sobota, 31 marca 2018

Z prasy. Duda robi prezent Dudzie i psuje standardy zawodowe

Jak donosi Gazeta Prawna "Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, zgodnie z którą osoby wybrane przez pracowników do rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa lub grupy kapitałowej nie będą musiały m.in. spełniać wymogu posiadania wyższego wykształcenia - poinformowała w czwartek Kancelaria Prezydenta RP."

Niestety decyzja prezydenta Dudy, stanowiąca de facto ukłon i prezent w kierunku prezesa Dudy, wpisuje się w proces systematycznego psucia standardów zawodowych:
  • aktem pierwszym było zniesienie przez ministra Gowina jakichkolwiek wymogów wobec osób prowadzących usługowo księgi rachunkowe;
  • aktem drugim było zniesienie przez ministra Gowina jakichkolwiek wymogów wobec osób prowadzących zawodowe pośrednictwo o obrocie nieruchomościami;
  • aktem trzecim jest właśnie podpisana ustawa przez prezydenta Dudę;
  • czekamy jeszcze na akt czwarty, czyli zwolnienie pozostałych (jest taki pomysł: zamiast zdawać egzamin w ministerstwie, zapłać za em-bi-eja i dostaniesz uprawnienia) osób z trudów zdawania jakże wymagającego egzaminu do rad nadzorczych.
Ustawy Gowina okazały się błędem. To już dziś wiemy. Swego czasu w latach strukturalnego bezrobocia pan minister postanowił się przypodobać młodym ludziom i wmówił im, że dzięki "otwarciu zawodów" być może będą mieli szansę na pracę. Skończyło się kilkoma latami prób prowadzenia nieudanych biznesów księgowych i nieruchomościowych oraz zupełnym obniżeniem bezpieczeństwa klientów, co dla laika wydawało się oczywiste od początku. Księgowa po gastronomii i pośrednik w obrocie nieruchomościami po mechanice samochodowej okazali się być niebezpiecznymi dla kupujących ich usługi. Z tego, co słyszałem, dziś rząd i organizacje zawodowe zastanawiają się nad przywróceniem pewnych standardów w tych zawodach.

Skąd wzięła się zmiana legislacji właśnie zaakceptowana przez prezydenta? Otóż osoby "wybrane" przez załogę (to taka pozostałość ustawy o prywatyzacji i komercjalizacji) otrzymywały rok na zdanie egzaminu i standardowo miały z tym wielki problem. Po czym ... traciły nieźle płatne fuchy. Powyższe stanowiło tez problem dla organizacji związkowych (bo przecież to one wybierają "przedstawicieli załogi"), musiały one bowiem zamiast "pana Stasia" wynajmować dosłownie osoby posiadające uprawnienia.

Z drugiej strony być może kończymy z pewną fikcją. Kodeks przydziela radom nadzorczym szczególne role i szczególną pozycję. Tymczasem w rzeczywistości państwo jako właściciel zarządza swoimi spółkami raczej "bezpośrednio" przez ministrów i żadne rady nadzorcze nie są mu potrzebne. To tylko fikcja i miejsce dodatkowego zarobku dla wskazanych osób. Tylko w takim przypadku zamiast obniżać standardy personalne na wzór Stalina, może warto po prostu rady nadzorcze w spółkach państwowych zlikwidować.

Nie warto się uczyć w dzisiejszym świecie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz