jeszcze będzie umiał pisać.

Od roku paski na ekranach telewizorów oraz ekranów komputerowych rządzą naszym życiem. Czy było warto? Jakie jest ważenie ryzyka i strat?

Ryzyko


Najpierw ryzyko. Wyceńmy je. Primo: sczytajmy z ... paska dane oficjalne:
  • zakażenia: 1 735 406;
  • zgony: 44 360.

Potraktujmy te dane jako ... prawdziwe, choć wiemy, że na liczbę wykonywanych testów olbrzymi wpływ mają media i polityka, a liczba zgonów jest zawyżana o te z chorobami towarzyszącymi. W praktyce: jak mój znajomy umarł na zawał, wpisano "covid". To jeden przypadek, który znam, ale - jak wynika z analizy otoczenia - może takich przypadków być więcej.

Jeśli te dane są prawdziwe, wówczas "łapiąc" covid mamy ... 2,55 proc. ryzyka, że nie przeżyjemy tego eksperymentu. Problem jednak polega na tym, że nie łapiąc covidu, też nie mamy pewności, że przeżyjemy. Jak "donosi" portal Polsatnews.pl na bazie danych GUS:

"W 2019 r. przeciętne trwanie życia mężczyzn w Polsce wyniosło 74,1 lat, a kobiet 81,8 lat."

Jakby nam się nie chciało wyciągać średniej, znów pomagają nam "internety":

"Polacy żyją krócej niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Główny Urząd Statystyczny (GUS) podaje, że średnia długość życia w Polsce wynosi dokładnie 77,4 lat."

Oznacza to, że średniorocznie i bez covidu mamy 1,29 proc. ryzyka śmierci. Podsumujmy powyższe. Łapiąc covid mamy 2,55 proc. ryzyka na zgon, a nie łapiąc covidu - 1,29 proc. Ale ... jedźmy dalej.

Testy wśród nauczycieli wykazały, że ok. 50 proc. z nich ma przeciwciała, czyli ... prawdopodobnie przeszła covid bezobjawowo lub nie zgłosiła się do lekarza. Jeśli podobny odsetek zarażonych jest wśród wszystkich dorosłych Polaków (a są zawody jeszcze bardziej narażone na kontakty: sprzedawcy, są też mniej narażone - urzędnicy od roku na onlajnie), wówczas (nadal dane za 2019 r.):
  • liczba ludności Polski to 38 383 000 osób;
  • liczba osób poniżej 20 r.ż. (grupa kompletnie nienarażona na skutki covidu) to 8 072 000 osób;
  • liczba osób narażonych to 30 311 000 osób, przyjmijmy - 30 mln;
  • zakładana liczba osób, które mogły przejść już covid to 50 proc. z grupy narażonej, czyli 15 mln osób;
  • liczba zgonów (powtórzenie) to 44 360, ale załóżmy, że te dane są ... niekompletne (choć raczej każdy koroner stara się wykryć covid, co oznacza ... znacząco wyższą wypłatę dla wykrywającego), dajmy na to: dwukrotnie zaniżone i realnie to ok. 90 tys.
  • co oznacza ... 0,3 proc. ryzyka zgonu na covid.
    Życie i bez covidu jest ryzykowne


Oczywiście ryzyko zgonu w trakcie roku na covid rośnie wraz z wiekiem. Ale przecież ... w ogóle ryzyko zgonu rośnie wraz z wiekiem. Dla kobiety w wieku l. 80 ryzyko nieprzeżycia roku to 4,18 proc. (dane GUS - z tabel długości życia), dla mężczyzny w tym samym wieku (to samo źródło) - 6,94 proc. Ot, demografia, niestety. Oczywiście życzymy wszystkim, aby żyli coraz dłużej, i zasadniczo ... tak się dzieje: znów patrz statystyka!

Problem, że takich kalkulacji prawie nikt nie przeprowadza, a jeśli już, giną one w ... medialnej panice i zalewie informacji.

Straty


Ojejku, aż trudno rozgryźć wszystko. Nie chłoną wiedzy dzieci w szkołach (duża strata) i studenci na uczelniach (mniejsza strata, studentów jest i tak za dużo jak na zapotrzebowanie rynku pracy). Ja nie gram w piłkę od roku, a narciarskie wyjazdy z dziećmi wznowiłem po 12. lutym. Ale czego najbardziej brakuje Polakom? Chyba wiem: podróży.
Wasz autor na wakacjach
promuje polski punk!


Zobaczmy fragmenty historycznego art. z portalu Rankomat.pl:

"Podczas wakacji w 2019 r. Polacy najczęściej wypoczywali w Chorwacji (25%). Na podium znalazły się jeszcze Włochy (19%) oraz Hiszpania (10%). W pierwszej dziesiątce najpopularniejszych kierunków wakacyjnych wyjazdów, uplasowały się również znane ze słonecznej pogody Grecja (9%),Turcja (6%) i Bułgaria (4%).
(...)
Oprócz ciepłych krajów, Polacy chętnie latem wyjeżdżają również do naszych sąsiadów – Niemiec (8%),Ukrainy oraz Słowacji (7%). W pierwszej dziesiątce znalazło się jeszcze USA. Do tego kraju najczęściej podróżują mieszkańcy województwa mazowieckiego (39%),a także  małopolskiego (14%) oraz śląskiego (9%).
(...)
Podczas ostatnich wakacji niemal połowa Polaków (47%),wypoczywała za granicą od 8 do 14 dni. Rzadziej wyjeżdżaliśmy na okres 4-7 dni (22%),15-30 dni (18%) oraz 1-3dni (10%). Zaledwie 3% turystów zdecydowało się na podróż trwającą dłużej niż 31 dni."
Lubię takie uliczki


I zobaczmy jeszcze statystyki największego polskiego lotniska czarterowego, którym okazują się Pyrzowice:

"W 2019 roku z siatki połączeń regularnych i czarterowych pyrzowickiego lotniska skorzystało w sumie 4,84 mln osób, to jest o 5,7 tys. pasażerów więcej w porównaniu z 2018 rokiem. Prognozy na rok obecny są pozytywne – lotnisko chce „znacząco przekroczyć” 5 mln pasażerów w 2020."
Świat jest pełen zabytków, a Polacy
to chyba najaktywniejsi turyści tego świata


Nie przekroczyło – to już wiemy. Ten ruch praktycznie wymarł. I dalej:

"Rekordowy wynik lotnisko osiągnęło w ruchu czarterowym, tym samym potwierdzając pozycję krajowego lidera w tym segmencie. Na trasach wakacyjnych z i do Pyrzowic poleciało 2 006 326 osób, to jest o 32 091 więcej w porównaniu z dwunastoma miesiącami o 2018 roku. Na wakacje najchętniej podróżowaliśmy do Turcji. Na kierunkach tureckich obsłużono 472 tysiące podróżnych. Drugie miejsce zajęła Grecja z wynikiem 467 tys. pasażerów, następnie Egipt - 310 tys., Hiszpania - 211 tys. i Bułgaria – 164 tys. W gronie pięciu najpopularniejszych kierunków wakacyjnych w 2019 znalazły się: Antalya z liczbą 342 tys. podróżnych, następnie Hurghada – 156 tys., Burgas – 108 tys., Marsa Alam – 89 tys. i Rodos – 85 tys."
Wasz autor na ... Krecie,
tu Samaria - znany wąwóz


Przeczytajmy to uważnie: ponad 2 mln ludzi w katowickiego (?) lotniska w 2019 r. poleciało na wakacje w ciepłe kraje, a w 2020 r. – nie poleciało. I prawdopodobnie w 2021 r. – nie poleci.

Co to oznacza? Oznacza to, że tych 2 mln osób nie obsłużą biura turystyczne, że nie ma sensu otwierania barów i bufetów na lotnisku, że nie zarobią liczne parkingi wokół lotniska, że nie zarobią busiki dowożące klientów, że tysiące pilotów turystycznych nie ma pracy, że o miliony mniej polis zostanie wystawionych, że samoloty i linie lotnicze zamiast zarabiać, stoją w hangarach, itd., itp.

Czy podróże zagraniczne są konieczne? Czy nie warto "jeszcze trochę się poświęcić i zrezygnować z pewnych aktywności dla naszego zdrowia wspólnego" (to słowa premiera, choć nie dosłowne)?
Kreteńska plaża czeka, a my wciąż ... w domach


Problem w tym, że gospodarka rzeczy potrzebnych już była, za komuny. Nasz produkt krajowy brutto był wówczas wielokrotnie niższy niż dzisiejszy. Dlaczego? Ano między innymi dlatego, że rozwinęliśmy rynek rzeczy "niepotrzebnych". Wg statystyk GUS-u za 2019 r.:
  • transport jest odpowiedzialny za 7,05 proc. PKB (rynek równy 141,6 mld zł, nie wiemy, ile w tym jest transportu osób);
  • edukacja za 4,61 proc. PKB (rynek równy 92,7 mld zł);
  • zakwaterowanie i gastronomia za 1,32 proc. PKB (rynek równy 26,5 mld zł);
  • kultura i sport za 0,74 proc. PKB (rynek równy 14,7 mld zł).

To wszystko albo częściowo, albo całościowo ... leży.

Czy warto? Odpowiedź jest zależna od ... nastrojów społecznych. Ludzie zasadniczo nie kierują się logiką, a ich własne odczucia są kształtowane przez wiele źródeł, w tym prasę, telewizję, opinie znajomych. Obserwowałem w marcu 2020 r. autentyczny strach przez covidem (statystyki tego nie potwierdzały, ilość chorych była marginalna w ogólnej skali), i obserwuję teraz absolutną "zlewkę" na jakiekolwiek restrykcje (a statystyki potwierdzają wzrost zachorowalności). 

O dalszym postępowaniu zadecydują więc nie lekarze, nawet nie media, ale ... nastroje społeczne i nastawienie społeczeństwa. Jak wyjdzie słońce, skończą się matury (na szczęście wcale nie onlajnowe), lud będzie chciał wyjechać na wakacje, mając w nosie statystyki z pasków. Jak rząd mu to uniemożliwi, to upadnie, a powody polityczne się znajdą jakieś, jakbyśmy nie zaklinali rzeczywistości. Jedyną szansą na utrzymanie lub wzmocnienie restrykcji jest ... ponowne wzbudzenie strachu. Ale to już raczej się nie uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz