środa, 18 lipca 2018

Pokolenie Z. Nie rozumiem, dlaczego mamy im ulegać. Ich po prostu trzeba wychować

Młode pokolenie nie rozróżnia pracy od zabawy
We Wprost ukazał się artykuł pt. Portfel cyfrowych dzieci, w którym autor analizuje trudy dotarcia (tu z punktu widzenia sektora finansowego, ale można to przełożyć na całą gospodarkę) do przedstawicieli tak zwanego pokolenia Z, "obejmującego osoby urodzone po 1990 r., czyli te, które nie pamiętają czasów sprzed epoki internetu" - napisano we Wprost.

Tu powinniśmy z naszego polskiego punktu widzenia dodać też regionalną (ale jakże istotną) informację uzupełniającą: "czyli te, które nie pamiętają czasów komuny".

Czytamy w artykule:
"Potwierdza to raport EY [firma doradcza Enrst&Young - tłum. MS]. (...) Według niego ponad 60 proc. nastolatków chce założyć własny start-up. Wprawdzie 71 proc. [z nich] zdaje sobie sprawę, że ich pierwsza firma najpewniej upadnie, ale już teraz wie, że nie będzie to porażka, tylko nauka biznesu."

Komentując to można tylko wznieść wzrok do nieba:
- Droga młodzieży! Jak w Polsce wasza pierwsza firma upadnie, to nigdy nie założycie drugiej. Nie będzie to tylko porażka, to będzie wasz dług na całe życie - ścigany przez US, ZUS oraz innych wierzycieli.

I dalej:
"Pokolenie Z to również generacja najbardziej zaawansowana technologicznie. Aż 75 proc. jego przedstawicieli [czyli nie wszyscy] najchętniej używa smartfonów jako podstawowego urządzenia. Zetki to osoby wielozadaniowe - każdego dnia spędzają przeciętnie 5,2 przy ekranach urządzeń."

Tu nasuwa się kolejna refleksja:
- Droga młodzieży! Wystarczy, że wyłączymy wam wi-fi albo sieć komórkową i was mamy. Nie skomunikujecie się, nie zrzeszycie, nie zbuntujecie, ani niczego innego nie będziecie w stanie zrobić.

I jeszcze dalej:
"Dlatego tak istotne jest, aby bank [lub wstaw dowolną instytucję] wspierał ich we wszystkich najważniejszych momentach życia - od otrzymania dowodu osobistego, prawa jazdy, przez studia, po założenie rodziny."

No cóż! To bardzo wygodne mieć do czynienia z dorosłymi o psychice dzieci. Bo - przepraszam za dosadność - do jasnej ciasnej: mamy do czynienia z ludźmi dorosłymi. Ktoś, kto ma dowód osobisty i ukończone 18 lat jest osobą dorosłą w świetle prawa. Dodam więcej: z osobą, która ma ukończone 15 lat seks jest dozwolony, pod warunkiem, że jest dobrowolny. Czyli co? Mogą się [cenzura], a do odbioru prawa jazdy potrzebują ... wsparcia. Może jeszcze kłótnie narzeczonej z narzeczonym trzeba rozstrzygnąć? To absurd jeszcze większego kalibru, niż "ustawa drożdżówkowa" w szkołach.

I jeszcze dalej:
"Kolejnym wyzwaniem dla banków jest mniejsza lojalność młodego pokolenia wobec marek niż w przypadku poprzednich pokoleń"
To bardzo oględne słowa. Tu nie chodzi o mniejszą lojalność: tu biega o kompletny brak lojalności. Ale założenie, że dealujący z nimi przedsiębiorcy, pracodawcy lub klienci niczego się nie nauczą i po prostu dadzą się robić na szaro, jest chyba zbyt naiwne. Nauczą się, nauczą, zobaczycie! Jak Kuba Bogu, tak Bóg Fidelowi!

I na koniec najciekawsze o postawach na linii przedsiębiorca - pracownik Z:
"Młodzi (...) stają się bardziej wymagający. (...) Nie czują się petentami, stawiają warunki i mają wysokie oczekiwania."

"Pokolenie wymaga specyficznej motywacji w pracy: jeszcze większej koncentracji na perspektywach rozwojowych (...). Pracodawcy, którzy będą w stanie wykorzystać jego kreatywność i nowatorskie podejście, wygrają wyścig o najbardziej utalentowane jednostki."
Tu zupełnie nie rozumiem podejścia autora artykułu i firmy badawczej. Wszyscy skupili się na jednej kwestii: Jak dostosować rzeczywistość do oczekiwań pokolenia Z? Praca ma się stać zabawą? I zapomnieli o innym pytaniu: Co ma zrobić pokolenie Z, aby się dostosować do rzeczywistości? I mam dla przedstawicieli tego pokolenia dorosłych dzieci złe wieści. Rzeczywistość wcale wam nie chce ulec. To my, starsi, lepiej (bo w trudniejszych czasach) wykształceni, lepiej (bo przeżyliśmy trudne czasy) zmotywowani i posiadający niebagatelne doświadczenie i umiejętności kształtujemy tę rzeczywistość. I wcale nie mamy zamiaru wam, lekkoduchom, zejść z drogi. Będziecie musieli się jeszcze wiele nauczyć, zanim z nami wygracie. Na razie, i raczej w przyszłości, to my będziemy górą. To przed wami trudna walka. A my w razie zagrożenia ... wyłączymy wam "internety". I co nam zrobicie?

Moim zdaniem błędem jest przyjęcie z góry założenia naszej uległości i dostosowania wobec całego pokolenia niewychowanej (bo właśnie o kompletnym braku wychowania i braku wpajania pewnych zasad przez rodziców tu mówimy) młodzieży - przynajmniej tej niewychowanej jej części, bo nie każdego to dotyczy. Zamiast im ulegać, powinniśmy ich wychować. Postawić im trudne warunki, zmusić do pewnego wysiłku, aby zarobili na chleb i utrzymanie rodziny, no i wówczas ... pewnie będą z nich "ludzie". Praca ma się stać zabawą? Nie, praca to nie zabawa. To trud, pot i łzy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz