niedziela, 11 lutego 2018

Najwięcej sporów jest o kompletnie niepraktyczne przepisy prawne

Barack O. dziwi się, dlaczego go ścigają w Polsce
W toku śledzenia sporu o "polskie obozy koncentracyjne" nasuwa się ciekawa refleksja: najzacieklejsze spory toczą się o zupełnie niepraktyczne przepisy. Otóż wyobraźmy sobie, że niejaki Barack Obama, z zawodu były prezydent Stanów Zjednoczonych, znów palnie coś, co podejdzie pod naszą nową ustawę. Co wówczas zrobią polskie organy ścigania? Wydadzą nakaz doprowadzania na przesłuchanie? Aresztują Obamę (przepraszam: Baracka O.), jeśli ten zdecyduje się przyjechać do Polski z jakimś odczytem? Doprawdy, trudno to sobie wyobrazić.
- Ale ta ustawa nie jest "na Obamę", nie jest nawet "na Grossa" - można usłyszeć w kuluarach.
- To na kogo jest? - warto zapytać.
- No, tak naprawdę to ... na nikogo. Zresztą uchwaliliśmy tę ustawę, ale na razie obiecaliśmy, że nikogo nie będziemy ścigali. - można też usłyszeć.
- To po "wuja" ją wprowadzać? - warto jeszcze zapytać.
- Tu chodzi o naszą dumę narodową! - można usłyszeć.
- Ach, więc z powodu tej dumy narodowej chcemy zerwać stosunki dyplomatyczne z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi?
- Ależ skąd, nie chcemy, my im wszystko wytłumaczymy, a zrobimy po swojemu.

No cóż, warto życzyć powodzenia! Ale tu rodzi się refleksja, że tak to już jest z wieloma przepisami prawa, które pomysłodawcy wprowadzają, kompletnie nie biorąc pod uwagę późniejszej skuteczności ich egzekucji:
  • Nowelizacja naszego kodeksu drogowego wprowadza bardzo niepraktyczne ograniczenia prędkości dla ... niektórych kierowców. Jak to drogówka będzie weryfikować z radarem w ręku, trudno doprawdy przewidzieć. 
  • Nasza ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami przewiduje bardzo osobliwe dochodzenie własności w przypadku, gdy właściciel nieruchomości dokona w krótkim czasie (przed wpisem do księgi wieczystej) u kilku notariuszy kilku niemal równoległych aktów jej sprzedaży. Wówczas nowym właścicielem jest ten, kto nabył ją ... ostatni w kolejności. Z góry współczuję sądowi, który miałby taki spór rozstrzygać.
  • W Polsce latem powszechne jest zjawisko montowania bagażników rowerowych na tyle (na haku lub na klapie) samochodu.  Teoretycznie na takim bagażniku powinna być umieszczona tablica rejestracyjna. Jednocześnie nie wolno demontować tablicy z samochodu. Urzędy z kolei nie wydają tak zwanych duplikatów. W związku z tym, jakkolwiek nie postąpi kierowca jadący na wakacje z takim bagażnikiem, i tak złamie prawo. Z tego co słychać, "na razie" z powodów praktycznych nasza kochana policja nie ściga takich "przestępstw".
  • W USA w niektórych stanach zakazany jest seks oralny, także wśród małżonków, a w jeszcze niektórych - seks przy włączonym świetle. Bóg raczy wiedzieć, jakie mają tam metody ścigania tego przestępstwa, ale zdrowy rozsądek nakazuje przyjąć, że ... raczej żadne. 
  • Także w niektórych stanach w USA zakazany jest seks przedmałżeński. Dotarłem kiedyś do badań, z których wynika, że "w czystości" do ślubu w Polsce przystępuje ok. 1 proc. par. Trudno przewidywać, aby w USA było to znacząco więcej. Można więc wysnuć śmiałą tezę, że społeczeństwo ma w słabym poważaniu przepisy, które jego przedstawiciele w dobrej wierze przecież wprowadzili do kodeksów.
  • "1500 euro grzywny za płacenie za seks oraz 3750 euro w przypadku recydywy" – takie kary przewiduje nowe prawo, przyjęte w 2016 roku przez francuski parlament. Tym samym francuski parlament próbuje wygrać ze zjawiskiem, z którym jeszcze żadna władza (łącznie z dyktaturami) nie dała sobie rady. W końcu mowa o "najstarszym zawodzie świata."
Można by tu jeszcze znaleźć szereg przykładów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz