piątek, 28 czerwca 2019

Biznes narciarski. O tym co będzie zimą, myśl ... latem. Trochę danych i dywagacji

Wasz autor na Skrzycznem
Inwestycje narciarskie charakteryzują się dość długim czasem realizacji, w tym - oprócz prac budowlanych - znakomicie ten czas pożera biurokracja. Biznes narciarski w Polsce napotyka też na szereg problemów i nie jest - może poza największymi stacjami - jakimś szczególnie rentownym sposobem pomnażania pieniędzy. Boryka się z szeregiem czynników już dziś generujących wzrost kosztów działalności, w tym m.in.:

  • wzrost kosztów pracy;
  • wzrost opłat za wodę do naśnieżania (ustawa "wodna");
  • wzrost opłat za energię elektryczną (oczekiwana ustawa "o cenach prądu").

Oprócz powyższych już zmaterializowanych negatywnych czynników warto zwrócić uwagę na jeszcze inne ryzyka:
  • niepewność pogodowa (śnieg, mróz) mająca decydujący wpływ na możliwość generowania przychodów;
  • niepewność prawna mająca wpływ na kontynuowanie działalności;
  • niepewność, czy zza węgła nie wyskoczy niejaki p. Ślusarczyk i jego słynne stowarzyszenie pn. Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot;
  • niepewność otoczenia (remonty dróg, stan infrastruktury hotelarskiej) mająca ogromny wpływ na dostępność klientów;
  • duża sezonowość popytu na usługi (przerwa świąteczna, ferie) połączona z niższymi niż w innych krajach (Słowacja, Austria, Włochy) możliwymi cenami za usługi.

W tych warunkach mało który właściciel narciarskiego biznesu chwali się danymi. A tu: niespodzianka. Szczyrkowski COS podał trochę danych za miniony sezon narciarski. I tak z komunikatu spółki dowiadujemy się, że:
  • sezon trwał 121 dni;
  • w tym 93 dni w pełnym zakresie pracy ośrodka;
  • na bramkach zanotowano 1 048 933 przejść (ponad 1 mln);
  • w poprzednim sezonie było to 695 485, czyli wzrost wyniósł ok. 50 proc.;
  • stacja sprzedała 22 443 karnetów czterogodzinnych;
  • oraz 13 449 karnetów dziennych;
  • rekordowy pod względem frekwencji był dzień 17 lutego 2019 r. - prawdopodobnie ok. 4,5 tys. narciarzy.
    Ośrodek COS-u ostatniej zimy miał 1 mln tzw. odbić
A trzeba tu dodać, że COS ... nie jest jedynym kanałem sprzedaży biletów na ośrodek COS-u, bowiem bilety dziennie, wielodniowe i sezonowe można nabyć też w pozostałych dwóch ośrodkach szczyrkowskich (SMR, BSA) oraz przez ... ich strony internetowe. Sam byłem posiadaczem tak zwanej "sprytnej sezonówki" wystawionej przez ... SMR.
Duży wpływ na to miało powstanie tego łącznika z COS-em

Trzeba też dodać, że zima w minionym sezonie w Szczyrku była naprawdę śnieżna, choć ... krótka. Mocna odwilż dawała się we znaki już od początku marca, a z końcem marca wyciągi definitywnie zamknięto.

Można też domniemywać, że jeśli w COS-ie zanotowano 1 mln przejść, to w całym Szczyrku musiało to być co najmniej 3-4 mln, gdyż:
  • ośrodek SMR, z którym COS jest połączony, jest większy;
  • ośrodek SMR stanowi dla wielu narciarzy tak zwany "pierwszy wybór";
  • ośrodki SMR i BSA oferują tak zwaną "jazdę wieczorną", a COS - nie.

Źródło danych: link!

W tle podanych danych przez COS, które pozwalają nam uświadomić sobie z jakim biznesem pod względem potencjału mamy do czynienia (jeśli założyć średnio 10 zjazdów na dzień narciarza i średnio 50 zł netto za bilet, przychody stacji z zimy nie powinny być niższe niż 5 mln zł), znajdujemy też informacje z Sądecczyzny (Małopolska), gdzie "stanęła" prywatna inwestycja na Kicarzu:

"Z pierwszego spotkania burmistrza Dariusza Chorużyka z przedsiębiorcami z branży turystycznej wniosek jest jeden: bez wyciągów narciarskich Piwniczna-Zdrój nie ma szansy na rozwój. To być, albo nie być branży turystycznej. Ale na tym nie koniec propozycji, które mogą dźwignąć piwniczański Zdrój.

Reaktywacja wyciągów na Suchej Dolinie i odzyskanie kontroli nad tym, co się dzieje na Kicarzu to główne postulaty, jakie przedsiębiorcy skierowali do Chorużyka. Wszyscy jak jeden mąż twardo podkreślali, że część z nich poczyniła inwestycje związane z remontem i rozbudową swojego zaplecza hotelowego czy noclegowego licząc na to, że zgodnie z szumnymi deklaracjami pierwsi narciarze już w 2019 roku będą tu jeździć.

Burmistrz tłumaczył, że dąży do spotkania z inwestorami, że działki pod wyciąg gmina sprzedała kilkanaście lat temu tak, że samorząd nie ma możliwości ani kontrolowania, ani egzekwowania co i kiedy zostanie wybudowane. A informacje z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego są takie, że powodu drobnych perturbacji prace są chwilowo wstrzymane.
Czy ktoś to dokończy? Nikt nic nie wie. Mamy "czeski film"


Jeśli chodzi o reaktywację Suchej Doliny i tu trzeba zdecydowanych działań – szansa na uruchomienie wyciągu jest i nie można jej zaprzepaścić, ale gmina musi twardo wesprzeć przedsiębiorców choćby w sprawie własności gruntu, jego ewentualnej dzierżawy itp.

Branża turystyczna oczekuje też od władz gminy zajęcia się - i to w trybie pilnym - sprawą wyciągu na Wierchomli, zaznaczyli, że właściciele winni są gminie sporą sumę z tytułu podatku od nieruchomości a cały czas borykają się z tematem regulacji opłat za grunty z prywatnymi właścicielami, przez których tereny przebiega wyciąg i na których terenie mieści się górna stacja."

Źródło: link!
Inwestycję oprotestowało oczywiście stow. p. Ślusarczyka

Nie wiemy, co zatrzymało inwestycję w Kicarz. Być może jest to słynny już na całą Polskę p. Ślusarczyk i jego stowarzyszenie? Czy jest to brak pieniędzy? Czy jest to wyczerpanie dobrej woli wobec pojawiających się problemów? Czy jest to mały profesjonalizm inwestorów? Czy może zmiana własności spółki inwestującej?

Ale wiemy za to jedno: problem ma cała gmina, a nie tylko inwestor. Więcej: problem gminy jest trudniejszy do rozwiązania i bardziej medialny. Bo inwestor - jeśli taka będzie jego wola lub kalkulacja - po prostu porzuci budowę. A gmina z rozgrzebaną górą (dosłownie) problemów pozostanie.

Wniosek? Otóż musi on być następujący: to nie jest tylko i wyłącznie biznes jakiegoś "prywaciarza". Inwestycje narciarskie mają ogromny wpływ na rozwój miejscowości oraz prowadzenie innych biznesów: hoteli, pensjonatów, restauracji, wypożyczalni sprzętu, serwisu, stacji benzynowych, itp.

Gdyby TMR nie kupił ośrodka dziś zwanego SMR, nie byłoby wzrostu o 50 proc. narciarzy w COS-ie i nie byłoby wręcz nawału turystów narciarskich w całym Szczyrku. Nie byłoby też korków i problemów z odśnieżaniem, ale to osobna kwestia, z którą miasto sobie w końcu poradzi. Już dziś w budowie jest łącznik z drogą ekspresową, a i kontrakty z firmami odśnieżającymi zostaną przed zimą pewnie odpowiednio skonstruowane. Ale wiele miejscowości, w tym wspomniane Piwniczna (aktualnie brak czynnych stacji narciarskich), Wierchomla (stacja w połowie zamknięta), Korbielów (stacja na granicy śmierci technicznej) czy Zawoja (stacja niemodernizowana od lat), chciałoby mieć te szczyrkowskie problemy.

Bez inwestycji w górach to nawet owiec nie będzie się opłacało wypasać. To oczywiste! Turyści czasem są jak stonka, ale też są podstawą jakiegokolwiek biznesu na - jakby nie patrzeć - różnych "zadupiach", które dzięki nim tymi "zadupiami" być przestają, przynajmniej na okres świąteczny i w trakcie ferii zimowych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz