piątek, 16 lutego 2018

PPE. To nie żaden prezent, to dodatkowe obiążenie i kolejny parapodatek

Prasę zalały (nie wiem, czy sponsorowane) liczne artykuły o "dodatkowym prezencie dla pracujących Polaków", w postaci tak zwanego systemu PPE. PPE zgodnie ze znalezioną definicją to "zbiór umów tworzących dodatkową dobrowolną formę oszczędności emerytalnych". 

Oczywiście, jak to zwykle bywa problem jest z "dobrowolnością". Okazuje się, że docelowo w firmach zatrudniających pow. 10 os. program ma być obowiązkowy. Ma on polegać na odprowadzaniu składki 2,5 proc. wynagrodzenia przez pracownika (o tyle zmniejszy się jego pensja netto) oraz dodatkowo 1,5 proc. przez pracodawcę. Czyli łączne obciążenia płacy wzrosną aż o 4 proc. O tyle wzrośnie koszt pracy. I o tyle stratne wobec mniejszej konkurencji będą oferty firm prowadzących PPE. Ale przecież, na szczęście, my tu w Polsce w ogóle odchodzimy od gospodarki rynkowej, więc nie ma się co martwić na zapas konkurencją. Za dwa, trzy, no może cztery lata i tak wszystko, co żyje, będzie państwowe.

Zważywszy na fakt, że dziś obciążenia podatkowe (łącznie ze składkami ZUS pracownika i pracodawcy) wynoszą niemal 50 proc. kosztów zatrudnienia, szykuje nam się rekordowe na skalę światową opodatkowanie pracy. Przy negatywnych dla aktywności zawodowej skutkach programów socjalnych może dojść do sytuacji, że w Polsce nie będzie się opłacało legalnie zatrudniać oraz legalnie pracować. Oczywiście poza ... firmami sektora państwowego, bo te zachowają się zgodnie z wolą właściciela.

Przy okazji nasuwa się refleksja: jeśli państwo chce zlikwidować OFE, to dlaczego podnosi obciążenia? Przecież składki emerytalne w 2017 r. były następujące:
  • 12,22 proc. - "księgowane na indywidualnym koncie ubezpieczonego w ZUS";
  • 3,8 proc. - "księgowane na indywidualnym subkoncie prowadzonym przez ZUS", czymkolwiek ta nowomowa się różni od tekstu wyżej;
  • 3,5 proc. - odprowadzane przez ZUS do wybranego OFE.
W tym kontekście nie rozumiem idei nakładania dodatkowych składek. Przecież, jeśli rozumuję logicznie i nie jestem kompletnym durniem (czego nie można wykluczyć) to niech po prostu państwo przesunie planowane do zajumania 3,5 proc. składki dziś odprowadzanej na OFE do PPE i git! Dlaczego mają mi ściągać kolejny haracz, kompletnie nie pojmuję?!

Odrębną kwestią jest wiara rodaków w "emerytury pod palmami", dziś zastąpione narracją "emerytur wyższych nawet o kilka tys. zł". Już raz ta narracja została użyta. Czy kolejne pokolenie rodaków w to uwierzy? Szczerze wątpię. Państwo polskie budowało swój brak wiarygodności latami. Kasacja oszczędności na książeczkach mieszkaniowych przez pierwszy rząd postkomunistyczny, czy gwizdnięcie znaczącej części środków z OFE przez liberalnych postępowców to  tylko niektóre z przykładów. 
- Tym razem państwo jednak będzie uczciwe - mówi społeczeństwu obecna władza.
- Wierzymy - odpowiada oficjalnie społeczeństwo. - Ale kasę wolimy jednak zakopać - dodaje mniej oficjalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz