sobota, 23 marca 2019

W ostatni czwartek górą Piątek. To już nie meteoryt

Meteoryt wpadając w atmosferę zostawia za sobą świetlny ślad, zwany meteorem. Wygląda to efektownie, ale trwa krótko. Wydawało się, zwłaszcza ekspertom, że takim meteorytem świecącym krótko będzie Krzysztof Piątek. Rzeczywiście - ma znakomity sezon. Rzeczywiście - nie miał takiego nigdy wcześniej.

Ale moim zdaniem jest nieco inaczej. Nie mamy do czynienia z meteorytem. Po prostu Krzysztof Piątek należy do zawodników, którzy grają tym lepiej, w im lepszych klubach jest im to dane. To taka odwrotność "mistrzów treningu".

Zresztą przecież podobnie zdumiewającym przykład dał wcześniej nie kto inny, tylko ... Kamil Glik. Obrońca solidny, ale nikt z jego kolegów z polskich boisk nie postawiłby złamanej złotówki na to, że będzie gwiazdą najpierw w Torino, a potem w Monaco, i że będzie podporą polskiej reprezentacji.

Twarde dane świadczą na korzyść Piątka: im lepszy klub i wyższy poziom, tym lepsze statystyki. Popatrzcie państwo zresztą na tabelę:

Lata Klub Mecze Gole G/M
2012–2013 Lechia Dzierżoniów            6           -             -  
2013–2016 Zagłębie Lubin          72          15       0,21
2016–2018 Cracovia          63          32       0,51
2018–2019 Genoa FC          19          13       0,68
2019– AC Milan            8            6       0,75

I wykres:

Na pewno spotkaliście takich ludzi na swojej drodze. To ci, którzy byli autsajderami w powiatowej szkole, autsajderami w pracy w bibliotece. Wszyscy wokół ich lekceważyli.

I spotykacie ich po latach. Dziwicie się, że zrobili profesurę z jakiejś niesamowicie trudnej dziedziny, że napisali jakiś trudny referat lub wygłaszają przemówienia na sympozjach. A przecież Krzysiu nie bawił się z nami w piaskownicy...

Taki prawdopodobnie jest Piątek. Słaby w Dzierżonowie, taki sobie w Zagłębiu Lubin, niezły w Cracovii, świetny w Genoi i niesamowity w Milanie. Aż strach pomyśleć, co by było, jakby grał w Realu. A już na pewno jest dziś bliżej tego Realu, niż Robert Lewandowski. Ten też jest oczywiście świetnym piłkarzem, ale w kluczowych meczach (finały mistrzostw i faza pucharowa rozgrywek europejskich) piłka go nie szuka. Robi dziś statystyki na leszczach. Jest świetnym kandydatem do strzelenia hat-tricka Łotwie.

Krzysztof Piątek odnajduje się tym lepiej, z im wyższym poziomem ma do czynienia. Z meczu z Austrią, w którym zagrał tylko 1/3 pełnego czasu, dwa razy urwał się obrońcom. Raz był gol, a za drugim razem (po świetnej wymianie z Lewandowskim) gol być powinien. Ale Piątek był tam, gdzie być powinien. To nie on szuka dziś piłki, to ona sama go tak lubi, że spada mu pod nogi.

Swoją drogą piękny swego czasu Praterstadion jest już dziś trochę niewspółczesny, a odległość pierwszego rzędu od murawy zwłaszcza na centralnych sektorach niebywała. Ciekawe, czy Austriacy zdecydują się go przebudować (uwaga: zabytkowe elementy stadionu), czy postawią na nową konstrukcję?

Na przykład jedną z takich:
[Obiekty o pojemności ok. 30-50 tys. miejsc, projekty własne, zastrzeżone]












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz