czwartek, 28 marca 2019

(Nie)fotogeniczny Śląsk. Katowice. Barbarzyńcy naszych czasów

Barbarzyńcy naszych czasów mają się dobrze. Robią czasem więcej szkód, niż Armia Czerwona. Wystarczy naocznie sprawdzić stopień dewastacji Bytomia, aby się o tym przekonać. Wyburzyli już Świerklaniec, doprowadzili do dewastacji pałacu w Kopicach, a aktualnie wzięli się za burzenie budowli pokopalnianych (Wieczorek, Mysłowice), które mogłyby stanowić w przyszłości symbole tej epoki (taśmociąg, szyb).

Ale barbarzyńcom naszych czasów nie wystarczy prosta dewastacja. To byłoby za ... proste. Oni muszą jeszcze pozostawić po sobie pomniki.

Ale konkretnie, to co? Ano konkretnie mowa o otoczeniu mającego 117 lat (powstał w 1902 r.) kościoła w katowickiej dzielnicy Dąb, o którym ciocia Wiki opowiada tak: "Budowa murowanego, większego kościoła rozpoczęła się w 1901 r. w miejscu starego, tymczasowego kościoła. Budowla została zaprojektowana przez Ludwiga Schneidera z Opola w stylu neoromańskim z elementami eklektyzmu. W środku znajduje się jedna nawa z trzema ołtarzami: główny z obrazem patronów parafii oraz boczne z wizerunkami św. Rodziny i Matki Boskiej. Projektantem wnętrza był Adrian Szendzielorz. Artyści malarze z Wrocławia ozdobili ściany malowidłami. Mieszkańcy Dębu ofiarowali wiele przedmiotów a lokalne rodziny sfinansowały witraże do okien. Ambona został przeniesiona ze starego kościoła. W latach 1922-1934, gdy funkcje proboszcza pełnił ks. Jan Główczewski] zakupiono nowe obrazy do ołtarza oraz witraże z wizerunkami św. Izydora i św. Jacka, patrona diecezji katowickiej. W 2002 r. na podstawie starych fotografii odrestaurowano ołtarze oraz stacje Drogi Krzyżowej".

To historia. A w "teraźniejszości" najpierw w zabytkowe otoczenie wdarła się średnicówka (trochę z musu, mowa o słynnej "esce", gdzie non stop dochodzi do kolizji), a potem tiramisu. Nie, nie deser, tylko budynek "wyjątkowej" urody. W efekcie kościół został skutecznie ... zasłonięty przed wzrokiem zainteresowanych. Barbarzyńcy naszych czasów zaatakowali. Oczywiście trudno mieć pretensję do dewelopera, który wykorzystał swoje prawa. Wydaje mi się za to, że warto mieć pretensje do urzędników, którzy chyba trochę "zaspali" lub "nie zauważyli" problemu.

Czy problem jest rzeczywisty? Nie wiem, sądy mogą być różne. Ale wg mojej wiedzy ład architektoniczny, szczególnie w zakresie obiektów estetycznie wartych wiele, powinien się opierać także na organizacji przestrzeni i doborze otoczenia. Jak wyglądałaby wieża Eiffela, gdyby zasłonięto ją wyższymi budynkami komercyjnymi?

A kościół z oka fotografa jadącego średnicówką od strony centrum Katowic wygląda tak:

Nie widzicie go państwo? No ja też nie. Trzeba odrobiny cierpliwości i już:

A dla wyjątkowo cierpliwych niemal całość:

Powtarzam raz jeszcze, że nie mam pretensji do dewelopera (choć architektów za estetykę tego kloca i jego braciszków mógłby skierować na jakieś szkolenie), nie mam pretensji do firmy PWC, która reklamuje się na klocu i pewnie go zasiedla, ale ... mam pretensje do tego, kto wydał pozwolenie na zasłonięcie zabytkowego kościoła.

A... i jeszcze jedno. Pomysł zasłonięcia widoku na piękny kościół nie jest nowatorski. Zastosowano go lata temu, za komuny, w moim Nowym Bytomiu. Powstał potężny wieżowiec, aby zasłonić ten widok od strony parku (jednocześnie powodując cień w samym parku):

W tle pojawia się jeszcze jedna wątpliwość: dlaczego pierwszy deserek nie powstał równo do pozostałych? Czy to było konieczne? Spójrzcie raz jeszcze na to zdjęcie:

Abstrahuję tu od "urody" deserków. Bo uroda jest kwestią względną. Mnie się nie podoba, ale...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz